Amos to najpewniej najstarszy z tych proroków Starego Testamentu, po których zachowały się jakieś pisma. Działał w pierwszej połowie VIII wieku przed Chrystusem, jeszcze przed Izajaszem i Ozeaszem. Chociaż pochodził z Państwa Południowego, z judzkiego miasta Tekoa, prorokował w Izraelu, w konkurencyjnym wobec Jerozolimy mieście Betel. Był to czas politycznego i gospodarczego rozkwitu tego państwa. Tyle że jednocześnie naród odwracał się od Boga oraz – co często idzie w parze – narastała społeczna niesprawiedliwość. Prorok piętnował te zjawiska i zapowiadał, że Bóg nie pozostanie na owe nieprawości obojętny. Faktycznie, niewiele lat później, w 722 roku przed Chrystusem, Izrael wskutek najazdu Asyryjczyków przestał istnieć. I w tym właśnie kontekście trzeba widzieć treść pierwszego czytania tej niedzieli.
Wyjaśnijmy: szabat i okres nowiu księżyca były w Izraelu czasem świątecznym, w którym praca, w tym także handel, były zabronione. Efa to miara objętości ciał sypkich, np. zboża, Dziś to równowartość około 23 litrów. Sykl z kolei to miara wagowa, odnoszona do srebra czy złota – około 11,5 grama. Jakub to imię praojca Izraela, wnuka Abrahama; od jego 12 synów wywodzi się 12 pokoleń Izraela. A co oznacza duma, czy jak tłumaczą inni, chwała Izraela? Nie jest to pewne, ale najprawdopodobniej chodzi tu o samego Boga; Bóg przysięga na siebie samego.
Wymowa tekstu jest jasna: prorok piętnuje oszustów. Tych, jak to przedstawia obrazowo, którzy oszukując na wadze, sprzedają mniej zboża za więcej srebra czy złota. Tych, którzy zamiast pszenicy sprzedają zmieszane z nią plewy. I którzy sprawiają, że ubodzy zaczynając tonąć w długach, są coraz bardziej zdani na łaskę i niełaskę nieuczciwych. Formalnie zachowują oni jeszcze Boże prawo, nie gwałcą handlem świąt. Ale to dla nich tylko tradycyjne, zupełnie niepotrzebne ograniczenie możliwości niepohamowanego bogacenia się. Z Bogiem, z Jego prawem już się wcale nie liczą.
Opis ten mocno przypomina nasze czasy. Różnych, czczących bożka – mamonę, oszustów i dziś nie brakuje. Także współcześnie mamy taki system, w którym coraz częściej „kupuje się biednego za srebro, a ubogiego za parę sandałów”; łatwo się ludziom pożycza, a gdy toną w długach, tracą wolność; są całkowicie zależni od wierzycieli czy pracodawców. Pamiętajmy jednak, jak to się dla Izraela (Państwa Północnego) skończyło – trzy dekady później stracił swoją państwowość, a z czasem także swoją tożsamość.
1. Paweł poleca, by chrześcijanie modlili się za sprawujących władzę. Nie powinno nas to dziwić. Apostoł nauczał, że każda władza pochodzi od Boga i dlatego należy okazywać jej posłuszeństwo (Rz 13,1-2). Oczywiście nie oznacza to, że sam fakt sprawowania władzy automatycznie gwarantuje jej moralną prawość. Jeśli władza działa w sposób niemoralny lub ustanawia prawa sprzeczne z porządkiem moralnym, wtedy staje się przemocą. Władcy nadużywający swojej władzy lub działający na szkodę społeczności tym bardziej potrzebują modlitwy. Gdy dziś modlimy się o pokój, to w gruncie rzeczy wstawiamy się u Boga za rządzących, którzy w głównej mierze odpowiadają za konflikty na świecie. Rzecz jasna nie może to być bluźniercza modlitwa w stylu Rosyjskiej Cerkwi, która błogosławi zbrodnicze działania Putina. Modlitwa za rządzących to prośba o ich odpowiedzialność i szukanie dobra wspólnego. Pobożność nie zwalnia z oceny moralnej ludzi odpowiadających za losy świata.
2. „Bóg pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy”. To stwierdzenie jest podstawą przekonania o powszechnej woli zbawczej Boga. W historii Kościoła pojawiały się twierdzenia o predestynacji, czyli przeznaczeniu do zbawienia tylko grupy wybranych przez Boga ludzi. Takie poglądy były zawsze odrzucane przez Kościół jako herezja. Bóg chce ocalenia i szczęścia wiecznego każdego człowieka. Jezus umarł na krzyżu za wszystkich ludzi. „Chrystus Jezus… wydał siebie samego na okup za wszystkich” – podkreśla św. Paweł. Boża miłość jest łaską dla każdej osoby bez wyjątku. Nie oznacza to jednak, że istnieje przymus zbawienia. Jeśli bowiem sednem zbawienia są zaślubiny człowieka z Bogiem, to musi się to dokonywać w wolności. Miłość wyklucza przymus. Ślub zawarty pod przymusem jest nieważny. Człowiek posiada wolną wolę i może Bogu powiedzieć „nie”. To „nie” skierowane do Boga może mieć konsekwencje na wieki. Zbawienie wymaga współpracy człowieka z Bogiem, przyjęcia prawdy i pójścia drogą, którą ona wskazuje. Mamy pełne prawo mieć nadzieję na zbawienie wszystkich ludzi, wolno nam się modlić o niebo dla każdego. Ale trzeba to czynić z pokorą. Nie do nas bowiem należy osąd nad innymi. Kościół nigdy nie uznał za zgodną z wiarą teorii apokatastazy, czyli nauki o pustym piekle, choć głosili ją nawet niektórzy święci. Nie wolno nikomu życzyć piekła, ale z drugiej strony nie wolno też lekceważyć zła, twierdząc, że Bóg i tak wszystko nam wybaczy.
3. „Jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus”. Powszechna wola zbawcza Boga łączy się ściśle z jedynym pośrednictwem Chrystusa. Dialog z innymi religiami jest czymś dobrym i koniecznym, ale nie może się odbywać kosztem tej prawdy. Paweł czuje się „głosicielem” (gr. keryks) tej prawdy i apostołem. W przeszłości pojawiło się pewne zamieszanie przez niejasne wypowiedzi co do znaczenia innych religii (Deklaracja z Abu Zabi). Leon XIV konsekwentnie głosi zbawienie w Chrystusie. Piotr nie ma ważniejszego zadania niż to.
W przypowieści o synu marnotrawnym Jezus pokazał, do jak wielkiej ruiny moralnej i materialnej może doprowadzić nadużywanie bogactw. W przypowieści o nieuczciwym zarządcy pokazuje, jak można je dobrze spożytkować. Argumentacja Pana opiera się na zasadzie: od rzeczy mniejszej do większej. Jeśli nieuczciwy zarządca dzięki bogactwu, które jedynie jemu zostało powierzone, przy odrobinie przezorności i hojności potrafił zapewnić sobie przyszłość, mimo iż robił to w sposób nieuczciwy, to o ileż bardziej może zapewnić sobie wieczną przyszłość ten, kto używa bogactw otrzymanych od Pana, by pozyskać przyjaciół na wieczność przez dzieła miłości!
Przypowieść ta prawdopodobnie była historią, która zdarzyła się w rzeczywistości, a została wykorzystana do nauczania prawdy. Pewien bogaty człowiek miał sługę, któremu, według greckiego oryginału, powierzył zarząd całym swoim majątkiem. Ten wielki przywilej tłumaczy fakt, że trwonił dobra do tego stopnia, iż dostrzegli to inni i oskarżyli go przed gospodarzem. Gospodarz polecił mu złożyć sprawozdanie i natychmiast zrezygnować z zarządu. Zarządca martwił się swoją przyszłością i perspektywą popadnięcia w skrajną nędzę: „Moja ostatnia deska ratunku, by uratować honor – pomyślał – to pomoc innym”. Wpadł na pomysł, by darować dłużnikom swego pana część długu i w ten sposób sprawić, by zaciągnęli wobec niego zobowiązania. Jeden był winien gospodarzowi sto beczek oliwy, czyli w hebrajskich jednostkach – sto bat. Skoro bat wynosił około 38 litrów, winien był gospodarzowi 3800 litrów oliwy. Zarządca kazał mu podać kwit i zmniejszył dług o połowę. Spytał innego, ile jest winien, a ten odpowiedział: sto korców ziarna. Zgodnie z jednostką hebrajską winien był sto kor, a skoro kor wynosił dziesięć bat, czyli 380 litrów, winien był 38000 litrów ziarna. Zarządca zmniejszył dług do 80 proc., gdyż jeśli obniżyłby go aż o połowę, jego hojność mogłaby się wydać podejrzana, a gospodarz z łatwością odkryłby nowe oszustwo. Zresztą, darując mu 20 proc. wartości, darował mu mniej więcej tyle samo, co pierwszemu. W ten sposób postąpił ze wszystkimi dłużnikami.
Maksyma Jezusa zawarta w przypowieści oznacza, że synowie świata robią dla rzeczy przemijających dużo więcej, niż to, co synowie światła robią dla dóbr duchowych i dla wiecznej przyszłości. Dlatego Jezus zachęca, by stać się przyjaciółmi nieba z pomocą własnych pieniędzy, by zgromadzić przez dzieła miłości bogactwa wieczne. Wierność, jaką się okazuje w małej rzeczy, czyli z dobrami materialnymi, czyni wiernymi w wielkiej rzeczy, czyli we współpracy z łaską i z tym, co prowadzi do życia wiecznego. Są tacy, którzy mają bogactwo inteligencji, inni siły, a jeszcze inni pieniądza i dóbr materialnych. Są to małe rzeczy w porównaniu ze skarbami łaski, wiary, nadziei, miłości i ze wszystkimi darami, których udziela nam Duch Święty. Obecne życie jest zadaniem, które należy zawsze rozpatrywać w związku z życiem wiecznym.
Co to jest święte oburzenie? To w pełni usprawiedliwiony gniew, gdy to co jasne, właściwe i odwieczne dla określonej wspólnoty zostaje wstrząśnięte w posadach przez jakąś zewnętrzną okoliczność. "Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?". Pamiętacie państwo to pytanie faryzeuszów? To właśnie klasyczne święte oburzenie w obliczu przekraczania norm. A pamiętacie państwo odpowiedź Jezusa? "Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają... Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary". To nie jest tylko wbrew pozorom – jakbyśmy powiedzieli dzisiaj - cięta riposta Chrystusa. To przede wszystkim najkrótsza diagnoza intencji, które często leżą u podstaw naszego świętego oburzenia. Faryzeuszom – tak jak i często nam samym – chodzi bowiem o porządek, a nie o prawdę. O ich samych, a nie o drugiego. O utrzymanie status quo, a nie rozwój. A najciekawsze jest to, że tę konkretną rozmowę między Jezusem a faryzeuszami zanotował dzisiejszy patron – św. Mateusz Ewangelista. Celnik i grzesznik, którego Chrystus nie zawahał się powołać na Apostoła. Jego, a nie święcie oburzonych faryzeuszów.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.