Pozwólcie namiestnikowi Żydów i starszyźnie żydowskiej pracować nad tym domem Bożym. Niech odbudują ten dom Boży na dawnym miejscu (Ezd 6,7)
Jezus dokonał prawdziwej rewolucji. Nic więc dziwnego, że dla wielu Żydów Jego przesłanie jest wciąż niezrozumiałe. Według prawa Starego Testamentu, miejscem, w którym zamieszkiwała Boża obecność, była świątynia - budynek, który miał spełniać określone wymagania; konieczna była dbałości o czystość i świętość tego miejsca. Jednak w ofierze Jezusa Bóg przywrócił pierwotny zamysł dla człowieka, zamieszkując nie w zewnętrznym budynku, a we wnętrzu swoich dzieci. „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?” (1 Kor 3,16). Zasłona oddzielająca Najświętsze Miejsce w świątyni, została rozdarta w chwili śmierci Jezusa (Mt 27,51). Od tej pory prawomocna jest taka perspektywa: świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście (1 Kor 3,17). Zadania, czy nawet zobowiązania, by miejsce spoczynku dla Bożej obecności było odbudowane i Bogu miłe, są wciąż aktualne - zmienił się jednak punkt odniesienia. Prawdziwie głębokim przeżywaniem Paschy, jest dbałość o samego siebie i swoje życie, tak, by wywyższało Jezusa i każdą sekundą istnienia świadczyło, że „już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.” (Ga 2,20).
Przyszli do Jezusa Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu.
Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą». Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je».
Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je. Łk 8,21
Słowa Jezusa nie pomniejszają roli Maryi, lecz wskazują na więź duchową, która rodzi się z posłuszeństwa Słowu. Jezus ukazuje, że prawdziwa bliskość z Nim nie zależy od krwi ani ludzkich zasług, lecz od otwartości serca na Boga. To słuchanie nie jest biernym aktem – prowadzi do przemiany życia i czynów, które wypływają z wiary. Maryja jest tu wzorem, bo pierwsza przyjęła Słowo, zachowała je i żyła nim. Tak wskazane „pokrewieństwo” jest zaproszeniem do codziennego wyboru: czy buduję moją relację z Chrystusem na powierzchownym deklarowaniu bliskości, czy na odważnym wypełnianiu Jego nauki w zwyczajnych sytuacjach życia?
A mogło być tak zwyczajnie – przecież urodził się w małej włoskiej miejscowości, był cichy i dużo się modlił. Gdy w wieku 16 lat przyjął habit kapucyński, nikt nie był tym zdziwiony. W zakonie odbył stosowne studia i w roku 1910 został wyświęcony na kapłana. Decyzją przełożonych trafił do San Giovanni Rotondo, gdzie przebywał aż do śmierci, pełniąc funkcję kierownika duchowego młodych zakonników. Koniec i kropka. Nic więcej w życiu dzisiejszego patrona się już nie wydarzyło. Przynajmniej nic zwyczajnego, bo jeśli chodzi o sprawy nadzwyczajne to w piątek 20 września 1918 roku, po Mszy świętej, nasz wspominany dzisiaj święty kapucyn poszedł na chór, by kontemplując oblicze Ukrzyżowanego Zbawiciela, podziękować za dar Eucharystii. Wtem zobaczył tajemniczą postać, której "ręce, nogi, klatka piersiowa, ociekały krwią". „Jej wzrok mnie poraził, tego, co czułem w tym momencie w sobie, nie umiałbym opowiedzieć.” - zanotował po wszystkim - „Czułem, że umieram, i byłbym umarł, gdyby nie zainterweniował Pan, podtrzymując moje serce. Obraz postaci zniknął, a ja zobaczyłem, że moje dłonie, stopy i bok były zranione i ściekała z nich krew. Proszę sobie wyobrazić, jakiej udręki doświadczyłem wtedy i jakiej doświadczam ciągle prawie każdego dnia. Rana serca broczy krwią, zwłaszcza od czwartku wieczorem aż do soboty. [...] Umieram z bólu z powodu udręki i zamieszania, jakie potem nastąpiły, a których doświadczam w swej duszy.” A zamieszanie było spore. „Ojciec Pio ma stygmaty!" - przekrzykiwali się gazeciarze sprzedając prasę na ulicach włoskich miast i miasteczek, a klasztor kapucynów w San Giovanni Rotondo niemal z dnia na dzień stał się twierdzą obleganą przez tysiące pielgrzymów, walczących ateistów, zwykłych niewierzących czy po prostu ciekawskich. Przybywali by zobaczyć sensacyjne zjawisko, o którym do tej pory tylko czytali lub słyszeli, a jedynym miejscem, gdzie mogli tego dokonać był... kościół. Ponieważ Ojciec Pio odprawiał Mszę Świętą codziennie o czwartej lub piątej rano, w San Giovanni Rotondo z uwagi na tłumy przybyszów zmienił się rozkład jazdy autobusów i godziny otwarcia hoteli. Ludzie już od 2.30 w nocy oczekiwali na sławnego Ojca Pio w kościele i kiedy wreszcie wchodził i zaczynał Eucharystię... wtedy działo się coś, czego nie spodziewali się ci, których sprowadziły tutaj jedynie jego otwarte rany na dłoniach, nogach i boku – widoczne znaki męki Zbawiciela. „Po konsekracji i podniesieniu na jego twarzy widać coś niezwykłego. Wygląda jak Jezus!” - szemrali do siebie po cichu. A jeszcze częściej nic nie mówili - w kościele panowała całkowita cisza. Ludzie, wpatrzeni w skupieniu w oblicze kapłana, kontemplowali dokonujące się na ołtarzu tajemnice. „Wszyscy ci, którzy byli ze mną w małym kościele Matki Bożej Łaskawej” - pisał w jednej z relacji obecny w świątyni dziennikarz - „wszyscy w modlitwie towarzyszyli mu we wchodzeniu na Kalwarię i pozostawali u stóp krzyża, na nowo utwierdzając się w wierze i nadziei. (...) Wiele cudów Opatrzności przekazał Ojciec Pio ludzkim duszom i ciałom chociażby w konfesjonale (...), ale ze wszystkich — dla mnie — cud Mszy Świętej jest największy”. I ten cud twa nadal, pomimo tego, że stygmaty Ojca Pio zniknęły. Zagoiły się cudownie tuż przed jego śmiercią. Czy wiecie państwo kiedy to było? Św. Ojciec Pio z Pietrelciniy zmarł w swoim klasztorze 23 września 1968 roku.
Zobacz cykl audycji Radia eM:
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.