Aby się spełniło słowo Pańskie z ust Jeremiasza, pobudził Pan ducha Cyrusa (Ezd 1,1)
Twórca rzeczy nieoczekiwanych. Autonomiczny w swoich wyborach i natchnieniach. Jeśli trzeba, „strąca władców z tronu” (Łk 1,52). Jeśli sytuacja tego wymaga, wykorzystuje tron władcy do realizacji swoich zamysłów. Nawet jeśli na tronie zasiada władca poganin.
„Aby się spełniło słowo Pańskie z ust Jeremiasza, pobudził Pan ducha Cyrusa, króla perskiego” – czytamy dziś w Księdze Ezdrasza. Pobudził Pan ducha pogańskiego władcy, by ten doprowadził do odbudowy świątyni w Jerozolimie po tym, jak zburzyli ją Babilończycy.
Być może Cyrus miał w tym swój polityczny interes: panował nad „wszystkimi państwami ziemi” (co, zresztą, przypisywał samemu Bogu) i chciał zostać zapamiętany jako król zapewniający swobody wszystkim podbitym ludom. Ale słowa, jakie dziś wypowiada, sugerują, że jednak bardziej kierował się Bożym natchnieniem. Może sam był zdumiony tym faktem, że Bóg Izraela postawił właśnie na niego, króla perskiego.
A może to również wskazówka dla nas, by nie oceniać decyzji wielkich tego świata wyłącznie za pomocą politycznej kalki. Pewnie dopiero po drugiej stronie dowiemy się, że część z nich była inspirowana Bożym natchnieniem.
Jezus powiedział do tłumów:
«Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz umieszcza na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma».
Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz umieszcza na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Łk 8,16
Byłem kiedyś świadkiem zabawy małych dzieci w chowanego. Jak to małe brzdące, co chwilę tak się kryły przed swoim ojcem, że od razu było widać nogę lub rękę wystającą zza zasłony lub zza fotela. W pewnym momencie rozbawił wszystkich najmłodszy z nich. Gdy już nie miał czasu i pomysłu, gdzie się ukryć, po prostu zakrył twarz rękoma i zakrzyknął: „Nie ma mnie!”. Nie zapala się światła, aby było w domu ciemno. Nie zakrywa się źródła światła, aby wokół był mrok. Nie udaje się, że światło się nie pali, gdy wszystko wokół dzięki niemu widzimy i rozpoznajemy. Nie bądźmy małymi dziećmi i nie udawajmy, że lampa się nie pali. Ona płonie, a zapalił ją Bóg.
Gdy Bernardyna Maria Jabłońska wstępowała do ledwo co założonych albertynek była pełna ideałów wyniesionych z domu: wiara, miłość, pomoc bliźnim. Postulat wydaje się jej spełnieniem wszystkich marzeń o życiu zakonnym, jako pełnym kontemplacji i pokuty, a pierwsza placówka nowicjatu - Ogród Anielski – już w nazwie zaprasza do posługi. Czego Bóg mógłby chcieć od niej więcej? Okazuje się, że realizmu i wytrwałości. Wielkiej wytrwałości. Bo Ogród Anielski to Miejski Dom Kalek z przełomu XIX i XX wieku. Pełen brudu, chorób, ludzkiej złośliwości i niewdzięczności. Takie zderzenie ideałów z prozą życia, którą przecież Bernardyna Jabłońska doskonale znała z rodzinnej podkarpackiej wsi, choć nie w takim natężeniu, wywołało u niej głęboki kryzys powołania. Pierwszy, ale bynajmniej nie ostatni, biorąc pod uwagę, że to właśnie jej przypadło w udziale – jako przełożonej - przeprowadzenie albertynek przez I wojnę światową, całe międzywojnie i początek II. Jak go przetrwała? Dzięki wparciu św. Brata Alberta Chmielowskiego, którego dzieła na rzecz biednych była kontynuatorką. I dzięki modlitwie jaką dla niej ułożył, a którą nosiła odtąd zawsze na sercu zapisaną na karteczce. „Heroiczny akt ofiarowania się Bogu”. W całej swojej pełni, w swoich mocnych stronach i słabościach. Szczególnie w nich. Bo tylko On może wyprowadzić z nich moc, tak jak Bernardynę Marię Jabłońską, prostą dziewczyną z Podkarpacia, uczynił błogosławioną.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.