Trudno nie przyznać Koheletowi racji. Wszystko jest marnością. Z perspektywy cmentarza na pewno. Bo jaki pożytek z czegokolwiek, skoro wraz ze śmiercią wszystko się kończy?
Z Księgi Koheleta właśnie pochodzi pierwsze czytanie tej niedzieli. Wybrano fragment z drugiego rozdziału, ponieważ jest świetnym wstępem do Ewangelii, ukazującej, jak bardzo nierozsądne jest koncentrowanie się w życiu na zdobywaniu różnych materialnych „zabezpieczeń na przyszłość”. Słuchając skargi Koheleta na to, że mądry, wykształcony i odważny w działaniu musi oddawać to, co zdobył, komuś, kto nie włożył w to żadnego trudu, możemy pomyśleć sytuacjach, w których arbitralną decyzją tego czy innego szefa zarządzanie jakąś świetnie w pracy działającą komórką oddawane jest komuś, kto nie tylko nad jej stworzeniem się nie natrudził, ale i nie ma o jej funkcjonowaniu zielonego pojęcia. Koheletowi jednak chodzi o innego szefa: o śmierć, spod której władzy nikt nie ucieknie. I wszystko, co najzaradniejszy i najsprytniejszy nawet człowiek osiągnął, dostaje się komuś, kto nawet nie potrafi docenić otrzymanego daru. Z tej perspektywy patrząc, można się zgodzić z twierdzeniem, że nic tak naprawdę nie ma sensu. Każda praca, każdy trud jest, jak napisał Kohelet, cierpieniem i utrapieniem. Bo człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że choćby nie wiadomo jak bardzo się starał i poświęcał, niczego trwałego na tym świecie nie osiągnie.
To bolesne odkrycie, ale prawdziwe. Z perspektywy nieuchronnej śmierci żaden ludzki trud nie ma sensu. Sytuację tę może zmienić tylko pokonanie śmierci. Tego właśnie przez swoje zmartwychwstanie dokonał Jezus Chrystus. Dzięki Niemu i przyniesionej przez Niego nadziei życia wiecznego nasze ziemskie wysiłki nabierają sensu. Znaczenie jednak mają nie starania, skoncentrowane na zdobywaniu dóbr, które ulegną zniszczeniu, ale troska o zdobywanie dóbr nieprzemijających. Tylko miłość nigdy się nie skończy!
1. We fragmencie czytanym tydzień temu Paweł mówił o chrzcie jako sakramencie paschalnym, w którym umieramy dla grzechu i rodzimy się do życia w Chrystusie. Dziś dalszy ciąg tego nauczania. Apostoł ukazuje konsekwencje tak rozumianego chrztu. Chrzest jest sakramentem, który raz przyjęty, ma trwać i rozwijać się w nas. W chrzcie dostaliśmy skrzydła, a one są po to, aby z nich korzystać, czyli latać. Stary kaznodziejski przykład powiada, że kiedyś jajo orła dostało się do kurnika. Wykluł się z niego mały orzełek, ale jako że żył wśród kur, nie latał. Pewnego dnia dziobiąc ziarenka na podwórku, ujrzał wysoko nad ziemią lecącego orła i zamarzyło mu się być jak on. Ale „siostry” kury powiedziały mu: „głuptasie, urodziłeś się kurą i kurą pozostaniesz, chowaj się do kurnika”. Paweł uświadamia nam, że jesteśmy orłami, a nie kurami. Nie słuchajmy tych, którzy poniżają człowieka, sprowadzając go do konsumenta lub kolekcjonera doznań. Nie dajmy sobie przesłonić horyzontu wieczności pełną towarów półką z supermarketu czy ekranikiem smartfonu. Ten sam Duch, który wyprowadził Jezusa z grobu, żyje w nas. On ciągnie nas w górę, ku wiecznotrwałym wartościom, ku życiu większemu nawet niż nasze marzenia.
2. Ale siła, która ściąga nas w dół, jest potężna. Dlatego Paweł wzywa, aby porzucić ów ołów, który nas uziemia. Co nam ciąży? Paweł nazywa po imieniu ten balast: „rozpusta, nieczystość, lubieżność, zła żądza i chciwość, która jest bałwochwalstwem”. Wszystko sprowadza się do pożądania cielesnej przyjemności lub żądzy posiadania dóbr materialnych. Współczesna kultura jest przesycona właśnie tym – nieustannie rozbudza libido i chęć posiadania. Bożek posiadania zastępuje Boga, którego istotą jest dawanie, dzielenie się, obdarowywanie, a nie gromadzenie dla siebie. Współczesne pogaństwo różni się od starożytnego tym, że dysponuje niezwykłymi technicznymi możliwościami globalnego oddziaływania na ludzi przez media, reklamy, internet. Bożek materializmu zmusza nas, byśmy oddawali mu hołd na tysiące sposobów. Materia przesłania ducha, żądza zabija miłość. Chrześcijaństwo, aby przetrwać w takim świecie, musi być kontrkulturowe. Skończmy z powtarzaniem mantry o otwieraniu się Kościoła na świat. Nie można wpuszczać bożków do świątyni. Kościół potrzebuje nie tylko bram, ale i murów, czyli jasnych granic. Mury Kościoła muszą chronić wspólnotę przed wpuszczeniem do jej wnętrza współczesnych bałwochwalców, dla których nie ma żadnych świętości albo dla których ważniejsze jest ratowanie planety czy polityka niż zbawienie.
3. „Nie okłamujcie się nawzajem”. To wezwanie do tego, aby nie być chrześcijaninem na niby. Nie wolno rezygnować ze stałego wysiłku zwlekania z siebie dawnego człowieka. Stary Adam wciąż w nas odżywa. Trzeba go topić w wodzie chrzcielnej. Odnowa chrzcielna jest procesem trwającym całe życie. Aż Chrystus – Nowy Adam stanie się „wszystkim we wszystkich”. W Nim jest nasza prawdziwa wielkość. Ku niej nie dążmy. Z wytrwałością orła.
Bóg staje się niepotrzebny, przestaje się Go czcić i podtrzymywać z Nim więź – to forma życia w społeczeństwie sytych. Z pełnym brzuchem i wypchanym portfelem człowiekowi nie w smak zginać kolana przed jakimś Panem. Co dziś jest korzeniem odstępstwa od Boga żywego? Co powoduje w człowieku decyzję o jawnym bądź skrytym odrzuceniu zależności od nadprzyrodzonego Boskiego życia? Jezus odsłania korzeń duchowej w nas martwoty. Nie jest nim spór o zasady czy światopogląd, ale PIENIĄDZ. Pieniądz jest tym bożkiem, który gdy wejdzie w serce człowiekowi, wnet usunie stamtąd wszelką myśl o liczeniu się z Panem Bogiem. Istnieją bożki, które wydają się jawnie konkurować z Bogiem Jedynym, ale są i takie, które wyglądają całkiem dobrodusznie, pozornie nieszkodliwie. Nie ustawiają się „przeciwko” Bogu, ale istnieją „obok”, powoli zagarniając w posiadanie całe ludzkie serce. Bóg wówczas nie jest wrogiem do zwalczania; jest kimś zbędnym, zlekceważonym.
Jedynie pieniądz jest w stanie skutecznie rywalizować z Bogiem w nas. Chrystus w tej sprawie przyniósł ogromne światło. „Uważajcie, strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie zależy od jego mienia” (Łk 12,15). Jest to zatem, jak powiada Jezus, kwestia życia. A pieniądz uzurpuje sobie prawo do podtrzymywania czy też gwarantowania człowiekowi życia. Jakby to nie Bóg był autorem życia w człowieku. Jakby to nie Jezus Zmartwychwstały udostępniał nam udział w życiu nieśmiertelnym. I dodał Jezus przypowieść o człowieku, któremu jednego razu obrodziło pole wyjątkowo. Nie myśląc wiele, rzucił się w wir pracy, aby to wszystko, co ma, zabezpieczyć. Pracował jak wół, on i cała jego rodzina. Nie pozwalali sobie ani na zbędne wydatki, ani na pogawędki, ani na nabożeństwa w kościele. Nawet chorować było zakazane. Bo czas to pieniądz. Wreszcie zwiózł całe zasoby do spichlerzy, dochody złożył na kontach i zadowolony odetchnął: jesteś zabezpieczony, masz zapewniony byt na stare lata; możesz spać spokojnie. „Głupcze – mówi Bóg – jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie: komu więc przypadnie to, coś przygotował?” (Łk 12,20). Ileż wspaniałych rodzin rozpadło się w proch po tym, jak dziadkowie pozostawili dziedzictwo do podziału... Iluż braci czy sióstr nie potrafi patrzeć na siebie życzliwie tylko z tego powodu, że komuś powiodło się lepiej! Dlaczego nie czujemy się bezpieczni na ulicach wieczorami? Skąd zazdrość, pornografia, cały przemysł narkotykowy? Powiedz mi, jak obracasz twoimi pieniędzmi, a powiem ci, w co wierzysz. Na idolu odłożonej gotówki pasie się całe stado innych idoli: wakacji, długiego weekendu, nowego samochodu, „czarnej godziny”. Iluż popada w nałóg kupowania? By poprawić sobie nastrój i otoczyć się zwaliskami niepotrzebnych przedmiotów i gadżetów. Nie chodzi o to, by być w życiu ubogim lub bogatym. Chodzi o to, by być wolnym. A wolny od martwienia się o pieniądze jest tylko Chrystus i ten, w kim Chrystus pokona tego bożka.
Czy wiecie państwo jak miała na imię pierwsza osoba, która w Europie przyjęła chrzest? Jeśli nie, to ja dam parę wskazówek. Może dzięki nim zagadka nie będzie taka straszna. Zacznijmy od tego, że jest to postać utrwalona na kartach Nowego Testamentu. Ale nie znajdziecie jej w żadnej z Ewangelii, tylko w Dziejach Apostolskich. Tylko kilka wersów - za to znaczących. Piękny dowód na to, że Panu Bogu naprawdę zależy na tym byśmy bliżej się z Nim poznali i osiągnęli świętość. I nie są dla niego żadną przeszkodą posiadane przez nas pieniądze pod warunkiem, że nie przysłonią nam całego świata. Wspominam o pieniądzach, bo osoba której imię usiłujemy odkryć, była raczej zamożna – sprzedawała bowiem purpurę – towar luksusowy. A mimo całego swojego majątku czuła, że czegoś jej w życiu brakuje. Skąd to wiemy? Bo autor Dziejów Apostolskich spotkał ją w szabat, za bramą Filippi, nad rzeką. Nie udała się tam jednak w celach rekreacyjnych. Było to miejsce modlitwy żydowskiej diaspory, która w mieście nie miała swojej synagogi. Czyli nasza tajemnicza, pierwsza ochrzczona w Europie osoba, ewidentnie szukała Boga. Bo jak inaczej wytłumaczyć jej obecność w szabat w tym właśnie miejscu? Nie wiemy jak długo tam przychodziła, pewne jest jednak to, że w ów szabat spotkała w tym miejscu św. Pawła. Apostoł przybył do Filippi, gdyż jak czytamy w Dziejach Apostolskich, wcześniej miał nocne widzenie : jakiś Macedończyk stanął [przed nim] i błagał go: «Przepraw się do Macedonii i pomóż nam!». A Macedonia, na terenie której znajduje się Filippi to część dzisiejszej Grecji. Jak wyglądało spotkanie owej mieszkającej w tym mieście osoby ze św. Pawłem? Po prostu przysłuchiwała się jego rozmowie z zebranymi tam kobietami. Była tam, bo szukała Boga, a Bóg otworzył jej serce, tak że uważnie słuchała słów Pawła, jak czytamy w Dziejach Apostolskich. Ale ona nie ograniczyła się tylko do uważnego słuchania. Ona podjęła też decyzję o przyjęciu Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. A kiedy została ochrzczona razem ze swoim domem, poprosiła św. Pawła i św. Łukasza, który zapisał jej słowa : "Jeżeli uważacie mnie za wierną Panu przyjdźcie do mego domu i zamieszkajcie w nim". I wymogła to na nich. Czyli nie tylko słuchała i podjęła decyzję, ale raźno ruszyła nową drogą. Co zresztą pośrednio można wyczytać w listach św. Pawła, gdy dziękuje Filippianom za okazaną mu wielką pomoc. Czy już teraz wiecie państwo jak na imię pierwsza ochrzczona w Europie poganka? To św. Lidia. Choć, gdyby się przyjrzeć jej pochodzeniu, to do Europy trafiła za chlebem z Tiatyry, czyli z obecnej Turcji.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.