Zdało się oczom głupich, że pomarli, zgon ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Mdr 3, 2
Na nagrobku jednej z najbliższych osób w naszej rodzinie zdecydowaliśmy się zacytować paschalną, pełną nadziei intuicję „Szalony, kto śmierć uważa za sen mający trwać wiecznie”. Tak wołał święty Efrem Syryjczyk, wrażliwy erudyta który doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że mistycznej rzeczywistości potrafi dotknąć jedynie poezja. Jego hymny odnajdziemy do dziś w syryjskiej liturgii.
„Szalony, kto śmierć uważa za sen, mający trwać wiecznie” – to kwintesencja dzisiejszego pierwszego czytania. Śmierć jest przejściem, nie ostatnim słowem.
Noszę przy sobie zdjęcie o. Joachima Badeniego. Na rewersie zacytowano jego słowa: „Każdego z nas czeka śmierć, ale trzeba tak żyć, by nie było śmierci, tylko przejście. Jak to zrobić? Trzeba poznać i pokochać żywego Boga, a wtedy poczuje się, że śmierć jest przejściem, a nie końcem”.
Marcin Jakimowicz
Piotr podszedł do Jezusa i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?»
Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w ten sposób odzyskać.
Wtedy sługa padł mu do stóp i prosił go: „Panie, okaż mi cierpliwość, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!” Jego współsługa padł przed nim i prosił go: „Okaż mi cierpliwość, a oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego, widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło.
Wtedy pan jego, wezwawszy go, rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu».
Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan.
Ewangelia z komentarzem. Nielitościwy sługaCzyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą? Mt 18,33
Nielitościwy sługa – nazywamy go. Jemu miłosiernie darowano dług praktycznie nie do spłacenia, on nie chciał darować długu nieporównywalnie mniejszego. Dlatego stracił wszystko. Ważne dla nas pouczenie. Nie chodzi o to, by nigdy nie szukać sprawiedliwości, ale o to, by pamiętając, ile nam darowano, nie być w rozrachunkach z bliźnimi bezwzględnymi. Bo nie tylko nic nie zyskamy, ale wszystko stracimy. A dziś nierzadko ludzie, wytykając bliźnim wady czy błędy, zupełnie nie dostrzegają własnych ułomności. Chyba zbyt rzadko wyznają przed Bogiem, bliźnimi, aniołami i świętymi: moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina.
Św. Maksymilian Maria Kolbe
brewiarz.pl
Jak często patrząc na łobuzujące dzieci zastanawiacie się państwo, co z nich właściwie wyrośnie? Więcej niż raz? Dziesięć razy? Sto? Dokładnie to samo pytanie raz jeden na głos zadała także mama dzisiejszego patrona. Mundziu, co z ciebie będzie? A on strasznie się tym pytaniem zawstydził. I dokładnie o to samo zapytał Maryję, jak tylko znalazł się w parafialnym kościele w Pabianicach. Stanął przed jej obrazem i poprosił aby Ona sama odpowiedziała mu, kim będzie. Wtedy wydarzył się cud. Oto ukazała mu się Maryja trzymająca dwie korony: jedną białą a drugą czerwoną, i zapytała, czy chce je otrzymać. "Biała miała oznaczać, że wytrwam w czystości, czerwona - że będę męczennikiem." Opowiadał z przejęciem mamie – "Odpowiedziałem, że chcę obie. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i zniknęła". Co działo się w sercu mamy Mundka w tym momencie możemy się tylko domyślać, pewnym jest natomiast, że w niedługim czasie w parafii pabianickiej po raz pierwszy od dziesiątków lat odbyły się misje. Prowadził je franciszkanin ze Lwowa. Na jednej z nauk misjonarz zachęcił chłopców, by wstąpili do zakonu św. Franciszka. Rajmund potraktował to jako wezwanie i za zgodą rodziców razem ze swoim starszym bratem udał się do franciszkanów do Lwowa. Jeżeli myślicie państwo, że teraz wszystko poszło jak z płatka to jesteście w grubym błędzie. To był dopiero początek długiej drogi jaka Rajmunda poprowadziła do koronacji tymi dwoma obiecanymi koronami – czystości i męczeństwa. Na tej drodze było szkolne, młodzieńcze, zrodzone z rewolucyjnych czasów w których przyszło mu żyć, pragnienie by zbrojnie walczyć dla Maryi. Były studia w Rzymie. Była rozterka czy zostać kapłanem czy wstąpić do legionów Piłsudskiego. Było doświadczenie ulicznych wstąpień przeciw Kościołowi. Była koncepcja wielkiego religijnego ruchu Milicji Niepokalanej. Było wydawanie Rycerza Niepokalanej. Było zbudowanie od podstaw największego na świecie klasztoru w Niepokalanowie. Była ewangelizacja Japonii. Dopiero po wielu latach na końcu tej długiej i pracowitej drogi pojawiła się brama z prześmiewczym napisem "Praca czyni wolnym". Rajmund, który już wtedy od wielu lat nosił nowe zakonne imię otrzymał numer 16670. Umarł oddając życie za współwięźnia. Było to w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Zupełnie jakby Matka Boża czekała by ukoronować go obiecanymi w dzieciństwie koronami i zabrać ze sobą do nieba. Czy wiecie państwo jakie imię zakonne nosił Rajmund i jak nazywał się człowiek za którego poniósł śmierć. Tym człowiekiem był Franciszek Gajowniczek, a Rajmund, czy zdrobniale Mundek to nikt inny jak św. Maksymilian Maria Kolbe.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.