Słowa Najważniejsze

Poniedziałek 23 czerwca 2025

Czytania »

Jacek Dziedzina W I czytaniu

|

23.06.2025 06:36 GOSC.PL

Kiedy syn staje się ojcem

Rdz 12, 1-9

Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę (Rdz 12,1)

Ojciec. Wielki projekt. Trudniejszy (choć nie niemożliwy) do zrealizowania bez własnego doświadczenia bycia synem (nie tylko biologicznie, ale przede wszystkim mentalnie i duchowo). I niemożliwy do wypełnienia bez wyjścia – mentalnego lub dosłownie „geograficznego” – z domu swojego ojca.

Trudno nie czytać dzisiejszej opowieści o Abrahamie w kontekście Dnia Ojca. 

„Uczynię bowiem z ciebie wielki naród”. 

„Twojemu potomstwu oddaję właśnie tę ziemię”. 

Te obietnice, które sprowadzają się do zapowiedzi, że Abraham stanie się ojcem wszystkich wierzących, poprzedza wezwanie, wyrywające wiekowego już człowieka z jego korzeni: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca (…)”. 

Zanim sam staniesz się ojcem, musisz wyjść z domu swojego ojca. To nigdy nie jest zachęta do porzucania swoich rodziców. To zawsze jest pokazanie drogi do wzięcia odpowiedzialności za nowe pokolenie. 


 

Czytania »

ks. Tomasz Koryciorz Ewangelia z komentarzem

|

23.06.2025 00:00 GN 25/2025 Otwarte

Zapominamy, że nie jesteśmy bogami

Mt 7,1-5 

Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.

Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, podczas gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata».

Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Mt 7,1

Ewangelia z komentarzem. Zapominamy, że nie jesteśmy bogami
Gość Niedzielny

Ten, kto osądza, zawsze się myli (...), gdyż stawia siebie na miejscu Boga, który jest jedynym Sędzią: stawia się właśnie na tym miejscu, a to nie jest jego miejsce!”. To fragment jednej z homilii papieża Franciszka. Zapominamy o naszym miejscu w szeregu. Zapominamy o naszych poznawczych ograniczeniach. Zapominamy, że i my nosimy w swoim oku niejedną drzazgę lub belkę. Zapominamy, że nie jesteśmy bogami. Ta „duchowa skleroza” każe nam siadać na niewłaściwym miejscu. Stawać się sędziami w niewłaściwej sprawie. Oskarżamy i osądzamy innych, a nie siebie. Lekarstwem jest zamiana miejsc i wołanie o miłosierdzie dla siebie.

Czytania »

Radio eM Święty na dziś

Św. Józef Cafasso

Co to musiał być za widok! Podejrzewam, że więzienni strażnicy nie widzieli jeszcze czegoś takiego w swoim długim życiu. Oto niewysoki i wątły kapłan, który urodził się ze zdeformowanym kręgosłupem, chwyta za brodę stojącego przed nim potężnego mężczyznę. Nie dość, że chwyta, to ściąga jego głowę do swojego poziomu i z pasją mówi w oczy zaskoczonemu więźniowi, że brody nie puści, dopóki ten się nie wyspowiada. Wystarczyła tylko sekunda, by skazaniec rzucił ciałem kapłana o ścianę celi, zanim ktokolwiek zdołałby na to zareagować, tymczasem… ten idący na śmierć twardy człowiek rozpłakał się jak dziecko i wyznał swoje grzechy. Kilka chwil później umierał w stanie łaski uświęcającej, powiększając grono "szubienicznych świętych", jak nazywał pieszczotliwie swoich penitentów św. Józef Cafasso, dzisiejszy patron. Od dziecka wiedział, że jego powołaniem jest kapłaństwo i dążył do niego konsekwentnie, nie zważając na wątłe zdrowie czy rewolucyjne nastroje, które targały wtedy całą Italią. Mówi się o nim nawet, że był jednym z pierwszych "społecznie zaangażowanych świętych", którzy w XIX wieku pojawili się w Kościele. Jednak zamiast zmieniać świat w duchu rewolucji, św. Józef Cafasso postawił na ewolucję ducha, na stałą formację kapłańską, która nie kończy się wraz z seminarium i święceniami, a przede wszystkim na odwagę wyjścia do ludzi. To jej zawdzięczał przydomek "kapłan szafotu", gdy konsekwentnie przez całe lata odwiedzał turyńskie więzienia i towarzyszył skazańcom w ich ostatniej ziemskiej drodze. Służył także chorym w szpitalach, wykluczonym w przytułkach i trudnej młodzieży, której nie brakowało wtedy na ulicach włoskich miast. O tym, że nie są to tylko deklaracje, świadczy fakt, że był aż do swojej śmierci w roku 1860, duchowym kierownikiem i przyjacielem św. ks. Jana Bosko. To ponad 20 lat wspólnej inspiracji i szukania najlepszej drogi, by trafić do tysięcy ludzi 'wieku pary i elektryczności' z Dobrą Nowiną. Gdy św. Józef Cafasso umarł na skutek chorobowych powikłań, mając zaledwie 49 lat, św. Jan Bosko pożegnał go tymi słowami: "Był modelem życia kapłańskiego, nauczycielem kapłanów, ojcem ubogich, pocieszycielem chorych, doradcą wątpiącym, pociechą konającym, dźwignią dla więźniów, zbawieniem dla skazanych, przyjacielem wszystkich, wielkim dobroczyńcą ludzkości." Wielkim, choć po ludzku niepozornym.

 

 

Czytania »

Redakcja Na początku było Słowo

|

23.06.2025 00:00 GOSC.PL

Historia rodziny Abrama Rdz 12, 1-9

Zobacz cykl audycji Radia eM:

 

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.