Słowa Najważniejsze

Niedziela 22 czerwca 2025

Czytania »

Andrzej Macura W I czytaniu

|

22.06.2025 00:00 GN 25/2025 Otwarte

Sukces mimo porażki

Zachariasz, z którego księgi wzięte jest pierwsze czytanie tej niedzieli, to prorok okresu powygnaniowego, czyli czasu odbudowy świątyni jerozolimskiej. Bibliści zastanawiają się, ze względu na różnice stylistyczne, czy cała księga jest dziełem proroka, ale dla zrozumienia tego konkretnego fragmentu nie ma to większego znaczenia. Zachariasz zapowiada tu nawrócenie Dawida i Jerozolimy, czyli całego Izraela. Wieszczy, że naród będzie płakać nad śmiercią tego, którego sam zabił. Dokładniej: przebił. Opłakiwanie go porównane tu zostaje do opłakiwania króla Jozjasza – władcy, który odnowił w Judzie wiarę w jedynego Boga, a potem zginął w bitwie pod Megiddo, próbując zatrzymać Egipcjan idących na odsiecz upadającej Asyrii, czego skutkami były powrót Izraela do bałwochwalstwa, a następnie niewola babilońska. Co ciekawe, prorok zapowiada, że będzie to dzień, w którym dla „domu Dawida i Jerozolimy” wytryśnie źródło „na obmycie grzechów i zmazy”. Z chrześcijańskiej perspektywy trudno nie kojarzyć tego proroctwa z życiodajną śmiercią Jezusa, przybitego do krzyża, któremu, już po śmierci, rzymski żołnierz włócznią przebił bok i wytrysnęły z niego krew i woda. Ta śmierć wierzącym w Niego daje odpuszczenie grzechów. A dostąpią tej łaski ci, którzy „będą boleć” nad śmiercią Jezusa; uznają, że przywódcy Izraela skazując Go na zabicie, popełnili wielki, zbrodniczy błąd. I wyznają wiarę w Niego.

Proroctwo to, czytane w kontekście Ewangelii tej niedzieli, niesie ze sobą ważne przesłanie: zwycięstwo Bożej sprawy niekoniecznie dokonuje się przez to, co za sukces uznalibyśmy z czysto ludzkiej perspektywy. To zwycięstwo przychodzi przez wierne trzymanie się krzyża. Choćby nawet kosztowało to życie. Prawdziwym sukcesem, zwycięstwem chrześcijaństwa nie są wcale rosnące w różnych wymiarach statystyki – ochrzczonych czy chodzących do kościoła albo nawet przyjmujących sakramenty – ale wierność jego wyznawców Ewangelii. To ta wierność, jeśli trzeba – aż do śmierci, prowadzi do życia i jest „zasiewem nowych chrześcijan”.

Czytania »

Ks. Tomasz Jaklewicz W II czytaniu

|

22.06.2025 00:00 GN 25/2025 Otwarte

Braterstwo po chrześcijańsku

1. Ten fragment Listu do Galatów ukazuje, na czym polega braterstwo chrześcijańskie. Jego fundamentem są dwa elementy: wiara w Chrystusa i chrzest. Wiara to element subiektywny – osobiste przylgnięcie do Chrystusa, uznanie Go za Zbawcę, zjednoczenie z Nim. Chrzest – to element obiektywny. Nie da się należeć do Chrystusa poza Kościołem. Ponieważ to dzięki Kościołowi spotykamy Jezusa jako Zbawiciela, jako żyjącego Pana. Chrzest jest momentem zanurzenia naszego człowieczeństwa w łasce, którą przyniósł Chrystus. Zostajemy „przyobleczeni” w Niego dzięki naszej wierze i dzięki sakramentom Kościoła. Dzięki Jezusowi jesteśmy „adoptowanymi” dziećmi Boga Ojca. Stajemy się jednością dzięki Jednemu. In Illo uno unum, czyli „W Nim stanowimy jedno” – tak brzmi dewiza Leona XIV. W Modlitwie Pańskiej nie ma pierwszej osoby liczby pojedynczej. Nie modlimy się: „Ojcze mój”, ale „Ojcze nasz”. „Ja” zostaje jakby ukryte w Chrystusie, jesteśmy synami w Synu. Braterstwo chrześcijańskie ma podstawę we wspólnym ojcostwie Boga. Tym różni się od światowego braterstwa głoszonego przez marksizm czy wolnomularstwo.

2. „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety”. Chrześcijańskie braterstwo buduje jedność ponad naturalnymi różnicami. W zbiorze porannych modlitw, które odmawiają żydowscy mężczyźni, znajdują się słowa: „Bądź pochwalony, Boże nasz, królu wszechświata, bo nie uczyniłeś mnie gojem (nie- -Żydem). Bądź pochwalony, Boże nasz, królu wszechświata, bo nie uczyniłeś mnie kobietą. Bądź pochwalony, Boże nasz, królu wszechświata, bo nie uczyniłeś mnie niewolnikiem”. Dawid H. Stern przytacza tę modlitwę w swoim komentarzu do Nowego Testamentu i podkreśla, że „Paweł ze zdumiewającą stanowczością rozstrzyga sprawę, mówiąc, że w Ciele Mesjasza Bóg zniósł tego rodzaju dyskryminację”.

3. Jak podkreśla Joseph Ratzinger, „chrześcijaństwo jest jednak z samego założenia i ze swej istoty nie tylko usuwaniem granic, lecz także ono samo ustanawia nową granicę – tę, która dzieli chrześcijan i niechrześcijan”. Brzmi to zaskakująco w czasach, gdy w Kościele dość łatwo i powierzchownie głosi się, że fratelli są tutti. Jezus zapowiedział istnienie nowej braterskiej wspólnoty pośród prześladowań. Mówił wyraźnie o podziałach spowodowanych wiarą w Niego: „Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią” (Mt 10,21). Oczywiście, trzeba mocno podkreślić, że chrześcijańska braterska wspólnota nie zmierza do tworzenia jakiegoś zamkniętego kółka wybranych, stanowiącego cel sam w sobie. Chrześcijańska wspólnota braterska nie jest przeciw całości, lecz jest za całością. Kościół jest posłany do świata i temu światu ma służyć przez misję, przez miłość wobec potrzebujących i przez cierpienie. Kościół ma być otwarty na świat nie po to, aby się rozpłynąć w tym świecie, ale by świat przekształcać we wspólnotę opartą na przyobleczeniu się w Chrystusa i wołaniu do Boga „Ojcze nasz”.

Czytania »

Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem

|

22.06.2025 00:00 GN 25/2025 Otwarte

Krzyż – codzienna terapia

Ciągłe kłótnie w rodzinie i rozpadający się związek, narkotyzujący się syn, ojciec alkoholik. Druga osoba niedbająca o higienę, śmierdząca wódką, a jeszcze częściej „śmierdząca egocentryzmem”. Jemu rozpada się firma, ona nie ma z kim pogadać o dawnej aborcji. Biblia wszystkie te sytuacje nazywa krzyżem. Każdy ma jakiś krzyż: jeden mniejszy, drugi całkiem okazały; u jednych jest wyrazisty i dostrzegalny, u innych starannie zamaskowany. Chodzi o wszystko, co nas niszczy i pozbawia świętego spokoju, odbiera dobre samopoczucie i powoduje cierpienie. Krzyż jest zwłaszcza tam, gdzie cierpisz i nie rozumiesz dlaczego. Wydaje się absurdem. Trzeba mieć krzyż oświecony, by go przyjąć i dostrzec jego sens. Inaczej pozostaje bunt i ucieczka. I najczęściej uciekamy w grzech: dać upust złości, na wszystko: na sąsiada, brudne schody, nieudane życie. Irytują żona, dzieci, szef w pracy, proboszcz na plebanii, pani przy kasie, osoby stare… I prawie zawsze złoszczą politycy.

Krzyż Chrystusa jest odpowiedzią Boga na nasze cierpienie. Bóg nie jest obojętny na fakt, że nas coś w życiu boli, ale posyła Swego Syna, Chrystusa Pana, aby w miejscu, którego się lękamy, w którym się załamujemy i ponosimy klęskę, objawiła się miłość Boga. Chrystus na krzyżu stoczył walkę ze złym duchem i zwyciężył go. Oddał całkowicie swoje życie, pozwalając, by krzyż Go zmiażdżył. Zstąpił aż na samo dno ludzkiej klęski i upodlenia, aby stamtąd nas wydźwignąć. Zmartwychwstał i żyje, by w naszym krzyżu odnieść zwycięstwo, zamieniając mroki bólu na świetliste miejsce spotkania z miłością Boga. Zniszczył odium krzyża, przenikając życie człowieka światłem zbawienia. Bóg nie odbiera człowiekowi krzyża, ale go przemienia. W krzyżu człowiek opuszcza bezużyteczne zabezpieczenia swojego „ja”, by wychylić się ku Bożej miłości i ku miłości drugiego człowieka. Dla wielu miejscem największej intymności z Bogiem był krzyż: szpital, wypadek czy jakieś fiasko. Wielu też krzyż nauczył dostrzegać i kochać drugiego człowieka. Dlatego Chrystus niszczy nasze głupie i infantylne wyobrażenia o Nim i oczekiwania w Nim pokładane, aby pozostał nam przed oczami tylko jeden prawdziwy Jego wizerunek – Zbawiciela niosącego mój i twój krzyż.

Jego krzyż leczy ludzkie serce od podłości i nienawiści. Rozbraja ukryte pola minowe i linie wysokiego napięcia, jakie przebiegają przez nasze relacje z innymi. „Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie” – śpiewają ludzie wierzący. By nasz osobisty krzyż mógł spełnić wszystkie swe zbawienne zadania, musi być oświecony codziennym wpatrywaniem się w zmartwychwstałą miłość Chrystusa. „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje”. To czysty paradoks! On zaprasza nas, byśmy wraz z Nim stracili życie, by je odzyskać. W przeciwnym wypadku pozostanie nam narzekanie, syndrom nadchodzącej śmierci.

Czytania »

Św. Paulin z Noli

Św. Paulin z Noli   Dzisiejszy patron to postać ze wszech miar wielkoformatowa. I nie chodzi tylko o to, że pochodząca z możnego rodu patrycjuszowskiego i to w czasach, gdy Cesarstwo Rzymskie wciąż jeszcze miało coś do powiedzenia w Europie. Wielki format dzisiejszego świętego, nie jest również skutkiem jego wielkiej wrażliwości i erudycji, choć wspominany dzisiaj św. Paulin z Noli był czołowym poetą pierwszych wieków chrześcijaństwa na Zachodzie. Na szczególną uwagę w jego życiu nie zasługuje także fakt, że się nawrócił, gdy był konsulem i gubernatorem z nadania cesarza. To, co naprawdę niesłychane w jego życiorysie to rozmach, z jakim zapragnął zostać chrześcijaninem. Oto św. Paulin z Noli  zanim wybrał te drogę poszukał kogoś, kto poczynił na niej znaczne postępy. Tak trafił do samego św. Ambrożego. Chrzest przyjął z rąk św. Delfina, biskupa Bordeaux. W duchu bycia uczniem Chrystusa sprzedał wszystko, co posiadał. Jedynym wyjątkiem była hiszpańska posiadłość w Noli, gdzie rozpoczął życie mnisze, skupiając wokół siebie naśladowców. Jeżeli intryguje was państwo co zrobił ze wszystkimi pieniędzmi – był wszak niezwykle bogaty – odpowiedź jest równie radykalna, co prosta : przeznaczył je na wsparcie ubogich i wdów, na wykup niewolników, a także na budowę kościoła i ozdobienie grobu św. Feliksa z Noli. Jednak prawdziwy przełom w jego życiu to rok 394, czyli moment w którym św. Paulin przyjmuje kapłańskie święcenia. 16 lat później kler i ludność Noli, w uznaniu jego osobistej świętości wybierają go biskupem miejsca. Jako biskup nie zwolnił wcale tempa swojego biegu do świętości ani skali działania. Było wręcz odwrotnie – teraz dopiero poczuł, że nie może obniżyć sobie poprzeczki ani o centymetr. W niedługim czasie św. Paulin z Noli, w dzisiejszej Hiszpanii, zasłynął więc konsekwentną walką o wierność Chrystusowi na przekór różnym herezjom oraz działalnością charytatywną na niespotykaną skalę. Skalę całej Italii po najeździe barbarzyńskich Wizygotów. Po zasłużona nagrodę w niebie dzisiejszy patron odszedł 22 czerwca 431 roku. Św. Paulin z Noli nie stałby się jednak, tym kim się stał, gdyby na jego drodze nie stanęła kobieta, która wyszła za niego za mąż. Czy wiecie państwo jak miała na imię? To Tharasia, chrześcijanka z Hiszpanii. Dzięki niej poznał Dobrą Nowinę. To ona również zgodziła się na to, by sprzedał wszystkie posiadane dobra i przyjął kapłańskie święcenia. W końcu to ona także zamieszkała ze św. Paulinem i jego współbraćmi w Noli i aż do swojej śmierci między rokiem 408 a 415 prowadziła tam ukryte życie monastyczne. 

 

Czytania »

Redakcja Na początku było Słowo

|

22.06.2025 00:00 GOSC.PL

Przesłanie pełne nadziei Za 12, 10-11; 13, 1

Zobacz cykl audycji Radia eM:

 

Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.