Nowy numer 13/2024 Archiwum

Ewangelia z komentarzem na każdy dzień

« » Marzec 2022
N P W Ś C P S
27 28 1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9

Niedziela 27 marca 2022

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

GN 12/2022 Otwarte

Koniec manny

Był znakiem cudownej opieki Pana Boga nad swym ludem. Ustał, gdy po dotarciu do celu swej wędrówki mieli obchodzić pierwszą uroczystość Paschy, najważniejszego święta w roku. To ciekawy znak i istotny obraz. Pan Bóg otacza opieką, ale podaje warunki, gdy człowiek może dać coś z siebie. Nadal jest miłującym, delikatnym opiekunem, ale występuje tutaj istotna harmonia, którą po wiekach wyrażono następująco: „Módl się, jakby wszystko zależało od Pana Boga, i działaj tak, jakby wszystko zależało od ciebie”. To harmonia kontemplacji i aktywności.

Gdy dziś w Europie, po 77 latach, przyszło nam żyć w zagrożeniu wojną, pojawia się owa konieczność znalezienia równowagi: aktywności z kontemplacją. Pan Bóg jest i działa, tak jak działał, gdy prowadził Izraelitów do Ziemi Obiecanej. I tak jak wtedy, tak i dziś nie zabiera nam wolności. Owszem, skłania nas do działań, by rozwiązywać czysto po ludzku nawet najtrudniejsze problemy. Ale nadal jest obecny ze swą opatrznościową opieką, także wtedy, gdy zabiera mannę, jako Pan ludzkich dziejów, wobec czego naszą odpowiedzią staje się postawa modlitwy, a w chwilach totalnego zagrożenia – błaganie.

Dzisiejszy fragment Ewangelii, przypowieść o synu marnotrawnym, ma także coś z tej starotestamentowej opowieści o ustaniu daru manny. Ów ukochany syn został wystawiony na sytuację ludzkiej samodzielności, gdy wszystko miało zależeć od niego, bez owej manny. I musiał doświadczyć położenia, gdy przyszło mu „napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie”, bo myślał, że wszystko zależy od niego. Przyszedł jednak moment refleksji, że trzeba modlitwy i błagania, bowiem wszystko zależy od Tego, który kiedyś obdarzył swój lud manną. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

GN 12/2022 Otwarte

Jak kocha Bóg?

Takie pytania muszą padać tam, gdzie wzmaga się ból, na ludzi rozlewa się potworne cierpienie, a zło przybiera postać wszechpotężnego demona.

Przypomniał mi się od razu fragment z opowiadania Elie Wiesela „Noc”. To niesamowite, jak aktualne mogą być doświadczenia spisywane dwa pokolenia temu. Wiesel opowiadał, jak w obozie koncentracyjnym Auschwitz więźniowie któregoś razu zobaczyli przygotowane trzy szubienice. „Nastąpiło wywoływanie z listy. Trzy ofiary zakute w łańcuchy, a jedna z nich, mały pomocnik, anioł o smutnych oczach. SS-mani wydawali się jakoś bardziej zaniepokojeni niż zazwyczaj. Nie było rzeczą łatwą i lekką powiesić młodego chłopca na oczach tysiąca widzów. Dowódca obozu przeczytał wyrok. Wszystkie oczy zwrócone były w stronę tego dziecka. Szubienice rzucały cień na jego drobne ciało. Trzy ofiary jednocześnie weszły na krzesła. W tym samym czasie na trzy szyje zostały zarzucone pętle. Dziecko stało, milcząc. »Gdzie jest Bóg? Gdzie On jest?« – zapytał nagle człowiek stojący za mną. Na znak przywódcy przewrócono trzy krzesła. W całym obozie nastąpiła całkowita cisza. »Odsłonić głowy!« – krzyczał przywódca obozu. Szlochaliśmy. Dwóch dorosłych już dawno umarło. Ich spuchnięte, prawie niebieskie języki zwisały na brodach. Ale trzecia lina jeszcze ciągle drgała. Ten mały chłopiec, taki lekki, ciągle jeszcze żył. Przez ponad pół godziny tak trwał, walcząc, między życiem a śmiercią, umierał w bolesnej agonii na naszych oczach. Mieliśmy rozkaz patrzeć wprost na niego. Ciągle był żywy. Jego język był czerwony, a oczy jeszcze nie stały się szkliste. Usłyszałem za sobą znów ten sam głos: »Gdzie jest teraz Bóg?«. A gdzieś w swoim wnętrzu usłyszałem głos, który odpowiadał: »Gdzie On jest? Tam jest! Teraz właśnie wisi na tych szubienicach!«”.

Grzechy ludzkie spadają na innych, zazwyczaj na najsłabszych. Przypominają łańcuch zła odpychanego od siebie i spychanego na bezbronnych. Ostatnim z nich jest Chrystus. On przyjął na siebie wszystkie nasze grzechy i nie odepchnął ich dalej. Zatrzymał je na sobie. „Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic” (Iz 53,2-3). Święty Paweł powie: „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu”. Stał się grzechem: przysypany jego potwornością, zdeformowany i zeszpecony. Przez ludzi potraktowany jak grzech przeznaczony do likwidacji. „Abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą”. Zobacz, człowiecze, do jakiego stopnia pokochał cię Bóg. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 12/2022 Otwarte

Ojcostwo, synostwo, braterstwo

1. Choć każdy na swój sposób. Młodszy syn jest klasycznym utracjuszem. Oczekuje spadku, tak jakby ojciec już nie żył. Dostaje to, co chciał. Mówi się, że Pan Bóg karze nas w ten sposób, że pozwala nam działać wedle naszej woli. Młodszy syn bierze pieniądze. Teoretycznie mógłby zrobić z nich dobry użytek. On jednak żyje rozrzutnie, aż traci wszystko. Łatwo przyszło, łatwo poszło. Kończy jak żebrak, ląduje w chlewie. Grzech prowadzi często do spektakularnego upadku. Stracił nie tylko pieniądze, ale i swoją godność. Tak przynajmniej myśli o sobie. Nie czuje się już synem. Czuje się nikim. Kto odwraca się od Boga, ten wchodzi na drogę wiodącą do doliny nicości. Motywy jego nawrócenia nie są zbyt wzniosłe. Nie myśli o ojcu, ale o swoim pustym żołądku. Chce po prostu przeżyć. Tym, co ratuje marnotrawnego, jest myśl o ojcu. Ma nadzieję, że nawet jeśli wyrzekł się go jako swego syna, to nie pozwoli mu zginąć z głodu. Ta nadzieja jest jak lina ratunkowa, która zaprowadzi go do domu.

2. Jest i starszy syn. Również marnotrawny, choć w innym sensie. Jest z ojcem, ale go nie kocha. Nie potrafi wziąć udziału w ojcowskiej radości. Nie cieszy się z powrotu swojego brata. Być może w głębi serca zazdrościł bratu jego grzesznego życia. A może martwi się, że należna mu połowa majątku zostanie uszczuplona. Nosi w sobie zafałszowany obraz ojca. „Mnie nigdy nie dałeś koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi”. Owszem, jest posłuszny poleceniom, ale czuje się w swoim domu bardziej niewolnikiem niż synem. Starszy syn jest obrazem faryzeusza skoncentrowanego na poprawności, na zachowaniu przepisów religii, ale pomijającego jej istotę. A tą istotą jest miłość, więź, współodczuwanie z ojcem, wrażliwość na zagubionego brata. Starszy syn także potrzebuje nawrócenia i odnalezienia swojego miejsca w domu ojca. Potrzebuje lekcji braterstwa, które nie jest możliwe bez przebaczenia. Może potrzebuje wyjścia z rodzinnego domu nie po to, aby żyć z nierządnicami, ale by założyć swój własny dom.

3. Ta przypowieść jest jednak nade wszystko opowieścią o miłosiernym ojcu. Oczywiście w pierwszym sensie chodzi o Boga, ale i my mamy być miłosierni jak Ojciec nasz jest miłosierny. Każdy człowiek jest powołany do ojcostwa lub macierzyństwa. Być ojcem oznacza kochać swoje dzieci takimi, jakie są, z ich błędami i upadkami. Czekanie na powrót, niepokój w związku z odejściem z domu, cierpliwe tłumaczenie im prawd, których nie chcą przyjąć, hojność serca, rozrzutność w miłości, umiejętność wspólnego świętowania. To wszystko i jeszcze więcej składa się na miłość rodzicielską. Jeśli takiej miłości zabraknie w naszym świecie – smutny będzie los marnotrawnych. 

Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl

Ewangelię z komentarzem znajdziesz również na naszym kanale SPOTIFY. Obserwuj, by niczego nie przegapić.

Znajdziesz nas także w Podcastach Google

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Zapisane na później

Pobieranie listy