Nowy numer 19/2024 Archiwum

Marsze sytych i wykluczonych

W sporze między uczestnikami marszów z jednej strony chodzi o zachowanie przywilejów beneficjentów III RP, z drugiej - o większą solidarność społeczną.

Przeciwnicy PiS manifestowali pod hasłem obrony demokracji. Zapewne spora część protestujących szczerze wierzy, że nasz ustrój jest zagrożony. Jednak fakt, że dostrzegli to dopiero, gdy do władzy doszedł PiS, może wskazywać, że dali się oni przekonać politycznym oponentom obecnej władzy. Gdyby rzeczywiście byli tak wrażliwi na standardy demokratyczne, powinny zacząć protestować dużo wcześniej, np. w czerwcu, gdy Platforma z PSL i SLD złamała Konstytucję, przy milczeniu sędziów TK. W czasie ośmioletnich rządów PO były też ku temu liczne powody, chociażby ograniczenia praw opozycji w Sejmie czy sprowadzenie władzy ustawodawczej do roli wykonawcy poleceń rządu.

Nie odmawiając dobrych intencji uczestnikom tego marszu, nie sposób nie zauważyć, że stoją za nim inspiracje polityczne. W rzeczywistości spór dotyczy ustroju Polski, tyle, że w ramach demokratycznego porządku. Na przykład, jedną z cech demokracji liberalnej jest obrona praw mniejszości. Niewątpliwie przeciwnikom PiS chodzi o obronę praw mniejszości, które w III RP stworzyły biznesowo-medialny układ władzy, realizujący interesy ekonomiczne wybranych grup. Jest też inny model demokracji, który opiera się na solidarności społecznej, w której korzyści z sukcesów ekonomicznych powinny być dzielone sprawiedliwie. Właśnie budowanie takiej demokracji zapowiada PiS i to właśnie wzbudza protesty obrońców III RP.

Spór w demokracji jest sprawą naturalną. Także manifestowanie na ulicy jest jak najbardziej akceptowalną formą wyrażania poglądów. Każdy też ma prawo opowiadać się za określonymi modelami demokracji. Problem z obecną debatą polega na tym, że przyjmuje radykalną formę. „Gazeta Wyborcza” rozpętała histerię przeciwko PiS. Na manifestacji pojawiły się np. okrzyki lżące prezydenta: „Andrzej Duda - Kaczyńskiego marionetka”, „Andrzej Duda, oddaj dyplom”. Albo dotyczące polityków PiS: „Szydło do wora”, „Wyrwać Kempę z korzeniami”, „Najwyższa pora pogonić Kaczora”. A w niedzielę wieczorem manifestowali przed domem J. Kaczyńskiego.

Z działaniami PiS również jest problem. J. Kaczyński przyjął bardzo radykalną metodę wprowadzania zmian. W sprawie TK podjął działania na granicy prawa. Mówiąc o wspólnocie, zdefiniował ją jako tych, którzy popierają zaproponowane przez niego zmiany, tym samym wykluczył z niej opozycję. Jego sformułowanie o Polakach „najgorszego sortu”, choć odnosiło się do zdrajców, też nie było najszczęśliwsze, bo można je interpretować tak, że opozycja to zdrajcy, a to już nadużycie. Problem PiS polega m.in. na tym, czy taka strategia pomoże w realizacji celów, czy też spowoduje utratę poparcia środowisk centrowych i zwiększenie oporu przed zmianami. Czy szybkie i radykalne zmiany przy antypisowskiej histerii mediów głównego nurtu nie zostaną odrzucone przez społeczeństwo?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bogumił Łoziński

Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.

Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego