Dlaczego określenie „sprawiedliwy” w odniesieniu do Boga budzi dziś u części wierzących tyle kontrowersji?
Dlaczego określenie „sprawiedliwy” w odniesieniu do Boga budzi dziś u części wierzących tyle kontrowersji? Dlaczego jedynym przymiotem Boga, o którym mielibyśmy mówić, jest miłosierdzie? Być może dlatego, że patrzymy z perspektywy osoby, która czuje się winna. W pochodzącym ze starotestamentalnej Księgi Syracha pierwszym czytaniu tej niedzieli sprawa postawiona jest inaczej. Syrach patrzy z perspektywy człowieka skrzywdzonego, a że w kulturze, w której żył, zdecydowanie więcej do powiedzenia mieli dorośli mężczyźni, pisze o ucisku wobec tych, którzy męskiej opieki byli pozbawieni: o sierocie i wdowie. Ich skrzywdzić było najłatwiej, bo często nie mieli nikogo, kto by bronił ich praw. W podobnej do nich sytuacji bywa jednak każdy, na którego parol zagiął silniejszy od niego, a zwłaszcza któryś z wielkich tego świata. Możnym i wiele znaczącym w świecie wydaje się nieraz, że wolno im więcej. Wszak mają więcej znajomych na odpowiednich stanowiskach, mają dość pieniędzy, by wynająć skutecznych prawników. Bóg tymczasem – mówi Syrach – nie patrzy na układy czy pieniądze. Stanie po stronie pokrzywdzonego niezależnie od tego, kim on jest.
Syrach zwraca w tym kontekście uwagę na jeszcze jedno: na siłę modlitwy człowieka sprawiedliwego. Nie chodzi o to, że Bóg wysłucha każdej jego prośby. Kiedy jednak ten prosi o wzięcie w obronę przed krzywdą – na pewno. Bóg „ujmie się za sprawiedliwymi i wyda słuszny wyrok” – pisze Syrach.
Znając życie i doświadczywszy już różnych sytuacji, można zapytać: kiedy? Kiedy Bóg ujmie się za krzywdzonym i wymierzy sprawiedliwość krzywdzicielowi? Dylemat szczególnie bulwersujący, gdy patrzymy na niewinne ofiary totalitaryzmów i wojen ostatniego stulecia. Dlaczego Bóg zdaje się nie reagować? Odpowiedź znajduje tylko ten, kto patrzy na te niesprawiedliwości z perspektywy wiary w zmartwychwstanie i życie wieczne. Sprawiedliwość zatriumfuje najpóźniej na progu przyszłego życia. A jej wyrazem wcale nie musi być choroba, cierpienia albo czyściec czy piekło, ale sprawienie, że winowajca zobaczy, jak podłym był człowiekiem. I wejdzie na drogę pokuty.
Andrzej Macura W I czytaniu