Nowy numer 15/2024 Archiwum

Antywartości europejskie

Debata w Parlamencie Europejskim o Polsce pokazała przede wszystkim fatalną kondycję Unii Europejskiej.

Choć od debaty na temat Polski w Strasburgu minęło już kilka dni, wciąż jest jednym z głównych tematów politycznych komentarzy i rozmów Polaków. Dołączając się do tych głosów, chciałbym przekazać kilka swoich obserwacji. Przede wszystkim debata w ogóle nie powinna się odbyć. Z co najmniej kilku powodów.

Po pierwsze, konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego w Polsce niewątpliwie istnieje i jest to poważny problem, ale nie na tyle, aby zajmowała się nim UE.

Po drugie, mam wątpliwości formalne. Otóż artykuł 7. Traktatu Lizbońskiego, mówi, że procedurę badania praworządności w danym kraju UE może rozpocząć Rada Europejska. Komisja Europejska, która zdecydowała o wszczęciu takiej procedury wobec naszego kraju, takich uprawnień nie posiada. Może jedynie badać przestrzeganie praworządności przez instytucje unijne.

Wątpliwości budzi też prawo członków Parlamentu Europejskiego do oceniania Polski. Debata pokazała, że w zdecydowanej większości europosłowie nie mają pojęcia o tym, co się w Polsce dzieje, a sytuację w naszym kraju oceniają na podstawie lewicowo-liberalnych mediów, w których obraz Polski jest wypaczony.

Uwagę zwracała też ideologiczno-polityczna perspektywa posłów. Z góry było wiadomo, co powiedzą, w zależności od formacji politycznej, z której pochodzili. Debata w rzeczywistości więcej mówiła o kondycji Unii niż o Polsce. Pokazała głębokie pęknięcie UE, pęknięcie między zwolennikami jeszcze większej integracji a państwami opowiadającymi się za utrzymaniem modelu unii narodów. Ta druga frakcja wyraźnie wspierała Polskę, można było odnieść nawet wrażenie, że uważa nas za lidera takiej opcji.

Frapująca była argumentacja krytyków Polski. Jak mantrę powtarzali sformułowanie o europejskich wartościach, jednak z ich słów można wysnuć wniosek, że chodziło im o wartości wyznawane przez lewicę i liberałów, a za atakiem na Polskę stoi obawa, zresztą słuszna, że nowy rząd w Warszawie będzie promować wartości konserwatywne. Zafrapowało mnie wystąpienie przedstawiciela EPP – czyli europejskiej chadecji. Pan Esteban Gonzalez Pons, mówiąc o wartościach europejskich, wymienił chrześcijaństwo. To szczyt hipokryzji, bowiem ta frakcja dawno porzuciła chrześcijańskie ideały, czego dowodem są głosowania w sprawach światopoglądowych. Nie wiem też, na podstawie jakich zapisów hiszpański eurodeputowany powołuje się na chrześcijaństwo, skoro w Traktacie o Unii Europejskiej odniesienie do naszej wiary w ogóle nie pada, za co odpowiedzialni są również europejscy chadecy. Bardzo zaniepokoiło mnie stwierdzenie Gonzaleza Ponsa, że UE jest „imperium prawa”. To zalatuje totalitaryzmem. Prawo ma służyć przestrzeganiu wartości, pogląd, że prawo jest wartością samą w sobie, wprost prowadzi do totalitaryzmu.

Odnośnie do totalitaryzmu, debata pokazała wielki sukces polityki historycznej Niemiec. Polsce zarzucano tendencję autorytarne, mówiono o nas w kontekście europejskich totalitaryzmów. Jednak gdy posłowie je opisywali mówili o rosyjskim i nazistowskim totalitaryzmie. Przymiotnik „niemiecki” w kontekście zbrodniczych ideologii się nie pojawił.

Na koniec - o Polakach, a konkretnie - o politykach Platformy Obywatelskiej. Wyglądało na to, że debata jest gwoździem do trumny tego ugrupowania, bowiem to oni są postrzegani jako ugrupowanie, które doprowadziło do żenującego sądu nad Polską. Dla Polaków kochających swoją ojczyznę policzkiem były pouczenia, czym jest demokracja ze strony niemieckiej komunistki Gabriele Zimmer, która należała do komunistycznej partii w NRD.

Myślałem, że po tym bulwersującym spektaklu, który poruszył większość Polaków, politycy PO pójdą po rozum do głowy i zejdą z drogi, którą szli targowiczanie. Nie przesadzam, analogie są tu bardzo wyraźne. Platforma jednak konsekwentnie zmierza ku samozagładzie. Po debacie szantażuje polski rząd, że poprze rezolucję PE upominającą Polskę, o ile rząd nie rozwiąże problemu Trybunału Konstytucyjnego, a prezydent Duda nie zaprzysięgnie trzech sędziów TK wybranych przez poprzedni parlamentem głosami PO. Platforma już raz rozgrywała wewnętrzne sprawy Polski przy pomocy obcego państwa. Konkretnie Rosji, gdy Tusk przy pomocy Putina dążył do marginalizacji politycznej prezydenta Lecha Kaczyńskiego, m.in. doprowadzając do rozdzielenia wizyty w Katyniu. Jak wiemy ,zakończyło się to śmiercią L. Kaczyńskiego i 95 osób. PO zachowuje się jakby tego wydarzenia nie było i znów stosuje tę samą metodę. Jednak tym razem cała władza nie jest w ich rękach i prawdy nie da się zmanipulować. Dlatego, licząc się z dalszymi atakami na Polskę ze strony europejskich liberałów i lewicy, przewiduję, że koniec Platformy się zbliża.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bogumił Łoziński

Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.

Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego