Redaktor serwisu internetowego gosc.pl
Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.
Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera
Niemożliwe? A jednak. Właściwie szkoda czasu by wyjaśniać to GOŚCIOM, których z takich czy innych względów wyjaśnienia nie interesują. Ale warto nam samym, Polakom, przy okazji coś sobie uświadomić i zwrócić uwagę co naprawdę się dzieje. No więc jak to z tymi prawdami jest? Oświęcim - piastowskie królewskie miasto w Małopolsce. Prawda? Prawda. KL Auschwitz - niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny założony podczas okupacji tamże. Prawda? Prawda. No więc wszystko jest dla każdego jasne i wszyscy wiedzą o co chodzi. Prawda? Nie prawda. Tak myślą tylko nowo narodzeni, albo GOŚCIE z bardzo daleka. A dla wojennych i powojennych pokoleń Polaków, Oświęcim, pod tą nazwą, to element narodowej świadomości, kodu kulturowego Polaków, mówiący może nawet więcej i bardziej symboliczny niż dajmy na to powstania narodowe z XIX wieku, bo przeżyty osobiście. To słowo kryje w sobie znacznie więcej niż tylko masowe zbrodnie popełniane przez obcych w "Auschwitz". To przede wszystkim największa w historii tragedia narodu polskiego, zbrodnia popełniona na nas samych i innych narodach przez obcych na NASZEJ ziemi, co czyni ją jeszcze bardziej dla nas upokarzającą i tragiczną. To nieporównywalne z niczym co było wcześniej męczeństwo naszego narodu podczas najokrutniejszej z wojen. Ale też i niespotykane bohaterstwo wszystkich którzy w tych skrajnie nieludzkich warunkach zachowali ludzką godność i przeciwstawiali się złu. To ofiara Ojca Maksymiliana, to posługa innych kapłanów ale i zwykłych więźniów często ratujących życie innych, z narażeniem lub poświęceniem własnego. To misja rtm. Pileckiego, działalność polskiego Podziemia, pomoc sąsiadów dla uciekających więźniów, i tych ludzi z całej Polski którzy w ramach zorganizowanej akcji wysyłali więźniom paczki nieraz ratujące im życie. Choć być może zmuszeni byli by doszły pisać na nich adres Auschwitz, było to słowo które nikomu nic nie mówiło, wysyłali je do Oświęcimia. Pod tą nazwą wszystko to zapisało się w świadomości, historii i kulturze polskiej. Stało się częścią naszej narodowej tożsamości. W okupowanej dajmy na to Warszawie, czym jest i gdzie leży Auschwitz mogli wiedzieć co najwyżej ludzie od Kutschery, i na pewno się tą wiedzą przed Polakami nie chwalili. I jeszcze trzy lata temu gdyby ktoś pod Pałacem Kultury zamówił w taksówce kurs do Auschwitz, prawie na pewno usłyszałby od zdziwionego kierowcy pytanie - Dokąd ???
A co mamy teraz? W obronie przed ohydnym kłamstwem przypisującym Polakom odpowiedzialność za zbrodnie Niemców w niemieckim obozie zostaliśmy zmuszeni do używania owszem, zgodnej z historyczną prawdą jego niemieckiej nazwy Auschwitz.To miało uciąć wszelkie wątpliwości i zakończyć temat. Ale wcale nie zakończyło. Stało się za to coś bardzo groźnego. AMPUTOWANO nam w ten sposób część narodowej świadomości jaką był Oświęcim. Ten Oświęcim, z kolczastymi drutami i wieżyczkami strażników. I Ojcem Kolbe na apelowym placu.
I dzieje się coś jeszcze groźniejszego i ohydniejszego. "Ktoś" usilnie próbuje pozbawić Polaków narodowej świadomości i tożsamości W OGÓLE! A także narodowej dumy i godności. Fałszowanie historii i zohydzanie Polski Polakom ma miejsce nie tylko w zarządzanych przez obcych właścicieli "mediach", ale nawet w państwowych muzeach i placówkach kultury opanowanych przez ludzi reprezentujących najwyraźniej interesy GOŚCI. Nie możemy ulegać tej presji i kulturowej dywersji, nawet jeśli perfidnie ukrytej pod płaszczem historycznej poprawności i naukowej ścisłości. Bo w tym akurat przypadku prawda staje się kłamstwem.
Czy z grozą dzieciobójstwa zaznajamiać i oswajać dzieci, czy też zatajać przed nimi prawdę, czekając na dogodniejszy moment kiedy dorosną? Cóż tu każdy odpowiada sobie sam. I rzeczywiście chcąc uniknąć pyszałkowatości i fałszywego z gruntu przekonania, że tylko moje przekonania są jedynie słuszne należy zauważyć, że przestrzeń publiczna jest własnością publiczną, a nie moją własną. A zatem jest to też przestrzeń tych, którzy rzeczywistości pewnych prawd wolą w rzeczywistości nie widzieć albo przynajmniej nie pokazywać swoim dzieciom.
Cóż. Walka o dzieci, walka o przyszłość trwa. Trwa walka o przyszłość naszych dzieci i przyszłość dla naszych dzieci. Trwa walka nie tylko o przyszłość tych które się urodzą i tych które zostaną zabite przed narodzeniem. Trwa również walka o przyszłość psychiki naszych dzieci które szczęśliwie przyszły lub przyjdą na ten świat i dziś ochronione przed tragizmem (zdjęć z) dzieciobójstwa zdecydują się w nim kiedyś uczestniczyć decydując się na dokonanie czynu nieodwracalnego, którego dodatkowym skutkiem, oprócz zabójstwa będzie dożywotnia trauma. Najwygodniej i najbezpieczniej jest jednak myśleć o sobie. Jeśli więc o mnie chodzi, ja pokazałbym i umiał wytłumaczyć aborcyjne zdjęcia swoim dzieciom. Jednak przestrzeni publicznej nie traktuję tak własnościowo jak swoich dzieci. Nie zmuszałbym tych którzy sobie tego nie życzą do oglądania przez dzieci jakichkolwiek okropności tego świata. Z przekonania uważam, że nikogo nie wolno zmuszać do oglądania zdjęć lub rzeczywistości egzekucji, zdjęć lub rzeczywistości mordu jakiegokolwiek rodzaju. Z drugiej zaś strony przestrzeń publiczna nie jest też własnością tych którzy prawdy o tragizmie mordu na dzieciach nie chcą oglądać i nie chcą aby patrzyły na to ich dzieci. Oni zawsze mogą odwrócić wzrok.
Moralnie ma to jeszcze jeden wymiar dotyczący katechizacji młodzieży. Częstym zjawiskiem, które dostrzegłem jest radykalna zmiana poglądów wśród nastolatek. Schemat był z grubsza podobny - w gimnazjum i liceum uczono je o złu, jakim jest aborcja pokazując "Niemy krzyk", po czym pod koniec liceum, albo na studiach dziewczyny (często z opowieści koleżanek) dowiadywały się, że to wcale tak nie wygląda, że to "tylko dwie tabletki", żadnej krwi, a całość wygląda jak trochę bardziej bolesny okres. Między innymi dlatego od dawna zwracam uwagę, że akcje polegające na pokazywaniu rozrywanych płodów są przeciwskuteczne, grają na krótkotrwałym efekcie emocjonalnym. Dziewczyna dostaje dwie sprzeczne informacje, z jednej strony proliferzy pokazujący krew i rozerwane zwłoki, z drugiej radykalne feministki mówiące "aborcja jest ok". Po konfrontacji z relacjami koleżanek, które pojechały do Czech, Austrii czy Niemiec taka dziewczyna prędzej uwierzy feministkom.
Współczesna medycyna łagodzi ból, często dziś umiera się w ciszy, jakby delikatnie zasypiając. Jak więc pokazać dramat śmierci?
Jak pokazać np. śmierć w wyniku palenia papierosów, wypadków samochodowych bo ktoś wypił i jechał po pijaku?
Chcesz pokazać realną, codzienną rzeczywistość ze szpitalnego oddziału? Jak chory umiera, a jego sąsiedzi z sali nawet tego nie zauważają. Bo nic w sumie się z nim nie dzieje. Ot zasypia, za trochę go wywiozą bez jakiś emocji...
Dlatego też granicą dla aborcji w przypadku trwałych i nieodwracalnych zmian jest 22 tydzień, bo wtedy nie dochodzi jeszcze do wykształcenia układu nerwowego, w związku z tym dziecko nie jest w stanie odczuwać bólu.
Faktycznie - dziecko umiera w wyniku wad rozwojowych. Konkretnie jednej - wady polegającej na wyrwaniu go ze środowiska wzrostu i dojrzewania.
No chyba, że uważasz jedno- albo dwumiesięczny organizm ludzki w fazie płodowej za zdolny do przeżycia poza organizmem matki.
Widzę, że argumenty moralne kompletnie do Ciebie nie przemawiają - ale wyjaśnij mi jedno: Jakie do pioruna ma znaczenie, czy zabijane właśnie dziecko odczuwa ból, czy nie odczuwa?
Mówiąc brutalnie... Miałbyś większy komfort psychiczny wiedząc, że gościu, w którego wjechałeś ciężarówką na pasach był kompletnie naprany i nie odczuwał bólu?
Natomiast argument o walce z pornografią przez epatowanie nią - przyznaję Ci całkowitą rację :-)
Nawiasem mówiąc - w czasach gdy Jezus chodził po ziemi, prostytucja była karana śmiercią. Na ulicy - kamienowano takie kobiety. Widok był na pewno drastyczny. W efekcie - wykorzeniono zjawisko? Z kart ewangelii wynika, że nie.
Prostytucji nie wykorzeniono. Wykorzeniono kamienowanie. W większości krajów nie wykonuje się kary śmierci. Zrobiono spory krok w dobrym kierunku. Teraz zdaje się rozpoczyna się dłuższy marsz do tyłu. Rozpoczynając go od skrytobójczego wykonywania wyroków śmierci na dzieciach w łonach matek.
Ale jest niestety druga strona medalu - od czasów zakłócania pogrzebu prof. Dębskiego mi przestała odpowiadać zatwardziałość i ideologiczne zaślepienie niektórych z tych, co te zdjęcia pokazują. A moim krytycznym spojrzeniu utwierdziła mnie pikieta, która była przed Dworcem Głównym w Gdańsku miesiąc temu, w czasie, gdy Gdańszczanie tłumnie przeżywali zamordowanie Prezydenta Adamowicza.
Są takie miejsca i jest taki czas, aby milczeć, a tego niestety pikietujący ze zdjęciami widać nie rozumieją. I to mnie przekonało do odrzucenia takiej formy działań antyaborcyjnych.
ps. średnio mądre jest pikietowanie pod szpitalami, szczególnie tymi, gdzie codziennie toczy sie walka o życie najmłodszych, ale też codziennie tam dzieci (i nie tylko) umierają. I to nie z powodu aborcji. Trzeba mieć odrobinę empatii....
Wiele do myślenia, na temat wrażliwości jednej i drugiej strony, daje to, że przy wejściach do kościołów są organizowane pikiety, jednak nie epatują one drastycznymi zdjęciami a wieszają dziecięce buciki. GN skrupulatnie ignoruje akcję "Baby Shoes Remember"
Wreszcie, co z argumentem podniesionym przez @GODZILLA powyżej - zdjęcia, którymi epatują antyaborterzy nie są zdjęciami aborcji wykonywanych współcześnie w Polsce?
Co do argumentu Godzilla, na ten zarzut fundacja Pro odpowiadała zwykle, że aborcje mechaniczne nadal są wykonywane, na dowód pokazując jedno zdjęcie sprzed 11 lat wykonane w USA.
Widzisz po czym i jak poznaje się lewaka?
Ps. A dzieciom nie wolno fałszować rzeczywistości. Należy po prostu mówić im prawdę.
Najwięcej aborcji na świecie dotyczy bardzo wczesnych stadiów życia płodowego, dlaczego więc środowiska pro-life nie umieszczają na plakatach zdjęć abortowanych płodów w pierwszym, czy drugim tygodniu ciąży? Pewnie dlatego, że mikroskopowe zdjęcia grupy komórek by tak nie szokowały.
Jeżeli zgodnie z prawem w co poniektórych cywilizowanych Merykach morduje się 9 miesięczne dzieci to jak się to oficjalnie wyjaśnia? Mordują obywatela USA ? Czy wycinają zygotę, „płód”???
No, co powiesz?
Widzisz mądralo? Mordować można…ale pokazać na obrazach skutki morderstwa…to już „obraza godności płodu”. Bo biznes ucierpi…a więc płatne trolle o „godności””, o ‘”przeciwstawnych do założeń efektach” itp. Nie raz obserwowałem te żałosne wykrety i na tym forum.
Widzisz @DREMORKU jakie te lewaki są???
Analiza: Czy wystawa "Wybierz życie" rzeczywiście szkodzi dzieciom?
Koronnym dowodem przeciwko wystawie "Wybierz życie" jest jej rzekomy zły wpływ na dzieci. Przedstawiamy analizę jej psychologicznych skutków, ze szczególnym uwzględnieniem percepcji dzieci.
1. Analiza materiału zdjęciowego stanowiącego treść wystawy:
Wystawa składa się z czternastu podpisanych i skomentowanych plakatów, o przybliżonej wielkości dwa na trzy metry. Plakaty przedstawiają dokumentalne zdjęcia ciał abortowanych dzieci oraz martwych ciał ofiar rzezi, ludobójstwa, miejsca pochówku ofiar katastrof i tragedii XX wieku, np. ludobójstwo w Afryce, ludobójstwo Ormian w latach 1915-1923, czystki etniczne w byłej Jugosławii, inne współczesne katastrofy.
Na jednym plakacie umieszczono dwa lub trzy zdjęcia. Najwięcej, osiem plakatów, porównuje aborcję, z innym ww. tragicznym wydarzeniem, np. ludobójstwem. Dwa plakaty związane są wyłącznie z tematem aborcji. Trzy plakaty przeciwstawiają aborcję, dzieciom urodzonym. Jeden obraz dotyczy porównań i powiązań aborcji z problemem eutanazji.
Każdy z obrazów opatrzony jest tytułem lub komentarzem w formie pisemnej, z jasno ukazaną ideą zła, jakim jest zabicie człowieka i dobra, jakim jest życie lub ratowanie go. Komentarz poprzez porównania aborcji do ludobójstwa w sposób wyraźny wskazuje na ocenę moralną zarówno aborcji, jak i innych tragedii. Przekaz zawarty w komentarzu do wystawy informuje, iż aborcja polega na zabiciu ludzkiego życia, a wobec jej masowego charakteru, nie ma różnicy pomiędzy aborcją, a ludobójstwem.
Inna grupa obrazów niejako wytyka sprzeczności polegające na dążeniu do humanitarnego traktowania zwierząt, sprawiedliwego karania przestępców, przy jednoczesnej akceptacji aborcji. Tak więc, zgodnie z ideą obrazu, niekonsekwencją jest karanie sprawcy gwałtu więzieniem, przy jednoczesnym skazaniu na śmierć dziecka, poczętego w wyniku gwałtu. Inna ukazaną niekonsekwencją jest ludzkie traktowanie zwierząt, przy jednoczesnym nieludzkim traktowaniu dzieci.
W dalszej kolejności przedstawione są alternatywy aborcji (można zabić dziecko, ale można też otoczyć je opieką) oraz paradoksy ukazujące dzieci w tym samym wieku, z których jednemu ratuje się życie w klinice neonatologicznej, a inne uśmierca w klinice aborcyjnej.
Przedstawione trzy zdjęcia z częściami ciała abortowanego dziecka w 10 tygodniu życia prenatalnego opatrzono tytułem: „przemoc wobec bezbronnych”. Aborter nazwany został „zbrodniarzem”, a fotel ginekologiczny „miejscem zbrodni”, „ofiarą” zbrodni są szczątki ciała dziecka leżące na dłoni. Komentarz „widzisz zbrodnię – reaguj” wskazuje, iż pokazano tu zbrodnię w tym celu, aby móc reagować wobec niej. Kolejne zdjęcie szczątków dziecka w 11 tygodniu życia, leżącego na dłoni oraz obraz łączący aborcję z eutanazją opatrzone są komentarzami wskazującymi niektóre przyczyny aborcji, w tym wynikające z błędnego wnioskowania, zgodnie z ideą „pro choice”, mogę wybrać życie lub śmierć dla dziecka, ponieważ znajduje się ono w moim ciele; wybór kariery przez rodziców, zamiast urodzenia poczętego dziecka.
Podsumowując, wystawa przedstawia zdjęcia ukazujące ciała abortowanych dzieci w wieku, od 9 do 24 tygodnia życia prenatalnego oraz ciała zamordowanych dorosłych i dzieci, poza kontekstem aborcji. Obrazy w sposób realistyczny ukazują szczątki martwego ciała ludzkiego, oddzielonego od reszty ciała lub uszkodzonego. Zniszczone ciało ludzkie, umieszczone na dłoni, wskazuje na niewielkie rozmiary tego ciała, co jednoznacznie wskazuje na to, że są to ciała dzieci. Komentarz oraz niektóre zdjęcia przekazują informację, iż dzieci te zostały zabite przez zbrodniarza oraz jednoznacznie przedstawia ich śmierć jako zło.
Zaprezentowano zdjęcia z wystawy w formacie A4, dziewczynce w wieku siedmiu lat. Komentarz dorosłego informował, iż na świecie niektórzy ludzie mordują siebie nawzajem. Robią tak na wojnie, ale też zabijają tych, którzy nie potrafią się obronić, np. bardzo małe dzieci. Dziecko uważnie słucha komentarza osoby dorosłej, która negatywnie ocenia zabijanie, informuje też o własnej postawie przeciwnej zabijaniu. Dziewczynka ogląda wszystkie zdjęcia kilkakrotnie. Jest spokojna, ciekawa. Gdy dorosły chce zabrać zdjęcia po pierwszym przeglądzie zdjęć, delikatnie je przytrzymuje i ogląda jeszcze raz. Jednakowo uważna przy zdjęciu dziecka zabitego w Afryce, jak i w wyniku aborcji. Dopytuje o przyczyny śmierci. Ogólna odpowiedź, że zabija się dla pieniędzy lub z powodu lęku nasyca potrzebę informacji. Nie dopytuje się o szczegóły procedury aborcyjnej, ani o przyczyny dla której rodzice, czy lekarz decydują się na aborcję. Mając przestrzeń na swobodną rozmowę, dziewczynka wyraża swoje odczucia w formie poglądów: ”To właśnie dobrze, że zrobili tę wystawę, bo dzieci mogą się dowiedzieć, żeby tak same nie robiły w przyszłości”. „Ktoś, kto zabija te dzieci może przyjść, zobaczyć te dzieci i więcej tego nie robić”. Po kilku minutach odchodzi do poprzedniej aktywności: odrabia lekcje, wykonując rysunek. Przez pierwsze kilka minut wraca do tematu zdjęć, w formie coraz bardziej przetworzonej, np. „Najstraszniejsze jest to, że ktoś kogoś zmusza, żeby to robić.” Po około 15 minutach dziecko całkowicie skupione na innej aktywności.
Wnioski
Przedstawiono zdjęcia abortowanych dzieci w wieku od 9 do 24 tygodnia życia prenatalnego oraz ciała ludzi zamordowanych poza kontekstem aborcji. Dokumentalne obrazy realistycznie ukazują szczątki martwego ciała ludzkiego. Komentarz oraz zdjęcia jasno przekazują ideę zła, jaką jest zabijanie. Ukazuje też alternatywę dla aborcji, jaką jest przyjęcie dziecka.
Oglądanie zdjęć z wystawy przez dzieci w wieku poniemowlęcym, przedszkolnym, młodszym szkolnym , szkolnym i w wieku dorastania nie stanowi urazu i zasadniczo nie jest zagrażające. Jest natomiast źródłem przeżyć bezpośrednio związanych z własnym doświadczeniem oraz przeżyciami i reakcjami rodziców.
Im dziecko młodsze, jego reakcje w większym stopniu zależą od reakcji rodziców.
Dzieci do trzeciego roku życia nie rozumieją czym jest martwe ciało i śmierć. Reakcje dzieci do trzeciego roku życia na zdjęcia martwych ciał zależą wyłącznie od reakcji rodziców.
Dzieci bezbłędnie odczytują stan emocjonalny rodziców. Gniew rodziców może wywołać reakcję lękową. Jednak będzie się ona wiązała z samym rodzicem, nie zaś wystawą.
Brak opieki rodziców, zaniedbanie lub przemoc jest dla dzieci źródłem lęku, który w swej istocie jest lękiem przed śmiercią. Dzieci zaniedbane, doświadczające przemocy silniej przeżywają cierpienie, krzywdę, śmierć, ponieważ same częściej czują się zagrożone. Jednak obserwacja zdjęć nie stanowi urazu.
Dzieci w wieku przedszkolnym mogą oczekiwać wyjaśnień od osób bliskich. Sposób wyjaśnienia przez dorosłych kwestii aborcji, zasadniczo wpłynie na sposób przyjęcia przez dziecko treści wystawy. Dziecko nie jest jednak w pełni zdolne do przyjęcia i zrozumienia wszystkich aspektów zabijania, śmierci i cierpienia.
Dzieci w wieku młodszym szkolnym i szkolnym, wnikliwie postrzegać mogą prezentowany na wystawie materiał. Jednakże potrzebują wyjaśnień dorosłych na temat jego treści oraz oceny moralnej oglądanych treści. Mogą w tym celu zadawać pytania oraz na podstawie odbioru wystawy przez ich dorosłych, mogą same dokonywać własnych ocen.
W wieku dorastania temat śmierci, aborcji, przemocy jest przez młodzież chętnie podejmowany i dyskutowany. Zdolność do myślenia logicznego i abstrakcyjnego, krytycyzmu, pozwala na wyszukiwanie niekonsekwencji w zachowaniu dorosłych. Równocześnie poszukuje duchowych i moralnych autorytetów. Temat aborcji przedstawiony na wystawie, dostarcza dla tej dyskusji potrzebnych informacji.
Burzliwa sfera emocjonalna wieku dojrzewania ma znaczący wpływ na ocenę umysłową. Poczucie wartości i afirmacji, które powstaje poprzez więź z osobami znaczącymi, ma bezpośredni wpływ na zdolność afirmacji innych, zdolność empatii z cierpiącymi lub skrzywdzonymi oraz stosunek do aborcji.
Na podstawie obserwacji dziecka siedmioletniego, oglądającego zdjęcia z wystawy, nie stwierdzono zaburzonych reakcji emocjonalnych. Dziecko w dość dużym stopniu polega na komentarzu dorosłych, który pozwala na zrozumienie przedstawianych treści.
Percepcja wystawy wywołać może negatywne uczucia niechęci i wstrętu, które to reakcje są adekwatne do tematu zdjęć.
Osoby, które bezpośrednio doświadczyły problemu aborcji, poza uczuciami wstrętu, dodatkowo przeżywać mogą uczucia żalu, gniewu, winy.
U osób, które doświadczyły aborcji, ale stosują wobec tego faktu mechanizmy obronne, np. zaprzeczania, wyparcia, racjonalizacji, i inne, przeżywać mogą szczególnie silnie uczucia gniewu i lęku, z powodu naruszenia tych mechanizmów i związanego z tym zagrożenia. Mechanizmy obronne oraz gniew i lęk nawzajem regulują swoje działanie, dlatego nie stanowią one zagrożenia dla jednostki. Natomiast zagrożenie takie pojawia się w sytuacji silnego zaprzeczania. W przypadku zaprzeczania całego systemu rodzinnego może dojść do nasilenia lęku aż do rozpadu psychotycznego.
Uczucia wstrętu pozwalają na: emocjonalne oddzielenie od zmarłego, przeżycie żałoby, akceptację faktu umierania, przy braku akceptacji zabijania, pragnienie życia i szacunek wobec niego.
Wystawa może okazać się trudna do przyjęcia dla niektórych osób ze względu na powszechną niechęć wobec tematu śmierci i aborcji, które uznawane są za społeczne tematy tabu. Źródłem tematów zakazanych są zbrodnie, czyny obciążające winą, które nieujawnione mają wpływ na życie jednostek, tyle że w sposób nieświadomy.
Opinię sporządziła:
Beata Rusiecka - psycholog, psychoterapeuta Międzynarodowego Instytutu Badań i Terapii Strat Ciąży i Przemocy wobec Dziecka (IIPLCARR), Przedstawiciel Krajowy Międzynarodowego Stowarzyszenia Doradców Żywa Nadzieja (IHACA), Członek Rady Naukowej Mont Joy College, Kanada (placówka naukowa i szkoleniowa w zakresie przemocy, zaniedbania i strat ciąży.
źródło: www.stopaborcji.pl
Zło zawsze było obecne. I zawsze w różne ubrane formy i postaci. Ten co Kusił Ewę, był już zdaje się przed nią lub przynajmniej pojawił się w tym samym czasie, co człowiek na ziemi. I jest nadal zarówno w decyzji o zabijaniu dzieci jak i sodomii, jak i w pornografii. Pytanie jak dzieci przed złem chronić. Zakazując im patrzeć? Czy mądrze tłumaczyć? Co dobro a co zło.
Fragmenty opinii psychoterapeutki p. Beaty Rusieckiej, które zamieściłem powyżej zamieszczone były i w całości dostępne są na:
http://www.fidesetratio.pl/pl/39248/0/Plakaty_antyaborcyjne.html
„Schemat był z grubsza podobny - uczono je o złu, jakim jest aborcja pokazując ……., po czym dziewczyny (często z opowieści koleżanek) dowiadywały się, że to wcale tak nie wygląda[…]”
Schemat zawsze jest ten sam! Na początku zmienić słownictwo na ładnie brzmiące, łagodniejsze, takie łatwiej przyswajalne. Zamiast ‘zabijać dziecko’ zacząć mówić ‘dokonywać aborcji’, zamiast ‘dziecko w łonie matki’ mówić i pisać ‘płód’. Zamiast człowiek, myśleć embrion zarodek. Później zmiany są w istocie łatwiejsze do zaakceptowania, (choć sumienie wcześniej czy później dopomni się o prawdę). A przynajmniej sprawa jest podatniejsza na społeczną publiczną dyskusję, nie zamykającą się w jednoznacznym: Nie zabijaj. Inna sprawa, że cywilizacja popycha nas raczej w kierunku rozumieć niż czuć. Właśnie. Cywilizacja. Istnienie cywilizacji życia i cywilizacji śmierci jest faktem, od zawsze. Podobnie jak faktem jest, że końcem każdej cywilizacji śmierci była, jest i zawsze będzie śmierć cywilizacji. Sparta, Aztekowie, Rzym, niemiecka III rzesza, sowiecki komunizm, obecna dwudziesto-pierwszo wieczna wersja eugeniki. Każdy kto za miecz śmierci sięga, ten od tego miecza śmierci ginie. A razem z nim również ci, którzy niby cicho i w milczeniu stali sobie tylko obok, rozmawiając o tym czy patrzeć czy też nie. Ciekawym jest fakt, że upadek każdej jednej cywilizacji, zawsze bez wyjątku, poprzedzała bezpośrednio degradacja definicji miłości bliźniego, deprawacja i degradacja naturalnych praw moralnych i etycznych. Profanacja, deprawacja i degradacja prawa do życia. A żeby to życie mogło istnieć musi być zapewniony nieprzerwany proces mnożenia – rozmnażania.
Jako ludzie funkcjonujemy w oparciu o pojęcia, jesteśmy więźniami pojęć, jesteśmy na owe pojęcia skazani. Pojęcia to zarówno, słowa, wyrazy jak i iluzoryczny lub przywoływany ze wspomnień, obraz tego z czym owe wyrazy nam się kojarzą. Forma przedstawienia śmierci ma zatem pewne znaczenie. Lecz nie przeceniałbym tego faktu. W przeszłości ukazywano ją jako zakapturzoną postać z kosą, lub symbolicznie jako czaszkę ze skrzyżowanymi piszczelami. Lecz symbol śmierci to nie to samo, co obraz okrucieństwa śmierci nienaturalnej, bo wymuszonej wolą i decyzją człowieka. Jak zobrazować, jak pokazać nastolatkom moją rozpacz po utracie mojego dziecka nienarodzonego, nie z mojej lub żony winy, ale z woli Boga? Jak ją nazwać? Ja nie umiem. Ja potrafię tylko wciąż jeszcze czasem płakać. Płakać czasami wciąż jeszcze, po ponad dwudziestu latach.
Wiem tylko tyle, że nigdy nie zabronił bym swojemu dziecku spojrzeć na okrucieństwo i dramat zabitego dziecka. Nie zmuszałbym go do tego, lecz gdyby spojrzało w tamtą stronę, dokładnie wiem co bym mu powiedział i jak wytłumaczył różnice pomiędzy życiem i śmiercią nie naturalną.
Szkoda że dyskusja potoczyła się w kierunku słów i obrazów zamiast w kierunku uczuć towarzyszących życiu i śmierci dzieci. Sam też się do tego nie mało przyczyniłem.
A tymczasem ona po wzięciu tabletki widziała troszkę większą miesiączkę. I o tym opowie koleżance.
Naprawdę, nie uważam za skuteczne działań proliferów, stojących z krwawymi plakatami pod szpitalami, gdy nastolatki na grupach na facebooku wymieniają się sposobami na tanie i legalne zdobycie leków wczesnoporonnych w sposób, jakby wymieniały się zadaniem domowym z matmy. Tym bardziej, że receptę wystawi bez podejrzeń nawet weterynarz.
Jak edukacja seksualna „przysłużyła się” Wielkiej Brytanii
„Więcej edukacji seksualnej, a problem niechcianych aborcji rozwiąże się sam” – kłamią organizacje proaborcyjne w Polsce, chcąc wprowadzać powoli seksualizującą edukację według standardów WHO. Edukację nie opartą na wierności i szacunku do drugiego człowieka, a omawianiu środków antykoncepcyjnych i wmawianiu dzieciom oraz młodzieży, że mogą podejmować współżycie, o ile się zabezpieczą.
Jak wygląda społeczeństwo, gdzie seksualizująca edukacja od jakiegoś czasu jest faktem? Wystarczy spojrzeć na zatrważającą liczbę aborcji wśród nastolatek w Wielkiej Brytanii. W 2010 roku prawie 40 tysięcy brytyjskich dziewczynek dokonało aborcji! Dla ponad 5 tysięcy dziewcząt była to co najmniej druga aborcja w życiu. Dla trzech młodych dziewczyn była to już ich… siódma aborcja!
Aborcje nastolatek stanowią 20% wszystkich zabójstw dzieci w Wielkiej Brytanii. To gigantyczny rynek dla prowadzących dochodowy biznes aborcjonistów. Eksperci mówią, że aborcja stała się tam już „stylem życia”. Jak to możliwe, że w ogóle do czegoś takiego doszło? Niestety, w dużej mierze jest to wina zajęć, podczas których wmawia się dzieciom, że współżycie jest zawsze czymś dobrym, o ile dobierze się „odpowiednie” środki antykoncepcyjne, a zabicie człowieka jest prawem kobiety.
Wielka Brytania nie jest jedynym państwem, w którym dzieci i młodzież krzywdzi się seksualizującą edukacją. W ostatnim referendum wśród najmłodszych Irlandczyków, w grupie wiekowej 18-24, poparcie dla dzieciobójstwa wyniosło prawie 90%! – tym między innymi poskutkowała antykoncepcyjna mentalność i mówienie na zajęciach o „prawie wyboru”. W Paryżu natomiast co trzecia licealistka zażywała już pigułki poronne, a co dziesiąta ma za sobą aborcję. W Ontario w Kanadzie prawie co piąta nastolatka w wieku od 15 do 19 lat miała przynajmniej jedną aborcję.
Dlatego też do końca roku szkolnego uświadamiamy licealną młodzież, że aborcja jest morderstwem. Z wyżej wymienionych powodów spotkamy się z agresją i oporem aborcjonistów. Dziewczynę, zrywającą z samochodu przyklejone przez aborcjonistkę hasła z mową nienawiści okrzyczano, życząc jej gwałtu. Biorąc jednak pod uwagę fakty z krajów sąsiednich, właśnie młodzieżą licealną trzeba się zająć.
Z najnowszych badań wynika, że odsetek ciąż wśród nastolatek w Wielkiej Brytanii spadł o 42,6 proc., kiedy rząd zaprzestał finansowania edukacji seksualnej. O zaskakujących dla liberałów rezultatach badań poinformowała brytyjska gazeta Catholic Herald.
Badacze David Paton z Nottingham University Business School i Liam Wright ze the School of Health and Related Research na Uniwersytecie Sheffield porównali dane z okresu przed obcięciem funduszy na opartą na nauce stosowania środków antykoncepcyjnych edukację seksualną oraz po zlikwidowaniu finansowania. Rezultat swoich badań opublikowali w The Journal of Health Economic.
Wielka Brytania została zmuszona w ostatnich latach do wprowadzenia cięć budżetowych. Objęta nimi została m.in. edukacja seksualna oraz system kontroli płodności.
Celem badania było „sprawdzenie, jaki wpływ mają redukcje w lokalnych wydatkach na jeden szczególny cel zdrowia publicznego: zredukowanie ciąż wśród nastolatek”.
Paton i Wright wraz ze współpracownikami skorzystali z danych statystycznych ze 149 miast za lata 2009-2014 i okazało się, że po zlikwidowaniu finansowania edukacji seksualnej, odsetek ciąż wśród nastolatek spadł o 42,6 procent. Z tego płynął prosty wniosek: zaprzestanie finansowania z pieniędzy podatników koncentrującej się na antykoncepcji edukacji seksualnej w szkołach w rzeczywistości sprawiło, że mniej nastolatek zachodziło w ciążę.
A co do oglądających obraz małych dzieci - może im zrujnować psychikę na długo. Pamiętam z dzieciństwa (dość wczesnego) - weszłam do pokoju, gdzie rodzice oglądali jakiś wojenny film. Czarno-biały, ale akurat była scena, gdzie ktoś ginął - dość realistyczne to musiało być. Parę miesięcy śniło mi się to po nocach i bałam się. Rodzice tłumaczyli, wyjaśniali - nic nie pomogło. Trauma na jakiś czas pozostała. Mam 60 i do dzisiaj to pamiętam.
Gdy zobaczyły, co się działo, wracały bijąc się w piersi …
A my patrzeć nie chcemy! My sobie nie życzymy. Bo trauma moja, albo trauma moich dzieci ważniejsza od tragedii mordowanych dzieci. Bo bilbordy brzydkie, rozpraszają kierowców. Bo w rzeczywistości te mordy wcale tak okrutnie nie wyglądają – tabletka, miesiączka i po sprawie. My dziś nie chcemy patrzeć! To nie nasza sprawa!
Tamci, którzy wtedy patrzyli, odchodząc bili się w piersi choć gwoździ nie wbijali. Wiedzieli, że są winni bo za daleko i za cicho stali.
Dziwi mnie ta dziwna wrażliwość wielu. Wrażliwość na obrazy. Wrażliwość, która mordu dzieci nie potrafi znieść odrazy.
PS. Zadaje sobie pytanie czy na łamach katolickiego tygodnika, artykuły komentują tylko wierzący katolicy? Wstęp tu co prawda nikomu nie zabroniony. A zatem czy nasza katolicka wiara zawiera rzeczywiście tak ogromnie szeroki zakres wrażliwości na zło mordu dzieci, czy tylko wrażliwości na obrazy tego zła? A może, po prostu gość ma dużo gości?
Wiesz dlaczego kobiety decydują się zabijać swoje własne dzieci. Bo nie chce i nie musi na to patrzeć. Nie chce i nie musi patrzeć jak zabija własne dziecko. Nie chce o tym myśleć, nie chce pamiętać. Tylko, że to się nie udaje, bo ... sumienie nie daje. Patrzeć ... Można próbować nie patrzeć ...
Nie przeczę, być może kogoś to przekonało, tak samo, jak można strachem przekonać dziecko, by nie podjadało cukierków, bo jak zje cukierka, to mu diabeł zęby powyrywa. Ale wątpię, by taka metoda wychowawcza była skuteczna na dłuższą metę. Tak samo jest z krwawymi zdjęciami, zwolenników aborcji nie przekonają, dziewczyny planujące aborcję wiedzą, że wygląda ona inaczej, chyba jedynymi, którym te plakaty służą są sami proliferzy.
A wracając do tłumu. Wielu podnosi taką narrację, nawet księży na kazaniach: Ten tłum który machał palmami i krzyczał Hosanna, kilka godzin później wrzeszczy ukrzyżuj. Zaobserwowane zjawiska w psychologii tłumu potwierdzają, że łatwiej podłączamy się do zachowań większości. Stary pewnik jak świat. Jednak tłumy, również w tamtym czasie w Jerozolimie, nigdy nie są jednolitą masą. Tłumom, które witając wjeżdżającego do Jerozolimy Nauczyciela wykrzykiwały Hosanna zapewne towarzyszyli i tacy, którzy nie byli tym faktem zachwyceni. Oczywiście masz całkowitą rację Jezus nie chciał i to pewne aby go broniono mieczem, pałką czy kamieniem. Nie miałby jednak zapewne nic przeciwko, gdyby ten tłum krzyczał: Pozwól żyć! Myślę, że warto zastanowić się również nad tym, że w tłumie który krzyczał Ukrzyżuj! Stała również Jego matka, Jego uczniowie, bliscy. Kłamstwem jest sama myśl, że oni też mogli tak krzyczeć. Oni nawet jeśli krzyczeli Pozwól żyć! – zostali zagłuszeni, zakrzyczani. Przez kogo? Czy w tym tłumie wołającym Ukrzyżuj wszyscy mieli jakiś problem z Jezusem? Jakąś do niego pretensję, jakiś żal? Część tak. Jednak większość była po prostu zmanipulowana. Przekupiona mamoną i ogłupiona wrzaskiem złości. Dziś z obroną życia jest podobna sprawa. Dziś nikt w zwolenników aborcji kamieniami nie rzuca, ręki na nich nie podnosi. Przepraszam lecz czy ty się dziwisz, że dziś garstka chce krzyczeć i nieść transparenty „Pozwól żyć!”. Dziwisz się że broniąc życia nie chce dać się zagłuszyć?
Pozdrawiam
Pojawił się artykuł. ... wywołał burzę komentarzy. Spora część internatów popierała pomysł, byli jednak i przeciwnicy"
Ponad 100 komentarzy, a ja zadaje sobie pytanie co z tego wynika? Czy sam fakt sprokurowania, uruchomienia społecznej debaty, fakt biernego lub czynnego uczestnictwa w tej debacie po określonej stronie jest jakąś namiastką aktywności pro live? Być może. Warto jednak pokusić się o więcej.
Natomiast wyjątkiem od zakazu aborcji jest sytuacja nienarodzonego dziecka chorego, a tutaj taki cukierkowy przekaz raczej skłoni ku aborcji.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.