Nowy numer 17/2024 Archiwum

Wybory samorządowe: nikt nie otwiera szampana

Oficjalnie wszystkie urgupowania mówią o swoim sukcesie. W rzeczywistości nikt nie ma powodów do euforii.

Wybory samorządowe Anno Domini 2024 za nami. Przy frekwencji na poziomie 51,5 proc., zgodnie z wynikami sondażowymi, w wyborach do sejmików najlepszy wynik w skali ogólnopolskiej osiągnęło Prawo i Sprawiedliwość (33,7 proc.), wyprzedzając o 1,8 punktu procentowego KO (31,9 proc.). Trzecie miejsce zajęła Trzecia Droga (13,5 proc.), tuż za podium wylądowała Konfederacja (7,5 proc.), a piąta lokata przypadła Lewicy (6,8 proc. głosów). 

Oficjalnie każdy będzie przedstawiał swój wynik jak sukces. PiS mówi o kolejnych wygranych wyborach, KO, zwraca uwagę, że po raz kolejny zmniejszył dystans do ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego i wysokich wygranych swoich kandydatów w największych miastach, Trzecia Droga podkreśla fakt silnego mandatu trzeciej siły w polskiej polityce, itd, itd. W rzeczywistości jednak na otwieranie szampana nie może pozwolić sobie nikt. Bo, jeśli przyjrzymy się wynikom poszczególnych ugrupowań w szerszym kontekście, okazuje się, że polska polityka jest w fazie silnego chaosu.

Prawo i Sprawiedliwość po stronie plusów może odnotować najwyższe poparcie i wynik niemal identyczny jak w wyborach samorządowych w 2018 r. (wówczas PiS poparło 34,1 proc. głosujących). Ten minimalny spadek to bez wątpienia największy z sukcesów PiS w tych wyborach, bo po utracie władzy centralnej jesienią utrzymanie tak wysokiego poparcia w kolejnych wyborach jest nie lada wyczynem. Równo dwa miesiące temu wiele osób wieszczyło sromotną klęskę Prawa i Sprawiedliwości, a Tomasz Lis prorokował, że do kwietnia poparcie rządzącej przez ostatnie 8 lat partii spadnie do 20 proc. Nic takiego się nie stało, PiS osiągnął wynik taki, jak sześć lat temu. Cieszyć się jednak na Nowogrodzkiej nie ma z czego, bo już na poziomie regionalnym ugrupowanie Kaczyńskiego utraciło zwycięstwo w trzech województwach (w porównaniu z 2018 utrata dolnośląskiego, śląskiego i mazowieckiego). PiS nie jest też dziś w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy niezły wynik w kwietniowych wyborach to efekt zmiany narracji na mniej agresywną czy po prostu dużego zawodu pierwszymi miesiącami rządów koalicji KO-TD-Lewica.

Koalicja Obywatelska ustami premiera Tuska ogłosiła, że w kwietniu powtórzył się 15 października i cieszy odrabianie strat do PiS. Ale czy główna siła rządząca może interpretować ten wynik jako sukces? To raczej żółta kartka, bo po jesiennym zwycięstwie przy spektakularnej frekwencji, kierownictwo KO mogło oczekiwać silnej fali wznoszącej. Tak, jak po zwycięstwie Andrzeja Dudy w 2015 r. fala wyniosła do władzy kilka miesięcy później PiS, tak "koalicja 15 października" (dla jednych) czy "rząd 13 grudnia" (dla drugich) nie wykorzystała tej zwycięskiej emocji. Różnica między wyborami z 2015 r., a tymi z 2024 jest jednak istotna: PiS szedł do wyborów z wizją, której symbolem było przezwyciężenie "niedasizmu" ówczesnego rządu PO-PSL. Pierwsze miesiące po przejęciu rządów przez koalicję KO-TD-Lewica to raczej zwijanie wielkich projektów infrastrukturalnych jak CPK, długa lista niedotrzymanych obietnic ze 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów i próby przywrócenia praworządności przez chaos niepraworządnych decyzji. Dla ugrupowania Donalda Tuska to wyraźny sygnał, że na dłuższą metę nie wystarczy uśmiech uśmiechniętej Polski na banerach i bycie nie PiSem. Polacy oczekują czegoś więcej. I, o ile ten zawód nie przysporzył wyborców Prawu i Sprawiedliwości, to znacząco zdemobilizował elektorat rządzącej koalicji, który jesienią stał po nocach przed lokalami wyborczymi, by odsunąć od władzy partię Kaczyńskiego.

Trzecia Droga obroniła swoje miejsce na podium (pojawiały się ostatnio sondaże sugerujące jej spadek na miejsce czwarte), ale 13,5 proc. koalicyjnego bloku ruchu Hołowni i PSL trudno odczytywać jako realny sukces w sytuacji, gdy w poprzednich wyborach samorządowych PSL samodzielnie zgarnęło 12,1 proc. poparcia. Z pewnością Trzeciej Drodze nie służy wewnętrzna sprzeczność koalicji, która składa się z ucieleśniającej twarde ekologiczne postulaty Polski 2050 i reprezentującego środowiska rolnicze (wściekłe na unijny Zielony Ład) PSL. Okazuje się bowiem, że to, co ładnie współgrało w kampanii parlamentarnej, zaczyna iskrzyć w codzienności, gdy podejmować trzeba decyzje mające bardzo konkretne przełożenie na rzeczywistość. Tutaj już nie broni się zasada "dla każdego coś miłego" - coś miłego dla wyborców "wrażliwych klimatycznie" oznacza wściekłość twardo stąpających po ziemi rolników.

Lewica z wynikiem niemal identycznym jak pięć i pół roku temu nie może mówić o sukcesie, ale o stagnacji. Okradziona przez KO z postulatów obyczajowych, a przez PiS z socjalnych, wydaje się być bytem trwale okaleczonym na polskiej scenie politycznej i - o ile nie wydarzy się coś kompletnie nieprzewidywalnego - najprawdopodobniej będzie w najbliższych latach skazana na egzystencję przypominającą ni to życie, ni śmierć, z poparciem jedynie najtwardszego, ideowego elektoratu.

Trudno z poprzednimi wyborami samorządowymi zestawić obecny rezultat (7,5 proc.) Konfederacji, bo ta, jako taka w 2018 r. nie startowała. Samodzielny w 2018 r. Ruch Narodowy zgarnął wówczas marne 1,5 proc. głosów. 5,6 proc. głosujących poparło w tamtych wyborach ruch Pawła Kukiza i wydaje się, że spora część tego elektoratu dziś wspiera Konfederację, która znacznie intensywniej akcentuje postulaty wolnorynkowe niż narodowościowe. I chyba jedynie Konfederaci mają powody do umiarkowanego zadowolenia - bez "bonusu jesiennego zwycięzcy", konsekwentnie trzymając dystans zarówno do koalicji rządzącej jak i Prawa i Sprawiedliwości, budują mozolnie i małymi krokami swój elektorat. Ale i tutaj o wielkim sukcesie mowy nie ma.

I chociaż wiadomo, kto w tych wyborach zdobył najwyższe poparcie, bardzo trudno jednoznacznie wskazać zwycięzców. Aby to zrobić, należałoby najpierw zdefiniować kryteria zwycięstwa. A te po pierwsze będą inne dla każdego z ugrupowań. A po drugie za każdym z pozytywów ciągnie się jakieś poważne "ale".

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera