Nowy numer 17/2024 Archiwum

Czy CPK wyprowadzi nas z ery plemiennej?

Wobec płynących ze strony rządu wyraźnych sygnałów niechęci wobec projektu CPK, coraz większego zasięgu nabiera oddolny ruch #TAKdlaCPK. Niezależnie od skuteczności akcji, ten ruch niesie ze sobą sporo nadziei. Nie tylko dla centralnego lotniska i szybkiej kolei. Dla przyszłości Polski. Bo pokazuje, że obok toczącej się od lat walki partyjnych plemion wyrosło nowe pokolenie Polaków, dla których ważniejsze od politycznego szyldu są konkretne, prorozwojowe rozwiązania

Nie jest tajemnicą, że jedną z głównych osi narracji obecnie rządzącej koalicji w kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi był postulat „zaorania” projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego. Celowo używam tutaj tej agrarnej metafory, bo pasuje jak rzadko kiedy do tego co działo i dzieje się wokół CPK. Nie tylko dlatego, że samo lotnisko ma być zlokalizowane na ornych gruntach wokół Baranowa, ale również dlatego, że skala krytyki jaka spadła na projekt –głównie ze strony polityków KO i Trzeciej Drogi – była ogromna i nie brano pod uwagę żadnych modyfikacji projektu, jedynie jego wyrzucenie do kosza.

Trudno chyba znaleźć znaczącego polityka obu tych frakcji, który na jakimś etapie kampanii nie mieszałby tego projektu z błotem, a prym wiedli w tej kwestii m.in. sam obecny premier Donald Tusk, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (ze swoją słynną uwagą, że po co CPK, skoro mamy lotnisko w Berlinie), Marcin Kierwiński (który już po wyborach wprost deklarował, że CPK nie powstanie) czy Michał Gramatyka. CPK nazywano (i nadal nazywa się) „megalomanią PiSu”.

Już po wyborach zaczęto wysyłać wyraźne sygnały, że taka linia będzie realizowana. Jednym z najwyraźniejszych przykładów było mianowanie na funkcję pełnomocnika rządu ds. CPK Macieja Laska – jego zdeklarowanego przeciwnika i, do zeszłego czwartku, wiceszefa parlamentarnego zespołu ds. przeskalowanych inwestycji publicznych i przymusowych wywłaszczeń, którego już sama nazwa pokazuje, że celem jest sabotowanie projektu budowy centralnego lotniska i szybkiej kolei. Zespołu, którego skład w całości stanowią posłowie KO, którzy – jak sądzę – kiedyś będą się tej aktywności wstydzić. Również do rady nadzorczej i zarządu spółki powołanej do budowy CPK powołano osoby niechętne realizacji projektu.

„Zaoranie” przez przeczekanie

Donalda Tuska mogły zaskoczyć już pierwsze wyniki sondażowych badań przeprowadzonych po wyborach, z których wynikało, że Polacy w większości oczekują kontynuacji budowy wielkich projektów, realizowanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy. A skoro tak było, to postanowiono sprawę załatwić nieco inaczej. Już nie „na ostro”, ale powolnym przekonywaniem opinii publicznej, że projekt jest zły. W takim duchu narrację prowadziły sprzyjające rządzącej koalicji media, w tym przede wszystkim przejęta przez nową większość parlamentarną TVP (tu słynne jednostronne materiały programu „19:30” czy tzw. debata w TVP INFO, do której zaproszono czterech przeciwników CPK i jednego zwolennika, któremu w całym programie pozwolono na wypowiedzi o łącznej długości 4 minut i 8 sekund). Przy czym argumentami przeciwko wielkiemu projektowi infrastrukturalnemu były grzane tygodniami przykłady w stylu oczywistego błędu pisarskiego w wycenie jednej z nieruchomości, czy niepotrzebnej dotacji na renowację ołtarza w miejscowym kościele, przy jednoczesnym kompletnym przemilczaniu mnóstwa korzystnych dla CPK analiz ekspertów rynku lotniczego oraz wielostronnicowych ekspertyz najbardziej prestiżowych firm consultingowych świata, zamawianych przez wszystkie kolejne rządy od 2003 r. (od SLD, przez PO-PSL, po rząd Zjednoczonej Prawicy).

Drugą strategią na przeczekanie wzmożonego zainteresowania Polaków realizacją Centralnego Portu były deklaracje podjęcia decyzji po przeprowadzeniu audytu, o którym słyszymy już od października. Rzecz w tym, że – jak poinformowała przed tygodniem minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz – audyt taki do dziś się nie rozpoczął, gdy ruszy potrwa trzy miesiące, a po nim planowany jest kolejny audyt, znów trzymiesięczny. Równocześnie pełnomocnik Lasek w swoich publicznych wystąpieniach wypowiadał się tak, jakby decyzja już zapadła, dając poważne powody do obaw, że cały audyt ma być jedynie podkładką do wspomnianego „zaorania” projektu.

Takie działania doprowadziły jednak do tego, że w przestrzeni mediów społecznościowych zaczęli intensywniej wypowiadać się eksperci, z których zdecydowana większość wyraźnie popiera projekt budowy lotniczo-kolejowego portu, argumentując swoje stanowisko twardymi danymi. Symbolem tego ruchu stał się aktywny na platformie X (dawnym Twiterze) Maciej Wilk – były wiceszef LOTu, a obecnie jeden z dyrektorów kanadyjskiej linii lotniczej Flair Airlines, który na każdy ogólny argument przeciwników o megalomanii czy duo- tri- i quatroportach zamiast CPK, wyciąga grube sterty papieru i kontruje ich twardymi danymi o ruchu lotniczym, wiedzą o charakterystyce branży i prognozami międzynarodowych instytucji począwszy od IATA aż po agendy UE. Obszerny wywiad z nim przeczytasz już w czwartek w nowym numerze „Gościa”, a w wersji znacznie obszerniejszej w ramach subskrybcji gosc.pl.

Jednak specjalistów pokazujących jak ważnym dla Polski projektem jest CPK jest znacznie więcej. I są to eksperci z wielu branż, nie tylko lotniczej, również ekonomiści czy wojskowi. Ważne głosy w temacie kluczowego znaczenia CPK dla polskiej obronności (nie tylko w sytuacji wojny, ale również w ramach polityki odstraszania) padły tylko w ostatnich dniach z ust m.in. Marka Budzisza (rozmowa z Piotrem Zychowiczem na youtubowym kanale „Historia Realna” i wspólny artykuł z Andrew Michtą w „Rzeczpospolitej”) czy byłego szefa polskiej armii gen. Rajmunda Andrzejczaka i politologa Sławomira Dębskiego (w programach emitowanych na youtubowym „Kanale Zero”).

Wreszcie w minioną środę doczekaliśmy się długiej i merytorycznej debaty, w której nie tylko wystąpiło po dwóch ekspertów będących zwolennikami i przeciwnikami projektu, ale również zapewniono czas potrzebny na taką dyskusję (program trwał blisko 3 godziny) i umożliwiono widzom zadawanie bezpośrednio pytań specjalistom. Nie, gospodarzem tej debaty nie były media publiczne, a wspomniany „Kanał Zero”.

Debata i nerwowe ruchy politycznych przeciwników CPK

Debata, na organizację której nie stać było TVP ani za rządów PiS, ani obecnie, musiała odbyć się na Youtube. Już samo to jest chyba znakiem czasów, w których żyjemy i kondycji instytucji państwowych. Publiczne media, które co roku różnymi kanałami otrzymują miliardy publicznych (czyli Państwa i moich) pieniędzy na utrzymanie, nie potrafią zorganizować porządnej debaty na temat tak bardzo istotnego dla przyszłości Polski projektu. W zależności od tego, kto akurat rządzi, albo uznają za zbędne wysłuchanie głosu przeciwników, albo blokują głosy zwolenników projektu, w obawie, że jedni czy drudzy naruszą narrację władzy. Ten przykład doskonale pokazuje, że argumentowanie finansowania TVP gigantycznymi środkami z różnego rodzaju opłat i podatków realizacją misji publicznej jest co najwyżej ponurym żartem.

Jednak cały ten „niedasizm” publicznych mediów ma też swoją jasną stronę – wpływa na aktywność strony społecznej, która do wyrażania swojej opinii wykorzystuje media społecznościowe. Właśnie w społecznościowej sieci „X” (dawny Twitter) przetacza się mnóstwo swobodnych dyskusji na temat CPK. Także wspomniana debata i wiele innych rozmów z ekspertami publikowano na kanałach youtube.

I już jej początek, jeszcze zanim pierwszy z ekspertów zabrał głos, pokazała jak bardzo temat Centralnego Portu jest „gorącym kartoflem” dla rządzącej koalicji z premierem Tuskiem na czele. Zaproszenie do udziału w debacie odrzucili m.in. pełnomocnik rządu ds. CPK Maciej Lasek, cała obecna rada nadzorcza spółki CPK, cały zarząd, a także minister infrastruktury i wszyscy jego zastępcy.

Ciepła woda w kranie już nas nie interesuje – o pułapce średniego rozwoju

Zostawiając nieco na boku szczegółowe wyliczenia i argumenty, przemawiające za realizacją projektu CPK, trudno nie zauważyć pewnego ważnego zjawiska, które najwyraźniej umknęło rządzącym. Dziś, gdy Donald Tusk wrócił do władzy, Polska jest zupełnie innym krajem niż gdy zostawał premierem po raz pierwszy. W 2007 r. byliśmy w UE od zaledwie kilku lat, zaczynaliśmy dopiero odczuwać pierwsze pozytywy obecności na wspólnym rynku. Nasz dystans do znacznie bogatszej Europy Zachodniej był wyraźnie większy. Na wagę złota była każda linia produkcyjna zakładana nad Wisłą przez zachodnie koncerny – nam pozwalało to zmniejszać bezrobocie, a koncernom produkować po znacznie niższych kosztach niż we Francji, Niemczech czy Holandii. Dziś sytuacja jest inna – pomimo dwóch poważnych kryzysów gospodarczych zarabiamy znacznie lepiej, a odległość, jaka dzieli nas gospodarczo od średniej europejskiej, nigdy nie była taka mała. Ale to wiąże się z faktem, że jesteśmy coraz bliżej granicy, za którą przestaniemy być opłacalni jako wielka montownia zachodniego świata. My nadal chcemy się rozwijać, ale czy dla właściciele koncernów będą chętni płacić nam więcej? Możemy w niedługim czasie nie tylko dotrzeć do ściany rozwoju w obecnym modelu gospodarczym, ale boleśnie się od niej odbić. A pokolenie, które dorosło w ostatnich kilkunastu latach, wkroczyło w tym czasie na rynek pracy, zdaje się to rozumieć. Rozumieć, że nam już nie wystarczy słynna „ciepła woda w kranie”, z którą kojarzone były pierwsze rządy premiera Tuska. Chcemy stawać się krajem, który konkuruje z głównymi państwami Starej Europy nie tylko tanią siłą roboczą, ale w pełni wykorzystując swój potencjał intelektualny, pracowitość i zmysł do przedsiębiorczości. A wykorzystywać go w pełni oznacza: na równych zasadach. I do tego potrzebna jest m.in. własna infrastruktura transportowa, energetyczna, własne zdolności obronne. Wszystko to, co pozwala nam budować niezależność. Nie w optyce wrogości do Niemiec, Francji czy kogokolwiek. Po prostu ze zdrowego rozsądku, dla siebie.

Tej fundamentalnej zmiany nie zauważyli liderzy KO i Trzeciej Drogi, tego potencjału nie wykorzystało też właściwie PiS. Zamiast będąc u władzy budować jasną i klarowną wizję CPK jako projektu ponadpolitycznego i szukać ponadpartyjnego poparcia (co było możliwe i pokazuje to choćby dzisiejsze zaangażowanie części polityków Lewicy i Konfederacji w obronę projektu), wybrano narrację konfrontacyjną, koncentrując cała kampanię wyborczą wokół Donalda Tuska, zamiast wizji rozwoju kraju. Zresztą i dziś widać, że spora część liderów Zjednoczonej Prawicy woli angażować się w sprawę Wąsika i Kamińskiego, zamiast pracować nad tym, co udało im się osiągnąć przez minione osiem lat.

Czy CPK i atom pomogą nam wyjść poza plemienne schematy?

A ta zmiana myślenia o Polsce wydaje się być naprawdę duża. Okazuje się bowiem, że zarówno wśród wyborców PiS jak i obecnie rządzącej koalicji jest naprawdę spora grupa Polek i Polaków, którzy w poważaniu mają partyjne przepychanki skutkujące destrukcyjną polaryzacją społeczeństwa. Coraz więcej z nas nie zadowala plemienna wojna – oczekujemy rzeczywistego rozwoju kraju. Przypadek oddolnego fermentu wokół CPK pokazuje to doskonale. Gdy pojawiła się przestrzeń do eksperckiej debaty, społeczeństwo zaczęło wsłuchiwać się w argumenty, a nie jedynie w to, która partia projekt wprowadziła. I w oparciu o te argumenty zaczęło rosnąć społeczne poparcie dla budowy CPK. Bo nagle okazało się, że „megalomania” to 12. pod względem wielkości lotnisko w Europie, że hasła o rozbudowie Okęcia zamiast budowy CPK po zderzeniu z konkretnymi liczbami zaczynają brzmieć jak puste slogany, że „wydumane marzenia o hubie” nie są takie wydumane, bo lotnisko Chopina już pełni taką rolę dla Europy Środkowej, problemem jest natomiast brak możliwości dalszego rozwoju portu w centrum Warszawy.

I tę zmianę myślenia o CPK, idącą w poprzek preferencji partyjnych, pokazują najnowsze sondaże. Wg opublikowanego dziś sondażu przeprowadzonego na zlecenie „Rzeczpospolitej” kontynuacji projektu CPK chce blisko 60 proc. społeczeństwa – wyraźnie więcej niż tuż po wyborach (wówczas 51 proc.). Przeciwko jest 23 proc. (tuż po wyborach 39 proc.). Podobne proporcje pokazują inne przeprowadzone w ostatnich dniach badania opinii społecznej. Co więcej w jednym z nich wyraźnie widać, że poparcie dla budowy jest znacznie większe w grupie osób poniżej 50 roku życia a mniejsze wśród starszych badanych.

A CPK to tylko jedna w kluczowych dla naszej przyszłości inwestycji. Rząd odziedziczył też po poprzednikach budowę elektrowni atomowej czy wielką modernizację polskiej armii.

Czy CPK jest inwestycją bez ryzyka? Oczywiście, że nie, każda inwestycja wiąże się z jakimś ryzykiem. O tym, jakie jest największe związane z lotniskiem w Baranowie opowiedział mi Maciej Wilk. Ale niezależnie od tego, jak skończy się historia z Centralnym Portem Komunikacyjnym, to co dzieje się już teraz może solidnie zszargać nerwy tym politykom, którzy od lat żyli z dzielenia Polek i Polaków na dwa plemiona i liczyli, że to wystarczy, by rządzić. Niezależnie od tego, jakie partyjne logo noszą w klapie swoich marynarek. I jeśli oddolny ferment wokół projektu na trwale wzbudzi w nas postawę wymagania od klasy politycznej konkretnych, prorozwojowych rozwiązań, to będzie sukces większy niż sama budowa lotniska.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera