Nowy numer 17/2024 Archiwum

Czy ta śmierć pójdzie na marne?

Szok, jaki wywołała tragiczna śmierć prezydenta Gdańska, miał zapoczątkować proces porzucenia nienawiści, agresji czy fałszywych oskarżeń w życiu publicznym. Jednak na naszych oczach marnowana jest kolejna szansa na przywrócenie elementarnej kultury w przestrzeni publicznej.

Choć często się nie zgadzam i polemizuję z o. Ludwikiem Wiśniewskim na temat jego opinii o problemach Kościoła w Polsce i Polski w ogóle, z wielkim uznaniem odebrałem słowa, jakie wygłosił podczas Mszy pogrzebowej prezydenta Pawła Adamowicza. Sformułował on przesłanie, które, jak podkreślił, wynika ze śmierci prezydenta Gdańska i mówił m.in.: „Trzeba skończyć z nienawiścią, trzeba skończyć z nienawistnym językiem, trzeba skończyć z pogardą, trzeba skończyć z bezpodstawnym oskarżaniem innych. Nie będziemy dłużej obojętni na panoszącą się truciznę nienawiści na ulicach, w mediach, w internecie, w szkołach, w parlamencie, a także w Kościele. Człowiek posługujący się językiem nienawiści, człowiek budujący swoją karierę na kłamstwie nie może pełnić wysokich funkcji w naszym kraju i będziemy odtąd tego przestrzegać”.

Po pogrzebie zaczęły się dociekania, kogo konkretnie o. Wiśniewski miał na myśli. Wśród opozycji oczywiście panowała zgodna interpretacja, że źródłem owej nienawiści i innych strasznych rzeczy jest obóz rządzący. Jednak dominikanin nie poparł takiego rozumowania i w wywiadzie dla Gazety Wyborczej (22 stycznia br.), stwierdził, że mówił o zasadzie, i że „do głowy mu nie przyszło, by wskazywać kogoś konkretnego”. I dodał m.in. „Powinniśmy zrozumieć, że zrobiliśmy w Polsce piekiełko i odpowiadamy za nie wszyscy, choć oczywiście w różnej mierze. Ja też za nie odpowiadam. (...) Nie jest w Polsce tak, że jednej strony mamy armię anielską, a z drugiej diabelską”.

Podpisuję się obydwoma rękami pod zacytowanymi przeze mnie słowami o. Wiśniewskiego. Też w jakimś stopniu czuję się odpowiedzialny za „polskie piekiełko”, bo np. w polemicznym zapale używałem wobec adwersarzy zbyt daleko idących oskarżeń, zbyt ostrego języka. Właśnie od takiego osobistego rachunku sumienia każdy, a szczególnie osoba publiczna, powinien podjąć refleksję nad dramatyczną śmiercią P. Adamowicza, aby nie poszła ona na marne. Tymczasem niestety wielu zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Bezpośrednio po śmierci prezydenta Gdańska w środowiskach opozycji politycznej i medialnej rozpoczął się festiwal oskarżeń wobec obozu rządzącego, że to krytyka z ich strony doprowadziła do tego morderstwa. Jeden z głównych dzienników opozycyjnych w każdym wydaniu sadza na ławie oskarżonych kolejnych, nawet nie podejrzanych, ale winnych. Czy naprawdę nie dostrzegają, że marnują przesłanie, na jakie wskazał o. Wiśniewski? Czy sposobem na walkę z nienawiścią ma być eskalacja oskarżeń, najczęściej bezpodstawnych albo będących interpretacją faktów? Czy naprawdę nic z tej śmierci nie zrozumieliście?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bogumił Łoziński

Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.

Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego