W pytaniach Olgi Tokarczuk usłyszałem wszystkie tęsknoty, jakie nosi w sobie człowiek szczerze szukający prawdy dobra i piękna. Te same, które mieli Ateńczycy, gdy budowali ołtarz poświęcony „Nieznanemu Bogu”.
To nic, że już trochę „po ptokach”, że parę dni od mowy noblowskiej minęło, a i wczorajsza uroczystość w Sztokholmie powoli schodzi z czołówek internetowych portali. Olga Tokarczuk zostawiła nam przecież coś, czego nie da się – i nie można – zamknąć w newsowym myśleniu o świecie i „gorących” komentarzach. Przeciwnie, to coś, co rezonuje z czasem, zwłaszcza gdy przeczyta się na spokojnie w całości, a nie tylko fragmentami. Bo też o całościową wizję świata, a nie jego fragmentaryczność, chodzi autorce w sobotnim wystąpieniu.
Abstrahuję w tym miejscu od parapolitycznych, publicystycznych, czasem niesprawiedliwych i zwyczajnie słabych wypowiedzi Tokarczuk, jakie zdarzają się w jej wywiadach czy innych publicznych wypowiedziach. Nie chcę też zajmować się jej twórczością i oceną wartości poszczególnych powieści – zrobili to już na różne sposoby i w wielu miejscach znający się dobrze na rzeczy autorzy.
W tym miejscu chodzi mi o coś zupełnie innego, a co jest samą, jak sądzę, istotą tego, o czym mówiła Tokarczuk w Sztokholmie: nie daje mi spokoju – w pozytywnym sensie – niesamowity ładunek tęsknoty za pełnią, jaka wybrzmiewa w jej mowie noblowskiej. Ja wiem, że niektórym najłatwiej przychodzi wskazywać „pustkę” w wielkich pytaniach o to, na co odpowiedzi dało już Objawienie; że łatwo sprowadzić literackie szukanie „czułego narratora” i scalającego wszystko „uniwersum całości” do tworzenia nowej mitologii, wręcz nowej neopogańskiej religii. Ja jednak widzę w tym – a obraz ten narzuca się wręcz nachalnie od soboty – przebłyski tego, co autor Dziejów Apostolskich opisał jako ołtarz poświęcony „Nieznanemu Bogu”. Można odwrócić się na pięcie, widząc taki „nieokreślony”, „mityczny” ołtarzyk, można z poczuciem wyższości rzucić coś o tym, że to jakieś literackie neopogańskie figury retoryczne. A można też zrobić to, co zrobił św. Paweł – uchwycić się tego zalążka wiary, jakim jest czyjaś tęsknota, pragnienie, poszukiwanie prawdy, dobra i piękna: „»Mężowie ateńscy – przemówił Paweł stanąwszy w środku Areopagu – widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: "Nieznanemu Bogu". Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając”. I po tym zaczyna głosić im prawdę o Bogu Jedynym, który najpełniej objawił się w Jezusie Chrystusie.
Gdzie w mowie noblowskiej Olgi Tokarczuk znalazłem owe ołtarze poświęcone „Nieznanemu Bogu”? Tylko parę fragmentów:
Zastępca redaktora naczelnego
W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.
Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny