Dziennikarz działu „Kościół”
Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.
Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka
A potem odpowiedzcie na następne: Kiedy człowieka wolno zabić?
Jeśli nie wiecie, to dajcie sobie spokój z tymi przepychankami.
A może chcesz, aby jedynie w niektórych wypadkach stosować metodę przekonywania, ale w innych metodę egzekwowania prawa świeckiego?
A i jest jeszcze jedna sprawa - kwestia aborcji eugenicznej i jej zakazu jest logiczną konsekwencja obowiązującego prawa świeckiego.
Skoro prawem nakazujemy jeździć w samochodzie w pasach, za klapsa można trafić do więzienia, tak samo jak za bicie psa, to argument, że dziecku nienarodzonemu nie potrzeba opieki prawnej jego życia jest nieporozumieniem.
W dodatku temat zakazy aborcji nie jest motywowany względami religijnymi. Jest to wynik uznania, że każdemu człowiekowi należy się ochrona prawna i nie może być dyskryminacji ze względu na chorobę.
I jeszcze jedno, niestety dziś wmawia się, że wychowanie dziecka, które odbiega od tzw. normy jest jakimś heroizmem. Nie, nie jest. A zawsze istnieją inne rozwiązania, niż zabijanie. To jest osiągnięcie cywilizacyjne, ze chorych się nie zabija.
Nie o to było pytanie. Pytanie brzmi: od kiedy jest człowiek. Czy zaśniad groniasty jest człowiekiem? Nie. Ale czy człowiek mógł zmutować w zaśniad lub inny nowotwór? A czy spalone zwłoki ludzkie są człowiekiem? Nie. A czy były nim? Tak. Fakt, że zarodek ludzki może nowotworzyć nie oznacza jeszcze, że to nie był człowiek - choćby przez kilka godzin. Tego trzeba by dowieść.
Czy moment implantacji może być kryterium człowieczeństwa? Istnieją poważne argumenty za nim (zakończenie możliwości podziału bliźniaczego, możliwości hybrydyzacji, problem ciąż pozamacicznych czy ogromna ilość naturalnych poronień przed implantacją). Jednocześnie nic - absolutnie nic! - nie zmienia się w blastocyście godzinę przed implantacją i godzinę po. To są dwa identyczne zarodki. Dlaczego więc sam moment implantacji miałby tworzyć człowieka z wcześniejszej "biomasy", "zlepku komórek" etc.
Potrafisz odpowiedzieć?
Dla mnie kryterium człowieczeństwa jest banalnie proste: albo byt ma ludzki kod genetyczny i jest człowiekiem albo nie i wówczas nie jest człowiekiem "Nieprawidłowo zapłodniona komórka jajowa" to po prostu organizm (czy żywy???) nie posiadający ludzkiego, diploidalnego zestawu chromosomów i - co za tym idzie - ludzkiego genomu. Jeśli potrafimy odróżnić ludzki genom od nieludzkiego, to potrafimy odróżnić człowieka od nieczłowieka. Innym kryterium jest oczywiście żywy/nieżywy, ale nie znam nikogo poważnego i kompetentnego, który twierdziłby, że zarodek nie jest żywy.
Co do kryterium implantacji: wszystkie Twoje argumenty dotyczą "akceptacji", "weryfikacji" zarodka - żaden z nich nie dotyczy jakiejś istotnej zmiany w samym zarodku. Jesteś człowiekiem nie dlatego, że ktokolwiek "zweryfikował prawidłowość" Twojego człowieczeństwa lub ktoś "jest w stanie stwierdzić", że jesteś człowiekiem. Byłabyś człowiekiem nawet wówczas, gdybyś była jedyną rozumną istotą we wszechświecie.
Jednocześnie to, co to znaczy "genom ludzki" i jakie są dopuszczalne wady, by mówić o człowieku, a od jakiej wady genetycznej/chromosomalnej mamy do czynienia z organizmem innym niż człowiek, należą do genetyków, nie do filozofów. Jeśli triploidia nie wyklucza - z perspektywy genetycznej - człowieczeństwa, to i ja uznam taki organizm za ludzki. Nie jestem genetykiem ani biologiem, nie do mnie należą takie rozstrzygnięcia.
Z kolei pytanie o "godność" człowieka, o status "osoby", o "prawo do życia" etc. należą do filozofów, ewentualnie prawników. Redaktor zadał precyzyjne pytanie: "Od kiedy kończy się <<zlepek komórek>>, a zaczyna człowiek?", a nie o to, komu przysługuje godność ludzka, wartość osoby czy kiedy jest "ktoś" a nie "coś". Jeśli chcecie dyskutować o tych innych kwestiach, to najlepiej napiszcie artykuł lub załóżcie osobny wątek, podobnie, jak zrobił to poniżej Velario.
Myślę że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest zaniechanie uporczywych terapii podtrzymujący ciąże w wypadku podejrzenia wad letalnych, Postępowanie moralnie jak najbardziej dopuszczalne.
Tyle że w wypadku decyzji o aborcji nie ryzykujemy dla uzyskania poprawy zdrowia czy też nie ryzykujemy w celu ratowania tego życia.
Tutaj proces jest odwrotny, czyli na bazie nie do końca zweryfikowanej diagnozy decydujemy o zabiciu tego życia. I to nie do końca z pobudek medycznych, bo często chodzi o (sic!) zmniejszenie dyskomfortu matki.
Stąd nie ma żadnych logicznych czy moralnych przesłanek dla aborcji nawet w wypadku podejrzewania wad letalnych.
"czy dobro dziecka poczętego stoi wyżej niż dobro kobiety" - takie samo dobro jest oczywiście równe, ale tutaj często, bardzo często ważniejsze jest pytanie, czy "widzimisię" kobiety jest ważniejsze od życia dziecka? Bo taki jest przypadek zdecydowanej większości aborcji.
"czy prawo do życia jest absolutne czy też może podlegać ograniczeniom? " - prawo do życia jest absolutnym natomiast istnieje zasada podwójnego skutku - ta zasada nie jest ograniczeniem prawa do życia.
Ale nawet w wypadku choroby nie zawsze lekarz spełni Twoje żądania. Więc nie jest żadna prawdą ta autonomia decydowania o swoim ciele.
Tyle tylko, że nawet odrzucając naukę Kościoła fakty są tutaj jednoznaczne. Takich aborcji (i to z rozszerzeniem na zdrowie matki) jest kilkadziesiąt rocznie. Przy ponad tysiącu abortowanych dzieci. I w dodatku dziś nikt nie zajmuje się zmianą prawa w tym zakresie.
Ad. 1. Z chwilą poczęcia rozpoczyna się życie i w związku z tym już wtedy mamy do czynienia po prostu z dzieckiem. Dziecko może zostać ochrzczone o ile jest żywe i jest możliwość pokropienia lub zanurzenia jego ciała w wodzie. To warunki konieczne dla sakramentu, natomiast Bóg nie jest związany sakramentami (co jednocześnie nie ogranicza ich obiektywnej wartości) i w przypadku, kiedy dziecko w sposób niezawiniony przez siebie nie może skorzystać z sakramentu chrztu, sam może udzielić mu łask z tego sakramentu wynikających.
Ad. 2. Z chwilą poczęcia nie ma już tylko kobiety, bo jest i kobieta i dziecko i nie ma już tylko jednego ciała, tylko dwa – różniące się od siebie już na poziomie biologicznym. W związku z tym kobieta w ciąży nie ponosi już odpowiedzialności i nie decyduje już tylko o swoim ciele i tylko o swoim życiu, ale o dwóch ciałach i dwóch życiach. To nie jest tak, że kobieta staje się „bezwolnym inkubatorem” – wręcz przeciwnie: zyskuje podwójną odpowiedzialność.
Ad. 3. Obydwa życia są równie godne i równie ważne. Szczęśliwie, przypadki, w których życie jednego najprawdopodobniej oznacza śmierć drugiego to niezwykle rzadki wyjątek, którego nawet zupełnie nie dotyka ostatnio proponowana ustawa. Jednak nawet w tak brzegowym przypadku nie można zmusić kobiety do oddania życia za dziecko, choć nie brakuje przykładów wielu matek, które poświęciły swoje życia dla życia dziecka co jest ideałem macierzyństwa. Pozostaje jednak kwestia tego kto i na podstawie jakich przesłanek uznaje, że tylko jedno życie może zostać uratowane i jak pewna jest to diagnoza.
Ad. 4. Prawo do życia może podlegać ograniczeniom, ale tylko odnośnie osób, które swoimi czynami niejako same wyrzekają się tego prawa (np. w przypadku popełnienia okrutnego morderstwa z premedytacją) a jednocześnie nie istnieje możliwość takiego ograniczenia ich swobody, które zapewni bezpieczeństwo innym ludziom.
Można też i dziś żyć jak pierwsi chrześcijanie, ale aby to czynić pamiętaj, że nie było wtedy internetu i wielu innych rzeczy.
Ale czy Tobie o to chodzi?
ps. w jakim wieku dziecko stawało się dorosłym, i czy uważasz, że teraz też tak być powinno?
Kościół napisał Pismo i Kościół wie, jak je intepretować. Od samego początku chrzest przyjmowały "całe domy".
W jakim wieku dziecko stawało się dorosłym, różnie bywało. Granica ta była niższa niz obecnie.
U Żydów dorosłość w wieku 13 lat przez chłopców (bar micwa), 12 lat przez dziewczynki.
Prawo rzymskie po okresie sporów między szkołami Sabinianów i Prokulianów ("Instytucje Gaiusa" księga I,196 z II wieku) uznało, że mężczyzna osiągał dojrzałość kończąc 14 lat a kobieta 12 lat ("Instytucje Justyniana" księga I,22 z VI wieku).
"czy uważasz, że teraz też tak być powinno?"
nie jestem od uważania
nie pisałem Nowego Testamentu
Z tego, że "całe domy" wynika, że wszyscy ludzie, którzy tam mieszkali, także dzieci i niewolnicy.
A może nie o to tutaj Tobie chodzi?
Gdzie niby twierdzę, że teraz tak ma być?
Nie przypisuj mi czegoś, czego nie napisałem.
Piszę chyba zrozumiale, że chrzest powinien być poprzedzony nawróceniem (tak jak mówi NT czy Didache), a do tego trzeba świadomości.
A co do świadomości, to kolejny argument z serii kulą w płot - tu wystarczy pomyśleć, aby wiedzieć że wcale dla Kościoła nie jest to wiek 18 lat. Tylko o wiele mniej.
Ale to jest tak, jak usilnie chce się pouczać mądrzejszych od siebie. EOT
Kiedy dźwigamy krzyż nieświęty?
Wtedy, kiedy cierpiąc
z takiego czy innego powodu,
myślimy tylko o sobie,
swoim nieszczęściu,
swoich cierpieniach,
kłopotach.
Kiedy dźwigamy krzyż święty?
Wtedy, gdy cierpiąc, rozumiemy,
że cokolwiek otrzymujemy,
mamy to od Boga.
Wręcz nieludzkim i przeczącym prawom kobiety wydaje się różnicowanie prawne na zabijanie przed i po porodzie. Było o tym głośno kilka lat temu.
Pytanie 1. Jest wadliwie postawione. Nie ma bowiem jednego momentu, od którego możemy obiektywnie powiedzieć, że zaczyna się człowiek. Powstawanie człowieka jest procesem, a nie aktem jednostkowym. Każde określenie początku jest do pewnego stopnia arbitralne - także to, które stosują tzw. pro-lajferzy. "Zapłodnienie" to nie jest jednostkowe zdarzenie. Między wejściem plemnika do komórki jajowej a zakończeniem powstawania pierwszego łańcucha nowego DNA występuje mnóstwo zdarzeń cząstkowych w procesie. Dlaczego nie określić jako nowego człowieka łańcuch DNA stworzony w jednej trzeciej długości raczej niż w dwóch trzecich długości, albo zbudowany w połowie raczej niż w całości? Podobnie dlaczego uważać np. 10, albo 100, albo 1000 komórek w macicy za człowieka, kiedy 10, 100 albo 1000 komórek oderwanych z mojego ciała za osobnego człowieka nie jest uważanych? Na te pytania tzw. pro-lajferzy (jak zresztą wszyscy inni) mogą odpowiedzieć tylko uznaniowo.
Pytanie 2. Choroba jest wskazaniem do leczenia i opieki, a nie zabicia - chyba że mamy do czynienia z człowiekiem terminalnie chorym i cierpiącym, który żąda eutanazji. Przy tym jeśli idzie o płody (dzieci?) z niewykształconym mózgiem, to nie rozumiem, czym miałyby być leczenie i opieka przy takiej "chorobie".
Pytanie 3. Nie, nie uważam, abym miał większą ludzką godność od dziecka z zespołem Downa. Przy tym ponownie - jeśli idzie o "dziecko" z brakującym mózgiem, to nie wiem, na czym miałaby polegać jakakolwiek "jego/jej" godność.
Pytanie 4. Nie, prawo do życia mają nie tylko te nienarodzone dzieci, nad którymi ktoś z góry zadeklarował opiekę. Przy tym jednak prawo do życia płodu jest ograniczone prawem kobiety do dysponowania własnym ciałem. Wewnętrzna przestrzeń ciała kobiety jest jej wyłączną własnością. Państwo ma obowiązek pomóc jej (a nie przeszkadzać!) w korzystaniu z prawa do dysponowania własnym ciałem. Dopiero po zachowaniu tego kobiecego uprawnienia zaczyna się obowiązek państwa względem życia płodu (tzn. poza ciałem kobiety ten obowiązek jest już nieograniczony).
ad. 2. Chorych terminalnie również otaczać powinniśmy opieką - opieką szczególną, tak żeby nie skazywać ich na niepotrzebne cierpienie (poczytaj o tzw. "uporczywej terapii" w kontekście bioetyki). Uśmiercanie ich wykracza daleko poza moje pojęcie troskliwej opieki. To samo tyczy się ludzi urodzonych z ciężkimi (letalnymi) wadami rozwojowymi.
ad. 3. To się dobrze składa, że nie zaliczasz siebie do tych "nadludzi", którzy wiedzą lepiej kto zasługuje na życie, a kto na "litościwą śmierć". Rozumiem, że zgadzasz się z "tzw. pro-lalferami", że ludzie chorzy na trisomię 21 pary nie powinni być uśmiercani ze względu na swoją chorobę?
ad. 4. Ależ kobieta może dysponować własnym ciałem jak i kiedy chce (zresztą, skoro jest w ciąży to chyba doskonale zdaje sobie z tego sprawę). Kłopot polega na tym, że nowy człowiek, którego powołała do życia nie jest fragmentem jej ciała. Owszem, ma w sobie całkiem sporo jej materiału genetycznego (oraz całkiem sporo materiału genetycznego ojca), ale jest odrębnym organizmem, chwilowo od niej zależnym (i prawdopodobnie będzie w mniejszym czy większym stopniu zależny nadal przez kolejne kilkanaście bądź kilkadziesiąt lat). Państwo ma obowiązek chronić życie wszystkich ludzi (bo tak gwarantuje Artykuł 38 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej).
ad.2 - zacznijmy od zdefiniowania co to jest chory terminalnie. Bo czy to jest chory w stanie agonii, czy też chory u którego szanse na wyleczenie są bliskie zera procent. I co znaczy wykształcony lub nie mózg? Albo inaczej ile procent mózgu jest granicą?
ad.3 - tu trzeba jasno powiedzieć, że to co lekarz diagnozuje to podejrzenie bezmózgowia. Zacznijmy od pytania, czy nie zdarzają się pomyłki w diagnozie i co w wypadku pomyłki.
ad. 4 - moje "ulubione" - nie do końca można mówić że posiadamy prawo do wnętrza swego ciała. Nikt nei wykona operacji wycięcia czegokolwiek z naszego wnętrza dla naszej fanaberii, bo takie działanie sprzeczne jest z etyką lekarską. Co więcej, nawet jak zachorujemy i np. chcemy wyciąć nowotwór, to tak naprawdę nie zawsze znajdzie się lekarza, który się takiej operacji podejmie.
Ale ważniejsze jest, że kobieta podejmując współżycie ma pełną wyniesiona ze szkoły wiedzę skąd się biorą dzieci i że wyraża zgodę na ewentualna ciąże Pomijając gwałty, choć i tutaj czasami warto się zastanowić bo wiele gwałtów jest w rodzinach, kobieta zawsze ma prawo odmówić, ale ma tez obowiązek ponosić konsekwencje dobrowolnego współżycia.
Oczywiście współczesna mentalność antykoncepcyjna powoduje, że wielu wierzy w antykoncepcje i później dokonują aborcji. Ale czy jak ktoś uwierzy w moc narkotyków i nazwie ich zażywanie prawem do swego ciała, to znaczy ze prawo nie może zakazać ich produkcji czy sprzedaży łamiąc czyjeś prawa do zażywania?
Pod tym adressem jest krotki film o Noah Well, chlopczyku ktory urodzil sie bez mozgu.
Ad.1 Chwali się waszej stronie, że próbuje czasem posiłkować się w dyskusji nauką. Szkoda, że nie robi tego częściej - a zwłaszcza umiejętniej. Bo embriologia, która próbuje określać, od kiedy mamy do czynienia z nowym człowiekiem, przestaje być embriologią, a zaczyna być filozofią. Oczywiście, że wszystkie komórki, jakie człowiek w życiu posiada, wywodzą się od tej jednej zapłodnionej, a wszystkie łańcuchy DNA w nich ukryte są repliką tego pierwszego. Nie sposób zaprzeczyć tej odrębności i ciągłości. Jednakże decyzja, że to wystarczy do określenia człowieka jest właśnie... decyzją! Dla jednych (tak jak ty) są to warunki konieczne i wystarczające, dla innych - może i konieczne, ale niewystarczające. Piszesz o potencjale rozwoju zapłodnionej komórki. Tylko że ponownie - bez arbitralnej decyzji nadającej ważność potencjałowi nic samo z siebie przez to nie wynika. Ja z kolei mógłbym uznać, że potencjał nic nie znaczy, bo bez stałego dopływu energii i korzystnych warunków nie ma szansy się zrealizować (a tylko realizacja się liczy). Albo też mógłbym uznać, że plemnik i komórka jajowa same mają potencjał rozwoju - o ile w ramach ich korzystnych warunków ujmiemy połączenie z przeciwną gametą.
Tak więc racjonalnie ani wasze założenia nie muszą być koniecznie przyjmowane, ani te same wnioski z nich wywodzone.
Ad. 2 No widzisz, a poza moje pojęcie troskliwej opieki "uśmiercanie" - jak nazywasz eutanazję - nie wykracza (oczywiście przy zachowaniu wielu bardzo restrykcyjnych warunków i ze świadomością możliwych nadużyć, które z eutanazji czynią zwykłe morderstwo).
Ad 3. Zgadzam się, że zespół Downa nie jest żadnym etycznym uzasadnieniem dążenia do unicestwienia płodu/dziecka. Ale zespół Downa może być uzasadnieniem dla dążenia do pozbycia się płodu/dziecka przez kobietę z jej ciała. Mam świadomość, że po wyjęciu z wnętrza kobiety - przy dzisiejszym stanie medycyny - płód/dziecko ma spore szanse nie przetrwać, ale uważam, że to nie ogranicza prawa kobiety do dysponowania przestrzenią swego ciała wedle swego uznania (na które można wpływać łagodną perswazją, ale nie prawnymi nakazami i zakazami).
Ad 4. Kobieta ma prawo pozbyć się z obszaru swojego ciała uzależniony od niej odrębny organizm, a państwo chroniąc każde życie nie ma prawa naruszać wolności dysponowania swoją wewnętrzną przestrzenią kogokolwiek z nas (tak jak nie ma prawa zmuszać nas do oddawania wewnętrznych organów, krwi czy szpiku dla utrzymywania przy życiu innych obywateli).
"nie ma prawa naruszać wolności dysponowania swoją wewnętrzną przestrzenią kogokolwiek z nas " - już wiele razy pisałem - nie ma takiej bezwzględnej wolności. Nie możesz dysponować dowolnie swoim wnętrzem - nie wytniesz sobie zdrowego organu ani też lekarz nie wytnie np. nowotworu bo Ty tak chcesz.
Na podstawie zasady, że każdy z nas ma prawo bronić swojej integralności cielesnej przed ingerencją innych ludzi - także tych, którzy powstają i rozwijają się w naszym wnętrzu wbrew naszej woli i bez naszej zgody.
"już wiele razy pisałem - nie ma takiej bezwzględnej wolności. Nie możesz dysponować dowolnie swoim wnętrzem - nie wytniesz sobie zdrowego organu ani też lekarz nie wytnie np. nowotworu bo Ty tak chcesz".
To prawda - pisałeś to wielokrotnie. Ten "argument" był niedorzeczny już za pierwszym razem i nie zyskał na wartości przez jego powtarzanie. Bo to, że nie mogę zmusić innych ludzi i wszystkich sił przyrody, aby służyły mojemu ciału tak, jak tego sobie życzę, w niczym nie zmienia faktu, że spośród ludzi ja jestem jedynym człowiekiem, który ma prawo decydować o moim ciele i nikt nie ma prawa mnie tej wolności pozbawiać.
To jest wyłącznie Twój pogląd, ponieważ nie widzę takowych zapisów w prawie. Ale rozumiem ze takowe znasz, więc możesz je tutaj przytoczyć. Szczególnie w zakresie zakazu ingerencji nienarodzonego dziecka, którego poczęcie nastąpiło za zgodą kobiety (czyli nie jest wynikiem gwałtu).
I ponieważ upierasz się, ze masz bezwzględne prawo do decydowania s swoim ciele, to powiedz mi kto wykona operacje wycięcia zdrowego organu niezbędnego do Twego życia , gdybyś w ramach tego prawa o którym tutaj piszesz uznał ten element Twego ciała za zbędny. Albo jak przymusisz lekarza do wycięcia choćby nowotworu, gdy lekarz uzna taki zabieg za zbyt ryzykowny. Ale aby nie bić dalej piany podaj przepisy prawne dotyczące tych dwóch sytuacji.
Zasadę, o której piszę, można wyciągnąć z konstytucyjnych zasad nietykalności i wolności osobistej (art. 41 Konstytucji RP), a przede wszystkim z powszechnego zwyczajowego prawa do obrony własnej integralności cielesnej przed innymi ludźmi, obowiązującego od dawna w cywilizacji zachodniej. Twierdzenie, że "seks = zgoda na noszenie w sobie innego człowieka" jest waszym arbitralnym poglądem, z którym się równie arbitralnie nie zgadzam, czego nie widzę potrzeby dalej przed wami uzasadniać. Zresztą jeśli nawet wiele kobiet wyraża tu swoją świadomą zgodę, to i tak nic nie odbiera im prawa do tejże zgody wycofania.
"I ponieważ upierasz się, ze masz bezwzględne prawo do decydowania s swoim ciele, to powiedz mi kto wykona operacje..."
Powiedziałem chyba wystarczająco wyraźnie, że nie mam prawa (ani zamiaru) zmuszać kogokolwiek do wycięcia u mnie zdrowego organu, do operacji grożącej utratą mojego życia, ani do wykonania aborcji (gdybym był kobietą w ciąży), i że to ograniczenie nie zmienia faktu, iż uprawnionym do podejmowania decyzji w tych aspektach jestem tylko ja, ewentualnie kobieta w ciąży (co nie gwarantuje z automatu posiadania ku temu środków i możliwości).
Wydaje ci się, że odkryłeś tutaj jakiś kamień filozoficzny, którym zaraz wykażesz moją wewnętrzną sprzeczność, ale tak naprawdę swoim uporem w tej nietrafionej kwestii tylko się kompromitujesz.
Tutaj pozwolę sobie zakończyć tę wymianę po mojej stronie.
🔴Stanisław Jerzy Lec💠
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.