Pycha zawsze prowadzi do porażki, nawet jeśli pysznemu zdaje się, że właśnie wygrywa.
Pycha i z nieba spycha – głosi polskie porzekadło. Mądrze. Bo pośród zastępów osób aspirujących do niebieskich glorii znalazło się wielu grzeszników, niekiedy i takich, którzy swoje ludzkie słabości wyeksponowali celowo, by uniknąć famy świętości. Nie ma wśród nich jednak nikogo, kto uporczywie trwałby w pysze. Bo pyszny nigdy nie prosi o miłosierdzie. Nie potrzebuje go, wszak wszystko wie najlepiej, również na temat tego, czego mu potrzeba, by do nieba trafić.
Człowiek jak Bóg
Rajską harmonię opisaną w Księdze Rodzaju przerwał syk węża: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?”. Ewa, naiwnie wchodząc w ten dialog (jakże naiwni jesteśmy za każdym razem, kiedy to robimy!), zdecydowała się wytłumaczyć, że nie tak sprawę postawił Stwórca. (Aczkolwiek i w jej wypowiedzi pojawiła się nieścisłość. O dotykaniu drzewa, które rosło pośrodku ogrodu, nie było przecież wcześniej mowy.) Usłyszała na to: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”.
Tak jak Bóg. Będziecie jako bogowie. Od początku istnienia ludzkości ten dramat się powtarzał miliardy razy. Zawsze wtedy, gdy człowiek musiał sobie wytłumaczyć, że Pan Bóg właściwie nie zakazał czegoś, na co akurat człowiekowi przyszła ogromna ochota, a jeśli zakazał, to zrobił to… bezpodstawnie. I choć na zakończenie popularnego filmu „Adwokat diabła” grający diabła Al Pacino cedzi cynicznym głosem: Vanity is my favourite sin (Próżność jest moim ulubionym grzechem), w rzeczywistości chodzi o pychę. O tak, ona jest z pewnością jego ukochaną bronią i najskuteczniejszą. Nie ma nic prostszego niż wmówić człowiekowi, że może być jak Bóg. I nic bardziej destrukcyjnego.
ks. Adam Pawlaszczyk