Nowy numer 17/2024 Archiwum

Jak być dobrym spowiednikiem?

Zanim spowiednik zacznie oceniać, powinien dobrze zorientować się w sytuacji penitenta: społecznej, psychicznej, moralnej. Powinien być solidarny z penitentem. Dopiero potem może odwoływać się do zasad moralnych - mówi o. dr Piotr Jordan Śliwiński, przedstawiając naukę płynącą z praktyki św. Leopolda Mandicia. Dziś przypada wspomnienie liturgiczne tego charyzmatycznego spowiednika.

Lepiej jest powiedzieć, że o. Leopold podkreślał, iż spowiednik w konfesjonale, zanim zacznie oceniać, powinien dobrze zorientować się w sytuacji penitenta: społecznej, psychicznej, moralnej. Powinien być solidarny z penitentem. Dopiero potem może odwoływać się do zasad moralnych i - odwołując się do Ewangelii - pokazać mu wyjście z tej sytuacji. Taka postawa chroni przed nadmiernym dydaktyzmem, który często może być daleki od realiów życia, a także przed swoistym pryncypializmem, który zna normy moralne i aplikuje je do konkretnej sytuacji na zasadzie prostych sylogizmów. O. Leopold podkreślał potrzebę dostrzeżenia konkretnego penitenta i odpowiedzi na jego konkretną sytuację. Nie oznacza to jakiejś relatywizacji w przekazie nauczania moralnego. Ono nie ma być relatywizowane, ale podane tak, żeby penitent w konkretnym stanie swego życia religijnego i moralnego mógł je przyjąć, czyli mógł zrozumieć wymagania ewangeliczne.

To mi się kojarzy z ósmym rozdziałem "Amoris laetitia", w którym papież Franciszek mówi o potrzebie rozeznawania sytuacji osób rozwiedzionych żyjących kolejnych związkach.

Jasne! To jest właśnie to. Zresztą, papież odwołuje się do o. Leopolda i do o. Pio. Dlatego polecił wprowadzić ich relikwie do bazyliki św. Piotra na początku Roku Miłosierdzia.

U papieża Franciszka w ogóle często pojawiają się metafory medyczno-szpitalne...

...Kościół jako szpital polowy...

Tak - Kościół, ale też konfesjonał. Widać tu przesunięcie akcentów: dawniej w metaforyce związanej z sakramentem pokuty pojawiał się raczej obraz sądu. Mówiono o trybunale - nawet jeśli był to trybunał miłosierdzia. Penitent był zarówno oskarżycielem, jak i winnym, a kapłan spełniał rolę quasi-sędziego. Nawet to, że siedział w konfesjonale w birecie, na podwyższeniu, upodabniało go do sędziego. U papieża konfesjonał to raczej łóżko szpitalne.

Takie rozumienie sakramentu jako przestrzeni duchowego i moralnego leczenia i uzdrawiania byłoby bliskie św. Leopoldowi. On chciał spotykać osoby do niego przychodzące, a nie wyłącznie załatwiać sprawy, z którymi przychodzili. Traktował przychodzących jak penitentów, a nie petentów, dlatego też nie przewartościowywał ważnych, choć nie niezbędnych form. Gdy pewnego razu jeden z penitentów usiadł na miejscu spowiednika w konfesjonale, o. Leopold pokornie uklęknął i w takiej pozycji go wyspowiadał.

Jakich spowiedników spotkał Ojciec w swoim życiu?

I przed zakonem, i po wstąpieniu do zakonu miałem szczęście spotykać wielkich spowiedników. Ich wpływ na moje życie był ogromny. A właściwie to Bóg przez nich na mnie działał. To było konkretne wskazywanie na moje nieprzyznawanie się do wad, które leżały u podstaw moich grzechów. To było też bardzo mocne umacnianie mojej nadziei. Z perspektywy życia i tego, kim teraz jestem, widzę w nich oblicze Boga pochylonego nade mną. I Jemu, Panu Miłosierdzia, za nich wszystkich dziękuję.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy