Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Jak być dobrym spowiednikiem?

Zanim spowiednik zacznie oceniać, powinien dobrze zorientować się w sytuacji penitenta: społecznej, psychicznej, moralnej. Powinien być solidarny z penitentem. Dopiero potem może odwoływać się do zasad moralnych - mówi o. dr Piotr Jordan Śliwiński, przedstawiając naukę płynącą z praktyki św. Leopolda Mandicia. Dziś przypada wspomnienie liturgiczne tego charyzmatycznego spowiednika.

Czy można nauczyć się być genialnym spowiednikiem? Jeśli jest to charyzmat - czyli dar dany człowiekowi przez Boga - to nie można się tego nauczyć. Ale przecież czegoś jednak można się nauczyć, także w dziedzinie spowiednictwa.

Co można zrobić? To, co da się zrobić. To widać także u o. Leopolda. To olbrzymi wysiłek, by budować swoją formację. Choć tyle godzin spowiadał, był zatopiony w modlitwie, a w trakcie sjesty studiował św. Bonawenturę i św. Tomasza, bo wiedział, że musi się ciągle kształcić, formować.

Wszyscy kapłani studiują św. Tomasza z Akwinu, ale niewielu z nich ma dar czytania w ludzkich sercach.

Zgoda. Ale każdy z nich rozgrzesza in persona Christi, czyli działając w zjednoczeniu z Chrystusem. To jest najważniejsze.

Z pewnością. Ale choć każdy ważnie wyświęcony kapłan posiadający odpowiednią jurysdykcję ma władzę odpuszczania grzechów, to jednak ludzie szukają spowiedników takich, jak o. Leopold czy o. Pio.

To nie powinno dziwić. To tak jak z głoszeniem kazań czy homilii: wszyscy księża je głoszą, ale są tacy, których chcą słuchać tłumy. Ale to nie zmienia faktu, że Bóg działa przez każdego, nawet najprostszego spowiednika. I koniec. Kropka.

Im on będzie świętszy, bardziej otwarty na działanie Boże, tym być może będzie skuteczniejszy w tym sensie, że będzie potrafił wiele rzeczy wyjaśnić, więcej osób przyprowadzić do Boga. Dlatego wszystkie dokumenty papieskie skierowane do spowiedników mówią przede wszystkim o potrzebie ich świętości. Dobry spowiednik to ten, który najpierw sam się spowiada i nawraca. Bo wtedy ma pewność, że sam potrzebuje miłosierdzia Bożego i jest pokorny, gdy tym miłosierdziem szafuje w sakramencie pokuty.

Z drugiej strony, św. Teresa Wielka mówiła, że gdyby miała do wyboru spowiednika mądrego, ale niezbyt pobożnego oraz  pobożnego, ale niezbyt mądrego, to wolałaby tego pierwszego...

Z pewnością każdy spowiednik musi się formować. Obok formacji wiary, dbałości o osobistą relację z Chrystusem, konieczna jest także wiedza. Stąd konieczność także permanentnej formacji intelektualnej spowiednika. Każda diecezja, każda prowincja zakonna organizuje formy takiego kształcenia spowiedników. Tę potrzebę, jak już wspomniałem, miał św. Leopold, skoro podejmował studium wielkich mistrzów teologii. Z tej potrzeby formacyjnej wyrosła także Szkoła dla Spowiedników, w której posługuję.

Może bycie wyjątkowym spowiednikiem ma coś wspólnego z gotowością do przyjęcia na siebie krzyży swych penitentów? O. Leopold tak czynił. Z drugiej strony, istnieje niebezpieczeństwo, że spowiednik za bardzo przejmie się swoją rolą, a przecież to nie od jego zasług zależy moc odpuszczania grzechów.

"Przejmie swoją rolą?" Boję się takiego języka. Nasuwają mi się tu różne dowcipy i sytuacje. Czy w ogóle może być spowiednik, który za bardzo przejmuje się swoją rolą?

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy