Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Niedobro obywateli

Myśl wyrachowana: Państwo jest wyznaniowe, gdy wyznaje inne wartości niż obywatele

Skoro Polska nie jest państwem wyznaniowym, stanowisko Kościoła to tylko jeden z głosów w debacie publicznej. Kościół musi zrozumieć, że jego tupanie nogą (w sprawie sztucznego zapłodnienia – F.K.) może nie robić na rządzie wrażenia – taka jest rzeczywistość w normalnym, świeckim państwie. Zadaniem rządu nie jest zadowalanie biskupów, tylko ochrona dobra obywateli. – Te słowa, w wywiadzie dla świątecznego wydania „Przekroju”, wypowiedział… ksiądz. Co prawda podobne rzeczy codziennie wygaduje posłanka Senyszyn i towarzysze, ale z pewnością w ustach duchownego takie słowa brzmią oryginalnie. Nie codziennie przecież oficer publicznie rozgłasza opinię, jak też głupio postępuje jego dowództwo. Nie każdy pracownik oświadcza też wszem wobec: „Moja firma musi zrozumieć…”.

Jeśli „stanowisko Kościoła to tylko jeden z głosów w debacie publicznej”, to i nic dziwnego, że ten głos zabiera. Robi to jednak za słabo. Bo kto w końcu jest tym Kościołem? Przecież my, katolicy, za których uważa się przytłaczająca większość Polaków. Nie musimy tupać nogą. Wystarczyłoby, żebyśmy zgodnie kiwali palcem w bucie, a rząd kicałby potulnie do taktu. I byłoby to zupełnie demokratyczne kicanie, bo rząd jest po to, żeby realizować wolę większości, a nie demonstrować, jak też to na nim nie robi wrażenia opinia obywateli. Czy „normalne, świeckie państwo” nie może kierować się zasadami chrześcijańskimi? Nie? A dlaczego? Bo Grzegorzowi Napieralskiemu będzie przykro? Bo się Robert Biedroń poskarży na Zachodzie?

Tak się przyjęło, że jeśli coś wynika z religijności, to nie wolno tego stosować w obiegu publicznym. Ale ludzie! Państwo musi kierować się jakimiś zasadami i jeśli nie będą to zasady chrześcijańskie, to i tak będą czyjeś! Ktoś je wymyśli i choć je nazwie „uniwersalnymi” czy „humanistycznymi”, to one będą wyrastały z czyjegoś systemu wartości, tyle że zawsze gorszego niż chrześcijański. Dlaczego? Bo chrześcijański jest najlepszy. On wynika nie z ludzkich filozofii, tylko z pomysłu Boga. Jeszcze nikt nie wyszedł źle na realizacji Jego woli. Pewnie, że nie wszyscy w to wierzą. Ale dlaczego my mamy wierzyć w jakieś „świeckie wartości”? Przecież one są też czyjąś religią, tyle że pozbawioną fundamentów i dlatego straszliwie niebezpieczną. Zasady w niej są zmienne i nieprzewidywalne jak Janusz Palikot. Wymyślają je dyktatorzy przy wieczornej wódce, a moralne uzasadnienia dorabiają im etycy przy porannej kawie. One nie mają punktu oparcia, bo i nie mogą mieć, skoro założeniem jest brak odniesienia do siły wyższej. Zmieniają się w zależności od widzimisię prawodawców. Takie wymyślone przez ludzi systemy kładą się u podstaw najgorszych totalitaryzmów. Ich cechą zawsze jest gadanie o dobru, jakie niosą ludziom, i zawsze skutkują koszmarem dla żywych i mnóstwem nieżywych. „Zadaniem rządu nie jest zadowalanie biskupów, tylko ochrona dobra obywateli” – mówi ksiądz. To racja. Tylko że to, o co walczy Kościół (nie tylko biskupi, proszę księdza), jest właśnie najlepszą ochroną dobra obywateli.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy