Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Równina łez

Nie obalenie Saddama Husajna, nie pokonanie Państwa Islamskiego i nie coraz większy parasol Iranu, ale obecność papieża ma szansę tchnąć nowe życie w zrujnowany wojnami i terrorem Irak. Nad rzekami Babilonu płacz beznadziei miesza się z wolą przetrwania.

Ten tekst miał być pisany gdzieś między Bagdadem, Mosulem, Karakosz a kurdyjskim Irbilem. Chcieliśmy być tam przed papieżem, by na własne oczy zobaczyć, do jakiego Iraku przybywa Franciszek. Niestety, najpierw przedłużająca się procedura wizowa, a ostatecznie złożona sytuacja pandemiczna pokrzyżowały nam plany i do Iraku nie pojechaliśmy; ale pozostaje mieć nadzieję, że w chwili, gdy ukazuje się ten numer GN, papież jednak jest na miejscu, że jemu pandemia nie przeszkodziła w pielgrzymce (choć źródła watykańskie dały do zrozumienia, że może być odwołana w ostatniej chwili).

Czasem w mediach można było usłyszeć pytanie: po co papież właściwie jedzie do Iraku? A przecież pytanie powinno brzmieć: jak to możliwe, że na ziemi Abrahama nie pojawił się dotąd żaden następca św. Piotra (choć było to wielkie marzenie m.in. św. Jana Pawła II). Pomijając symboliczne i duchowe znaczenie tych ziem dla Żydów, chrześcijan i muzułmanów, to także charakterystyczny dla Franciszka gest zwrócenia uwagi na tych, którymi świat generalnie już się nie interesuje. „Papieska pielgrzymka to odpowiedź dla tych, którzy myśleli, że ta ziemia nie jest już warta zachodu” – przeczytałem trafny komentarz. I choć każdy w Iraku wiąże z tą wizytą inne nadzieje, a czasem chce ubić na niej polityczny interes, to jest to przede wszystkim podróż o znaczeniu duchowym, zarówno dla podzielonej i skonfliktowanej większości muzułmańskiej, jak i zdziesiątkowanej przez terror ISIS mniejszości chrześcijańskiej. Nie zrozumiemy znaczenia tej pielgrzymki, jeśli nie uświadomimy sobie, że papież jedzie do kraju, w którym wszystko jest przeniknięte religią – niezależnie od tego, czy nazwiemy to upolitycznieniem religii czy też ureligijnieniem polityki. Wystarczy spojrzeć na wniosek wizowy Republiki Iraku: po imieniu i nazwisku należy wpisać przynależność religijną, a dopiero później jest pytanie o narodowość, obywatelstwo i zawód. To dlatego w tej części świata każdy konflikt jest tak intensywny i często nierozstrzygalny – tu nigdy nie chodzi tylko o politykę.

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny