Nowy numer 13/2024 Archiwum

Od urządzenia do rozmów, po kieszonkowy komputer z możliwością śledzenia użytkownika

Dziś mija 144 rocznica opatentowania telefonu. Czy w dobie coraz powszechniejszego uzależnienia od smartfonów ma sens zakazywanie ich używania w szkołach?

Gdy 14 lutego 1876 r. Alexander Graham Bell zgłaszał telefon do urzędu patentowego nie miał chyba świadomości jak bardzo w ciągu kolejnego półtora wieku rozwinie się ten wynalazek. Co ciekawe, nie on pierwszy stworzył tego rodzaju urządzenie. Wcześniej maszynę zdolną do przekazywania głosu na znaczną odległość stworzył pewien Włoch - Antonio Meucci. Matką wynalazku, jak to zwykle bywa, była potrzeba. Meucci stworzył urządzenie, gdy zachorowała jego żona, aby mieć kontakt z ukochaną, gdy przebywa w swoim warsztacie. Nie miał jednak środków finansowych na opłacenie patentu. 
Konkurencja do miana wynalazcy telefonu była większa. Równolegle z Bellem swój telefon stworzył inny Amerykanin - Elisha Gray. Ten miał już pieniądze na opatentowanie wynalazku, ale Bell był od niego szybszy o... kilka godzin. I właśnie tego drugiego historia zapamiętała jako wynalazcę telefonu.

Od tego czasu telefon przeszedł długą drogę, całkowicie zmieniając swoje oblicze. Nie tylko udało się "odciąć" go od kabla, tworząc sieci telefonii komórkowej, ale również nadać dziesiątki dodatkowych funkcji. Najpopularniejsze dziś aparaty telefoniczne - smartfony - to w zasadzie nie tyle telefony, co wielofunkcyjne komputery o niewielkich rozmiarach, najczęściej nieustannie podłączone do sieci nie tylko telefonicznej, ale również internetowej. Kieszonkowych rozmiarów aparat pozwala nam dzwonić, prowadzić video-rozmowy, szukać informacji w sieci, dokonywać płatności, robić zakupy, czy kręcić i montować filmy. Ma też dziesiątki innych funkcji.

Bez dwóch zdań smartfony ułatwiają nam życie i pozwalają zaoszczędzić sporo czasu na wykonywaniu rozmaitych czynności. Ale jak każdy wynalazek mają również swoją ciemną stronę. Często czas zaoszczędzony na komunikacji czy szybkich płatnościach, trwonimy wlepiając oczy w ekran tego podręcznego komputera, spędzając wiele godzin w sieciach społecznościowych czy innego rodzaju rozrywce. Od dłuższego już czasu specjaliści alarmują, że telefon z dostępem do sieci uzależnia równie mocno jak alkohol czy tytoń, a nadużywany negatywnie wpływa choćby na relacje rodzinne, czy koncentrację. Dotyczy to zarówno dzieci jak i dorosłych. Inną, ciemną stroną smartfonowej rzeczywistości jest nieustanne bycie w zasięgu. Telefony z odpowiednim oprogramowaniem nie tylko są użytecznym narzędziem dla  różnego rodzaju wywiadów, ale także dla wielkich korporacji internetowych, które systematycznie, często nawet bez naszej świadomości zbierają o nas bardzo precyzyjne dane, bardzo agresywnie odbierając współczesnemu człowiekowi jego prywatność. 
Czy telefon z pożytecznego wynalazku przepoczwarzył się w ciągu tych 144 lat w przekleństwo? Odpowiedź nie jest prosta i - jak cała rzeczywistość - złożona. Choć negatywne strony korzystania ze smartfonów są jak najbardziej realne, to przecież trudno zanegować liczne korzyści, jakie z nich płyną. Dzięki smartfonom jesteśmy w stanie z dowolnego miejsca z zasięgiem zrobić zakupy, wysłać maila, wezwać pomoc, czy sprawdzić na bieżąco jakie jest zanieczyszczenie powietrza w naszej okolicy.

Ostatecznie to my podejmujemy decyzję jak z tego urządzenia korzystać. I wydaje się, że większym problemem niż sam smartfon jest fakt, że większość z nas uczy się nim posługiwać metodą prób i błędów. A kto wie, czy nie warto, aby na przykład w szkolnym programie nauczania nie pojawiły się długofalowe (a takich brakuje) zajęcia na temat niebezpieczeństw, korzyści i rozsądnego korzystania z tego rodzaju urządzeń. Skoro problem uzależnienia pojawia się już u osób młodych, skoro prowadzimy zajęcia dotyczące uzależnień od alkoholu czy narkotyków, to może tym bardziej powinniśmy uczyć od najmłodszych lat jak mądrze korzystać z tego, z czego prędzej czy później i tak każdy skorzysta?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera