Nowy numer 15/2024 Archiwum

Polityczne trzęsienie ziemi we Wschodnich Niemczech

W dawnym NRD rośnie poparcie dla Alternatywy dla Niemiec. Podział polityczny Niemiec staje się coraz bardziej widoczny.

W ostatnim czasie we kilku wschodnich landach Niemiec doszło do wyborów lokalnych, w których o mały włos nie wygrała Alternatywa dla Niemiec. Partiom rządzącej koalicji pomogło tylko naprawdę duże zaangażowanie w tych lokalnych wyborach. Sama AfD zaczyna jednak rosnąć w siłę. W sondażach w całych Niemczech zaczyna wyprzedzać SPD. We wschodnich Niemczech zaczyna wysuwać się na sondażowe prowadzenie.

Kenijska koalicja tuż za polską granicą

1 września odbywały się wybory w graniczącej z Polską Brandenburgii. Partie niemieckiego głównego nurtu znalazły się w popłochu, gdyż wybory europejskie w tym landzie wygrała zdecydowanie Alternatywa dla Niemiec. Zdobyła ona prawie 20 proc. głosów, dystansując CDU i SPD. Ta ostatnia partia rządziła dotychczas w tym landzie wspólnie ze skrajnie lewicową Die Linke.

Ostatecznie socjaldemokraci wygrali wybory, ale pokonali AfD zaledwie 30 tysiącami głosów. Mocny upadek zaliczyła za to Die Linke, która straciła prawie co drugiego wyborcę. Lewicy nie uda się odtworzyć rządu w tym landzie. Pojawił się więc pomysł stworzenia dosyć egzotycznej koalicji CDU-SPD-Zieloni. Jest ona nazywana koalicją kenijską, od barw flagi tego kraju: czarny, czerwony i zielony.

Duże obawy budziły też wybory w Saksonii. To tu bardzo popularna była antyislamska Pegida. W niektórych sondażach AfD prześcigała silną niegdyś w tym landzie CDU. Ostatecznie, chadecy wygrali z Alternatywą dla Niemiec, jednak ta druga niemal potroiła liczbę głosów. Również w Saksonii partie dotychczas rządzące landem nie mają większości i pojawiają się głosy o sformowaniu koalicji kenijskiej.

Zielony zachód, niebieski wschód

Z końcem września wschodnie Niemcy czekają jeszcze jedne wybory – w Turyngii. Popularne w tym landzie CDU i Die Like również tracą poparcie na rzecz AfD. Ale już dzisiaj można powiedzieć, że dawna NRD zaczyna „błękitnieć” (błękit jest kolorem AfD). W niektórych sondażach AfD jest najpopularniejszą partią w Niemczech wschodnich. Decyduje o tym kilka czynników.

Niemcy wschodnie, mimo wielu programów pomocowych, nadal pozostają mniej rozwinięte od Niemiec zachodnich. U naszych zachodnich sąsiadów nadal silne są podziały, między Ossia (Niemcy ze wschodu) i Wessis (Niemcy z zachodu). Mieszkańcy dawnego NRD, czujący się często nie do końca dobrze we własnym kraju, zwracają się w kierunku partii antysystemowych.

Dotychczas na takiej postawie zyskiwała skrajnie lewicowa Die Linke. Partia ta powstała przy dużym udziale postkomunistów ze wschodnich Niemiec. Jednak Die Linke mocno zaczęła akcentować skrajną obyczajowość lewicową, co nie spodobało się wielu mieszkańcom dawnego NRD. W międzyczasie doszło do kryzysu migracyjnego, a to właśnie Niemcy ze Wschodu wyrażają największe obawy względem imigrantów. Sytuację tą wykorzystała właśnie AfD.

W Niemczech dochodzi obecnie do silnego podziału politycznego, zachodzącego na podziały historyczne. W zachodniej części kraju coraz większe poparcie zyskują Zieloni, które skupiają się na walce z globalnym ociepleniem i otwarciu się na imigrantów. W tym czasie we wschodniej części Niemiec w siłę rośnie partia, która głosi coś zupełnie przeciwnego. AfD do swojej antyimigracyjnej retoryki dołączyła sprzeciw wobec „zielonej polityki”, która w dużym stopniu uderza w przemysł wschodnioniemiecki.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak

Redaktor serwisu gosc.pl

Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.

Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka