Nowy numer 13/2024 Archiwum

Komendantka i dziewczynki

– Ja mam dzieci udane, wnuki i prawnusia. Oni nie mieli nic. Nawet nazwiska na cmentarzu. Dziewczynki bardzo mi pomogły. Niech pamiętają.

Cała ta przyjaźń z dziewczynami zaczęła się od pomocy dzieciakom w Centrum Zdrowia Dziecka. Był początek lat 80. ub. wieku. Pani Wanda Traczyk-Stawska wiedziała, że dzieciom w szpitalu dzieje się źle: do części przyjeżdżają rodzice, ale całkiem sporo leży samotnie i tęskni. A Msza Święta? Dzieci nie dawały rady samodzielnie schodzić do kaplicy szpitalnej. Potem nie dawały rady stać godzinę lub siedzieć na podłodze. Krzeseł nie było... – Nawiązałam wtedy kontakt z wawerską drużyną harcerzy. Jeszcze wtedy była to drużyna mieszana, chłopcy i dziewczęta. Zaczęli pomagać dzieciom w Centrum. Poznaliśmy się. Polubiliśmy. W końcu dziewczęta, gdy drużyna zmieniła się w żeńską, poprosiły mnie o wskazanie patronki. Poradziłam moją komendantkę ze Szkoły Młodszych Ochotniczek w Nazarecie, mjr Teodorę Zofię Sychowską. Przyjęły. – Ale to nie do końca tak było, pani Wando – przerywa z uśmiechem 18-letnia Agata Szczerbik, drużynowa 145. Warszawskiej Drużyny Harcerek „Wiosna” ZHR. – Przecież ówczesna drużynowa prosiła, by to pani została naszą patronką! Tylko pani, ze skromności, odmówiła, wskazując swoją komendantkę. Może i dobrze. Dzięki temu od blisko 30 lat dziewczęta mają dwie patronki. Formalną i nieformalną. Choć pani Wanda to nawet więcej niż patronka: to przyjaciółka, nauczycielka patriotyzmu, komendantka. Wzór niedościgły i... tak bliski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy