O uwielbieniu przez łzy i ogniu, którego nikt nie jest w stanie zgasić, z Grzegorzem Głuchem rozmawia Marcin Jakimowicz .
Trzeba – jak podpowiadał św. Tomasz – „robić dobrze dobro”?
Tak! Zauważyłem prostą rzecz. Twórcy IHOP-u przejęli się słowami Modlitwy Pańskiej. I modlą się, „by na ziemi było tak jak w niebie”. Dorośli, dzieci przebywają w Bożej chwale, nasiąkają nią, by wyjść na ulice i przemieniać ten skażony przekleństwem świat. Zapewniam cię, to nie teoria. Widziałem ich twarze. Rozjaśnione, przemienione. To był dla mnie znak, co może zrobić z nami uwielbienie.
Przy „Ojcze nasz”, stawiamy zbyt długą pauzę między słowami: „Bądź wola Twoja (tu długi oddech), jako w niebie, tak i na ziemi”. A zwrot „bądź wola Twoja” to jedynie pierwsza część cytatu. Jezus wołał: „Niech Twoja wola spełnia się na ziemi tak jak w niebie”, czyli „Niech na ziemi będzie tak jak niebie”.
A my działamy często odwrotnie. Wypowiadamy słowa „bądź wola Twoja” jako zgodę na nieszczęście, a nie na uzdrowienie. Skrajną postacią tego czarnego scenariusza są napisy, które widzę na cmentarzach: „Bóg tak chciał”. Już słyszę ten tembr głosu wypowiadającego tę formułkę. Drugie doświadczenie IHOP-u? Płacz mężczyzn. Pamiętam konferencję o św. Piotrze. O tym, że po zdradzie, ucieczce spod krzyża nie potrafił pozbyć się poczucia wstydu. Spotyka Zmartwychwstałego i nie potrafi przyjąć, że jest bezinteresownie kochany. Prelegent, opowiadając o Piotrze, który w łodzi ujrzał Jezusa, powiedział: „A może on rzucił się w morze nie po to, by płynąć w stronę Mistrza, ale by od Niego uciekać?”.
To mocny biblijny opis: Piotr „ubrał się i skoczył do wody”. Absurdalne zachowanie, bo przecież powinien rozebrać się przed zanurkowaniem w fale. Ubrał się, jakby wstydząc się przed Jezusem swej nagości, bezbronności.
Myślę, że bardzo zmagał się z poczuciem palącego wstydu, porażki. Jezus zapytał: „Macie coś do jedzenia?”, a Piotr od razu rzucił się, by wyciągać samemu sieci pełne ryb. Tak jakby chciał pokazać: „Jezu, możesz na mnie wciąż liczyć, jestem użyteczny”. Poruszyło mnie to słowo, bo trafiłem za ocean w chwili skrajnego zawstydzenia swoim życiem. I spotkałem Jezusa, który pozwalał mi dobić do dna mojego wstydu, po czym zdjął go ze mnie, ściągnął…
Pytał: „Grzegorzu, kochasz Mnie?”. „Tak. Ale pamiętasz: uciekłem”. „Kochasz?” „Tak, ale przeżywam ogromny kryzys”. „Kochasz?”
Skąd ja znam ten mechanizm. (śmiech) Jezus pyta jedynie o miłość. 35 proc. opisów ewangelicznych to historie uzdrowień. Przecież On, podchodząc do tych ludzi, nie sprawdzał metryk, nie pytał o to, czy zaliczyli neokatechumenalne skrutinium czy kurs „Filip”.
Czy kupili płytę Gospel Rain i zaprenumerowali „Gościa Niedzielnego”…
On uzdrawiał ich bez tej rozmowy wstępnej. On po prostu tak kocha. Zabiera dogłębne poczucie palącego wstydu, które zżera cię od środka. Jak mógłbym Go nie uwielbiać?
Dziennikarz działu „Kościół”
Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.
Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza