Redaktor serwisu internetowego gosc.pl
Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.
Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera
Też zwróciłem uwagę na ten fragment - dlatego, że jest to najbardziej bezczelna manipulacja w tekście - wnioski z przedstawionych danych są dokładnie odwrotne niż te sugerowane przez redaktora GN i przez @Gość!!!
Przede wszystkim należy zadać pytanie - jaki odsetek tych osób, które zdały maturę uzyskało wynik w przedziale 31-49%. Na stronach CKE nie ma danych uśrednionych, są tylko dla poszczególnych przedmiotów. Patrzę na język polski i matematykę na poziomie podstawowym i co wychodzi? Mamy ponad 25%. Wyjątkiem jest język polski w 2015 roku - 11%.
Jeszcze raz powtórzę, jak ktoś ma kłopoty z rozumieniem: około 25% osób, które zdały maturę (polski/matma) ma wynik w przedziale 31-49%. Za to, według GN, niecałe 10% osób które wybrały kierunki nauczycielskie uzyskało na maturze wynik w tym przedziale. Dla opornych jeszcze inaczej: ponad 90% studentów na kierunkach nauczycielskich na maturze uzyskało 50% lub więcej. Takim wynikiem może pochwalić się około 75% ogółu maturzystów - cały czas piszę o matmie i polskim podstawowym.
I jeszcze jedno - ja sam nie jestem nauczycielem szkolnym. Jestem zawodowym matematykiem, nauczycielem akademickim, ale bardzo cenię i szanuję znakomitą większość nauczycieli, którzy uczą moje dzieciaki. Proszę Was - róbcie dalej swoje i nie przejmujcie się szczuciem w pisowskich mediach. A redaktor mógłby sobie poczytać na przykład o Hypatii z Aleksandrii - słynnej matematyczce starożytności. Może da to trochę do myślenia...
Miesięczne wynagrodzenie całkowite (mediana*) na stanowisku lekarza wynosi 3 500 PLN brutto.
Dobrze (25% pracowników) zarabiający nauczyciel zarabia mniej niż dobrze zarabiający lekarz.
Dane z: wynagrodzenia.pl
Nie wiem, skąd taka niechęć do nauczycieli.
Chyba z powodu rzekomo krótkiego etatu.
Rzekome 20 godzin pracy to są godziny, podczas których nauczyciel utrzymuje uwagę 20 - 30 - 40 uczniów, żeby przystępnie przekazać jakiś temat.
Wolę moje 40 godzin etatu, podczas których mówię do co najwyżej kilku osób. I to dorosłych.
I znam nauczycieli, którzy odeszli z zawodu.
Nie ma sensu antagonizować lekarzy i nauczycieli (oba zawody bardzo nie lubiane w czasach komunizmu).
Ale zgadzam się z Tobą, że coś jest nie tak z premiowaniem. Czy nauczyciel robi byle jak, po najmniejszej linii oporu, czy jest świetnym nauczycielem, traktowany jest bardzo podobnie.
Swego czasu był run na studiowanie ekonomii lub prawa, bo "oni tyle zarabiają". W efekcie znam prawników, którzy mają problemy z logiką na poziomie szkoły średniej i z opanowaniem tej wąskiej specjalizacji, którą się właśnie zajmują. Zdarzają się też naprawdę mądrzy prawnicy, i niech oni zarabiają dużo, a nie każdy prawnik, którego wyróżnia tylko i wyłącznie duże mniemanie o sobie.
- 27 lekcji planowo + 3 godziny konsultacji dla maturzystów
- codziennie jestem około godziny przed lekcjami (sprawy wychowawcze i administracyjne)
- w szkole spędzam około 35 h zegarowych tygodniowo
- sprawdzam prace w domu - pod opieką 200 uczniów, przedmiot maturalny (sprawdzania dużo)
- w sumie daje to około 45 godzin tygodniowo
- korków raczej nie daję (najwyżej dla 1 osoby), bo musiałbym poświęcić mocno czas prywatny
Chętnie spędzałbym po 8 godzin w szkole, niestety nie ma do tego fizycznych warunków (nie mam własnej pracowni).
Zarobek - ok. 3000 netto. To duży zarobek? Dla osoby z doktoratem? W mieście wojewódzkim? W tzw. dobrym liceum? Znam rzemieślników, którzy dostają na rękę 2700 (i bardzo dobrze, że tyle dostają!).
PIS wprowadził zakaz pracy w nadgodzinach, czyli w przyszłym roku mój zarobek spadnie o około 25%, choć pewnie dyrektor znów dałby mi sporo godzin.
Natomiast ZGADZAM SIĘ, co wywołuje frustrację wśród nauczycieli, że dziwnym jest, że godzina polonisty czy matematyka (którzy mają BARDZO DUŻO do sprawdzania) opłacana jest tak samo, jak godzina pracy przedmiotowca, który pracy do domu nie przynosi.
A przypominam, że E. jest osobą z doktoratem.
Posiadanie doktoratu nie mieści się w średniej krajowej.
- Pracuje pięć (lub sześć) dni w tygodniu po osiem godzin - 40/48 godzin
- W pracy jest pół godziny albo godzinę wcześniej bo towar, bo przebrać, bo podłogę umyć przed otwarciem - albo tyle samo zostaje dłużej, bo podłoga, bo powyłączać wszystko, bo alarm włączyć, rolety zasunąć, światła pogasić, zamki posprawdzać...
- pracy dodatkowej nie ma, bo ma różne godziny w Żabce i nie ma jak tego pogodzić
- pracuje ze skrzynkami, zgrzewkami butelek, kartonami jedzenia, pijanymi klientami, nerwowym szefem
- zarabia najniższą krajową
- NIE JĘCZY.
Gratuluję Pani doktoratu, cieszę się, że uczy Pani w szkole (bo jest Pani z pewnością lepszym nauczycielem niż wieeeelu Pani kolegów), ale cóż. Dobrowolnie tam Pani uczy.
Umówmy się po prostu, że wszystkim nam jest ciężko na świecie. I tyle. Bo na każdy argument nauczyciela "jak mi źle" jestem w stanie wykazać sto pokazujących, jak mu dobrze.
Natomiast czy strajk jest narzekaniem na ilość pracy. bo o tym pisałem? Nie, dotyczył przede wszystkich trybu wprowadzania reformy i podwyżek.
Albo zmienisz zdanie, kiedy Twoje dziecko znajdzie się w liceum.
I musi prowadzić lekcje na tyle atrakcyjnie, żeby uczniowie nie siedzieli na ławeczkach ze zwolnieniem od lekarza. Uczyć przez zabawę w duchu sportowym.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.