Dziennikarz działu „Polska”
Absolwent nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Zaczynał w radiu „Kampus”. Współpracował m.in. z dziennikiem „Polska”, „Tygodnikiem Solidarność”, „Gazetą Polską”, „Gazetą Polską Codziennie”, „Niedzielą”, portalem Fronda.pl. Publikował też w „Rzeczpospolitej” i „Magazynie Fantastycznym” oraz przeprowadzał wywiady dla portalu wideo „Gazety Polskiej”. Autor książki „Rzecznicy”. Jego obszar specjalizacji to sprawy społeczno-polityczne, bezpieczeństwo, nie stroni od tematyki zagranicznej.
Kontakt:
jakub.jalowiczor@gosc.pl
Więcej artykułów Jakuba Jałowiczora
Celem istnienia przepisów nie jest eliminacja nienawiści, tylko mowy nienawiści. Czynu, nie myśli. Tak samo jak w Polsce nikt nikomu nie zakazuje być np. faszystą (myśl), ale zakazuje publicznego propagowania ustroju faszystowskiego (czyn).
W tym kraju wiele rzeczy stoi na głowie, obmowę nazywa się "walką o prawdę", a jeśli ktoś nie obrzuca kogoś innego błotem to nazywa się to "poprawnością polityczną", że niby to takie złe jest. Nienawiść dobrze się sprzedaje. Wystarczy zajrzeć do kącika prasowego w kiosku. Dobór słów, przypisywanie ludziom jak najgorszych intencji - i niby wszystko pod zaszczytnym hasłem "wolności słowa". To tak się właśnie odbija. Tworzenie podziałów, granie na emocjach - to jest coś, co pozwala jednostkom wypłynąć, ale całość na tym traci. Warto przyjrzeć się z dystansu temu, co się w tym kraju dzieje i mówić o jakichś ogólnych zasadach etycznych, ale we właściwy sposób, a nie stawiając wszystko na głowie. Tutaj rzeczywiście Kościół mógłby wiele pomóc, bo w tym wszystkim potrzeba głębokich przemyśleń, mądrości, uniwersalnych odniesień, których przecież nie brakuje w Biblii. Chociaż ja mam poczucie że to jest coś, co hierarchów w tym kraju przerasta.
Walka z mową nienawiści to walka liberałów z demokracją. Tymczasem zgodnie z konstytucją zabronione mogą być jedynie czyny, a nie myśli lub słowa (dopóki kogoś osobiście nie obrażają).
Walsa z nienawistnymi słowami wynika z nienawiści walczących. Utopia liberalnej demokracji.
Sprawa jest prosta kiedy siejemy ziarno a przychodzi zły człowiek i w dobry zasiew wsiewa chwast. Znacznie gorzej, kiedy sami siejemy nie zwracając uwagi, że razem z dobrym ziarnem zasiewamy chwast. Nie rozumiecie tej prostej przypowieści? Jak zatem zrozumiecie kiedy zechcę napisać o złożonym procesie jakimi jest oddziaływanie na społeczeństwo przez przekazywane medialnie treści? Dziennikarz to siewca. To taka osoba, która wyławia, wyłuskuje z rzeczywistości określone wydarzenia, przetwarza je na informacje i zasiewa na glebie społeczeństwa, które osobiście i bezpośrednio się z tym wydarzeniem nie zetknęło. I to jest właśnie miejsce i czas w którym siewca czyli dziennikarz powinien oddzielić dobre ziarno od plew i nasion chwastu. To jest sposobność i okazja, aby zasiać dobre ziarno i nie rozsiewać nasion chwastów. Dobre ziarno, to dobre nowiny, dobre myśli i dobre słowa. To zachęta do czynienia dobra. To nie tylko dobre działanie, ale również mówienie i pisanie o dobru, również zachęcanie czytelnika do myślenia o dobru. Kiedyś doświadczony życiowo i profesją ksiądz powiedział do mnie: ”Nie dyskutuj ze złem, nie wchodź z nim w dialog, bo zawsze przegrasz”. Dyskutuj z dobrem, z nim prowadź dialog, o nim myśl, pisz i rozmawiaj. Wtedy na pewno nie przegrasz. Mądry ksiądz. Nam przecież nie polecono walczyć ze złem, ani mieczem ze stali ani stalówką pióra. Od zła należy się zdystansować, odsunąć, odgrodzić, unikać jakiegokolwiek z nim kontaktu. Nam nakazano głosić dobro i dobrą nowinę. I dla mnie w głębokim błędzie jest dziennikarz, który pozostaje w przekonaniu, że „nauka tego, jak żyć miłością, to zadanie Kościoła i innych wspólnot”. To w równej mierze zadanie dziennikarza, który jest częścią tego Kościoła!
W przeciwnym razie wszyscy staniemy się jak owo „stado świń” w które wpędzono legiony duchów złych nowin, złych informacji, duchów złych słów i myśli, aby następnie w zaślepionym pędzie skierowały się one ku przepaści swojej zagłady.
Autor artykułu ma w 100% rację: nie można karać za „myślo-zbrodnie”.
A co ja mam, biedny grzesznik, robić? Chyba jak i dawni Katolicy, od samego początku Kościoła: przylgnąć jeszcze bardziej do Prawdy, przez modlitwę i „higienę” serca i umysłu. Mam się na czym oprzeć, bo Kościół to też potężny gmach intelektualny, który pięknieje tylko gdy wokół niego coraz więcej głupoty. Trzeba uparcie, w porę i nie w porę, wbrew wszystkiemu głosić Tego, który jest głupstwem dla Greków i zgorszeniem dla Żydów. Dlatego stanowczo odrzucam „nowo-mowę” w kategoriach innych niż tylko krytyczna ocena jej neologizmów i mechanizmów oraz absurdalna groteska. Będę się starał ze wszystkich sił unikać używania określeń typu „mowa nienawiści”, „polityczna poprawność”, „tolerancja”, „homofobia”, „islamofobia” itd., bo „Nieporządek w słowach prowadzi do nieporządku na świecie”.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.