Nowy numer 17/2024 Archiwum

Kilkanaście gramów cudu

To, co wydarzyło się w Orvieto czy Lanciano, jest klasycznym… cudem o cudzie.

Cudem jest sama Eucharystia. Nieogarnięty, wszechpotężny, straszliwy, którego imienia Izrael nie odważa się wypowiadać, ukrył się w małym opłatku. Oto wielka tajemnica wiary. Od czasu do czasu zdarzają się jednak nadzwyczajne sytuacje, w których Pan Bóg, wskazując niedowiarkom na wino i chleb, przedstawia się: „Ja Jestem”. Konsekrowane Hostie krwawią, zamieniają się w ludzkie ciało, wino staje się ludzką krwią, komunikanty wykazują nadnaturalną odporność na upływ czasu. Takie zjawiska miały miejsce m.in. w Orvieto (1263), Sienie (1330) czy Maceracie (1356).

Nauka jest wobec tych zjawisk bezradna. Cuda eucharystyczne (na przestrzeni wieków uznano ponad 130 takich zjawisk) zdarzają się, bo wszyscy chorujemy na przypadłość Słonia Trąbalskiego. Mamy krótką pamięć. Cierpimy na duchową amnezję, więc krople krwi, które sączą się z opłatka czy włókna ludzkiego serca, w które zmienia się hostia, sprawiają, że zaczynamy przypominać sobie o największym cudzie świata: Wszechmocny jest na wyciągnięcie ręki. Wielokrotnie egzorcyści zapewniali mnie, że demony nie mają wątpliwości, która hostia jest konsekrowana. Do końca życia zapamiętam ryk, jaki usłyszałem przed kilkoma miesiącami w jednym ze śląskich kościołów. Trwała właśnie Msza z modlitwą o uzdrowienie. Kościół pękał w szwach. W zakrystii wspólnota modliła się nad osobą opętaną. Nie wiedział o tym nikt z wiernych. Do czasu Podniesienia. Gdy kapłan wyszeptał: „To jest Ciało moje”, ciszę rozdarł przerażający krzyk: „On tu jest! On was karmi”. Ludzie ocknęli się z letargu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy