Nowy numer 17/2024 Archiwum

„Lider” nie jest androidem

Opowieści o podwórkowych bójkach, zdjęciu z misiem w zoo i bólu po stracie brata: lider PiSu znowu zmienia twarz? – zapytać się mogą zwolennicy tezy o ponownym ocieplaniu wizerunku Jarosława Kaczyńskiego. Trudno odpowiedzieć na pytanie, u którego źródeł stoi błędne założenie.

Ci, dla których były premier jest straszliwszy niż Potwór-Spod-Łóżka, uważają, że jedynie w okresie wyborów przeistacza się w łagodnego, starszego pana. Film „Lider”, którego pokaz odbył się wczoraj w Multikinie w warszawskich Złotych Tarasach pokazuje, że Jarosław Kaczyński nie byłby zdolny do takiej transformacji. Po prostu od czasów „O dwóch takich, co ukradli księżyc” zatracił umiejętność gry aktorskiej.

Szefowi Prawa i Sprawiedliwości z trudem przychodzi opowiadanie o własnych uczuciach. Nieco spięty, ale i z lekko zauważalną czułością ogląda zdjęcia z dzieciństwa, na których występuje z bratem i kuzynem. Nie doczekamy się mokrych oczu i drżącego głosu podczas opowieści na temat własnych odczuć odnośnie śmierci brata – i może dlatego jest ona szczególnie naturalna. Kaczyński ożywia się dopiero podczas wspominania podwórkowych bójek z „tymi z Trójki”, po których nie raz lądował na pogotowiu.

Pomiędzy wypowiedziami polityka, jego rodziny, współpracowników i zwolenników, widać obrazki z przygotowań do wystąpienia na kongresie PiS. Wszystko okraczone jest podniosłą muzyką, co rusz widać łopoczące na wietrze biało-czerwone flagi. Nic o poglądach bohatera filmu na temat katastrofy smoleńskiej czy transformacji ustrojowej.

Oto „Lider”, którego znacie. Bo czy ten nieco przydługi, czterdziestominutowy spot wyborczy pokazał nowe oblicze Jarosława Kaczyńskiego? Dla jego zwolenników jest kolejnym potwierdzeniem dziejowej misji prezesa PiS, jego patriotyzmu. Dla przeciwników ostatecznym dowodem na jego manię wielkości i chęć autorytarnego przewodzenia masom.

A dla mnie? Nie potrzebuję lidera, który poprowadzi mnie ku świetlanej przyszłości, choć uważam za całkowicie normalną, występującą u wielu, potrzebę posiadania „ojca Narodu”. Film nie przekonał mnie, że jednak potrzebuję. Nigdy nie uważałem Kaczyńskiego za androida, pozbawionego pamięci i operującego jedynie zaprogramowanymi uczuciami. To na potrzeby Blade Runnerów, którzy chcieliby odesłać go w stan spoczynku, twórcy filmu „Lider” wykonali na nim test Voigta-Kampffa. Wynik: negatywny. Jarosław Kaczyński jest człowiekiem. Niezadowoleni?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy