Do niedawna poważne wady płodu oznaczały dramat i brak nadziei. Postęp perinatologii sprawił, że lekarze diagnozują i leczą dzieci w łonie matki - powiedział prof. Przemysław Kosiński. Ale żeby leczyć, trzeba rozpoznać. Dlatego zaleca, by USG wykonywać co najmniej trzy razy w czasie ciąży.
Kilkanaście lat temu rozpoznanie ciężkiej wady płodu oznaczało zakończenie ciąży. Dziś coraz częściej to dopiero początek leczenia.
- Perinatologia, czyli medycyna zajmująca się płodem jako pacjentem, rozwija się błyskawicznie. Dzięki miniaturyzacji sprzętu, nowoczesnym aparatom USG i doświadczeniu zespołów możemy diagnozować i leczyć dzieci jeszcze przed narodzinami - powiedział prof. Przemysław Kosiński, kierownik Oddziału Klinicznego Położnictwa, Perinatologii, Ginekologii i Rozrodczości Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Lekarze potrafią rozpoznawać i leczyć w łonie matki wiele wad - od przepukliny przeponowej i rozszczepu kręgosłupa po choroby płuc czy układu moczowego. Część z nich można korygować po porodzie, ale są też takie, które bez interwencji prenatalnej prowadziłyby do śmierci dziecka. Najczęściej wykonywanymi zabiegami są implantacje drenów, tzw. shuntów. Pozwalają one odprowadzić płyn z klatki piersiowej lub pęcherza płodu.
- Zabiegi te realnie ratują życie. Jeśli płuca płodu są uciśnięte przez płyn, nie rozwijają się prawidłowo. Wprowadzając dren między opłucną a owodnię, pozwalamy im się rozprężyć - powiedział profesor.
W warszawskim ośrodku po raz pierwszy założono niedawno innowacyjny metalowy dren, trwalszy i skuteczniejszy od klasycznych, choć kosztujący ok. 7 tys. zł.
Niektóre procedury wymagają niewyobrażalnej precyzji. Chirurdzy często pracują na strukturach o milimetrowej średnicy. Zabiegi przeprowadza się fetoskopowo - przez cienki instrument chirurgiczny wprowadzony przez brzuch matki do jamy owodni. Dzięki kamerze można obserwować płód i wykonywać mikrozabiegi.
W przypadku przepukliny przeponowej lekarze zakładają do tchawicy dziecka miniaturowy balon blokujący odpływ płynu z płuc, co stymuluje ich wzrost i podwaja szanse przeżycia noworodka.
W ciążach bliźniaczych z zespołem przetoczenia krwi (TTTS) laserowo zamykają naczynia na powierzchni łożyska, co ratuje życie co najmniej jednemu z dzieci.
Jedną z najbardziej spektakularnych procedur jest operacja rozszczepu kręgosłupa. Dawniej wymagała otwarcia macicy, dziś wykonywana jest małoinwazyjnie - przez trzy drobne nacięcia w powłokach brzusznych.
Nowoczesna terapia płodu obejmuje też leczenie konfliktu serologicznego czy anemii spowodowanej infekcją parwowirusem B19. W takich przypadkach przeprowadza się transfuzje wewnątrzmaciczne, podając płodowi krew bezpośrednio do żyły pępowinowej.
- W ten sposób ratujemy praktycznie wszystkie dzieci z tą chorobą - podkreślił ekspert.
Zabiegi prenatalne to wciąż medycyna niszowa, ale ratująca życie. Wrodzona przepuklina przeponowa występuje raz na 4 tys. porodów, rozszczep kręgosłupa - raz na 2 tys. Jak zauważył lekarz, w skali kraju to niewiele, ale dla każdej z tych rodzin - cały świat.
Przyszłość terapii płodu, zdaniem prof. Kosińskiego, to coraz bardziej precyzyjna fetoskopia i miniaturyzacja sprzętu.
- Kluczem jest jednak diagnostyka prenatalna. Bo żeby leczyć, trzeba najpierw rozpoznać. USG jest bezpieczne i powinno być wykonywane co najmniej trzy razy w każdej ciąży. Czasem jedno badanie decyduje o tym, czy dziecko będzie żyło - podsumował specjalista.
Mira Suchodolska (PAP)