Gdy śmierć apeluje o życie

Najważniejszym wyzwaniem w życiu jest właściwe odczytanie swego powołania, które Bóg ukrył w sercu człowieka, i pójście za nim.

Ewa K. Czaczkowska

|

20.11.2025 00:00 GN 47/2025 Otwarte

dodane 20.11.2025 00:00

To było najbardziej zaskakujące kazanie, jakie słyszałam w Dzień Zaduszny. Zaskakujące pozytywnie. Ksiądz, jak się okazało doktorant psychologii, w warszawskim kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu wyszedł na ambonę z apelem: „Człowieku, halo, zacznij żyć. Nie jutro, pojutrze, nie wtedy, kiedy będzie czas, pieniądze, warunki idealne, bo nigdy ich nie będzie, ale dziś, teraz. Realizuj swoje plany, marzenia. I co, zaczniesz wreszcie żyć?!”. To nie dosłowny cytat, ale moje streszczenie głównej myśli kaznodziei. Jako jedno z przesłań, które płynie ze śmierci tych, którzy zmarli przed nami. I których szczególnie wspominaliśmy w Dzień Zaduszny. W ten dzień w kościołach najczęściej słyszymy o potrzebie wdzięczności i modlitwy za życie innych. A czy ktoś słyszał o realizacji tęsknot i marzeń wpisanych w serce człowieka, o ruszeniu z kanapy i sprzed telewizora?

Śmierć apeluje o życie. Wiedzą o tym dobrze ci, którzy otarli się o śmierć, o ciężką chorobę, wypadek. To doświadczenie, pokazujące namacalnie kruchość życia, sprawia, że często dopiero wtedy zaczynamy doceniać jego wartość. Że dopiero wtedy zaczynamy żyć naprawdę, to znaczy tak, by gdy śmierć przyjdzie, nie żałować tego, czego nie zrobiliśmy.

O tym zaś, czego ludzie najbardziej żałują u kresu swych dni, mówią wiele rozmowy z pacjentami hospicjów. Jedną z najbardziej znanych książek na ten temat napisała przed laty Bronnie Ware, australijska pielęgniarka z hospicjum (polski przekład nosi tytuł „Czego najbardziej żałują umierający”). Jej zdaniem jest to pięć rzeczy: „1. Szkoda, że nie miałam odwagi żyć tak, jak chciałam, a nie tak, jak oczekiwali inni. 2. Szkoda, że tak dużo pracowałam. 3. Szkoda, że nie miałam odwagi okazywać uczuć. 4. Żałuję, że straciłam kontakt z przyjaciółmi. 5. Szkoda, że nie pozwoliłam sobie być szczęśliwa”. Niektórzy powiedzą, że brzmi to bardzo indywidualistycznie, egoistycznie, jak punkty z poradnika samorealizacji. Niekoniecznie.

Najważniejszym wyzwaniem w życiu jest właściwe odczytanie swego powołania, które Bóg ukrył w sercu człowieka, i pójście za nim. W przeciwnym razie rodzi się żal. Zauważmy też, że nikt z rozmówców Ware nie żałował, że nie zarabiał więcej, nie kupował więcej, ale każdy żałował tego, że za mało uwagi poświęcił budowaniu i podtrzymywaniu relacji z innymi ludźmi. W hospicjum jest już na to za późno. Do tego potrzeba jako takiego zdrowia, które daje wolność działania.

Pisanie o zdrowiu, z którym wiąże się zdrowe jedzenie, w listopadzie 2025 roku automatycznie przywołuje na myśl gorącą i szeroką, chciałoby się powiedzieć: narodową dyskusję na temat rozmowy red. Bogdana Rymanowskiego z prof. Grażyną Cichosz, technologiem żywności i żywienia. Powiedziano o tej sprawie już w zasadzie wszystko, z różnych stron i w różnych aspektach. Dodam tylko jedno: mam nadzieję, że dzięki tej rozmowie i dyskusji wokół niej wzrośnie świadomość Polaków na temat zdrowego jedzenia. Nie na temat tego, co jeść, a czego nie jeść, bo w tej kwestii zgody wśród fachowców i tych, co za takich się mają, nie ma i nie będzie (oprócz negatywnej opinii na temat żywności wysokoprzetworzonej). Ale że wzrośnie świadomość tego, iż wraz z rozwojem nauki jest to wiedza coraz bardziej skomplikowana, ale za sprawą mediów społecznościowych nie zawsze uczciwie referowana. Aby się więc w tym odnaleźć – dla własnego zdrowia, bo sposób odżywania ma przecież ogromny wpływ na nie – trzeba włączyć krytyczne myślenie i zdrowy (nomen omen!) rozsądek. Po to też, by niczego nie żałować.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Ewa K. Czaczkowska

Zapisane na później

Pobieranie listy