Jan Paweł II – mój prorok nadziei

Jestem z pokolenia JP2. Jestem z tego dumna. Od lat opisuję – jako dziennikarz i naukowiec – globalny wpływ nauczania Jana Pawła II na zmiany wolnościowe i wzmocnienie wiary milionów ludzi na świecie. Ale widzę też Karola Wojtyłę jako światowego lidera, który mierzy się z ogromnym, globalnym wachlarzem spraw. Widzę człowieka z krwi i kości, który odpowiada na bieżące problemy tu i teraz, zawsze przez pryzmat tego, że w przyszłości można ich rozwiązanie usprawnić, polepszyć, przyspieszyć. Nie tylko w ludzkiej perspektywie. W perspektywie czegoś większego, w perspektywie świata i historii, którymi rządzi Bóg. W tym kontekście widzę w nim „Proroka nadziei”.

Paulina Guzik

|

09.10.2025 00:00 GN 41/2025

dodane 09.10.2025 00:00

Od tego chciałam zacząć ten tekst. Od perspektywy opartej na znajomości pontyfikatu papieża, który wyrósł z polskich korzeni, by głęboko zapuścić je potem na całym świecie. To tekst o Polaku, rodaku, który wiarą i geniuszem dyplomatycznym wyrwał nas ze szponów komunizmu. Przywódcy duchowym dla katolików na całym świecie. Ale i o przywódcy instytucji, z całym jej bagażem. Z całym ciężarem, jaki spadł na niego, gdy w tejże instytucji w finalnych latach jego pontyfikatu wypłynęły z całą mocą skandale, targające Kościołem do dziś. Znając i badając każdą z tych perspektyw, nie mam żadnych wątpliwości, jak zatytułować ten tekst. „Prorok nadziei” to właściwa perspektywa.

1991–2000

Do dziś pamiętam, jak strasznie byłam podekscytowana, gdy z okna babci Eli i dziadka Kazika przy campingu na ul. Oleńki w Częstochowie obserwowaliśmy latem 1991 roku lądujący papieski śmigłowiec. Wiedziałam, że ląduje tam najważniejszy człowiek na świecie. Wszyscy byliśmy w najlepszych amerykańskich ciuchach, które mama przywiozła zza oceanu – po trudnym roku rozłąki, wymuszonym okolicznościami dramatycznych warunków pracy inteligencji w Polsce. Moi rodzice, pełni nadziei po '89 roku, wiedzieli już, że tylko ten człowiek będzie mógł sprawić, że do Stanów my będziemy jeździć zapraszani jako naukowcy, dziennikarze czy lekarze, a nie na tułaczą, emigrancką wędrówkę. Robili wszystko, by swoimi wyrzeczeniami umożliwić nam ten start. Ale papież miał na ten start kolosalny wpływ.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Paulina Guzik

Zapisane na później

Pobieranie listy