Trwa ofensywa Izraela na miasto Gaza.
Co najmniej 40 osób zginęło w piątek w izraelskich atakach na Strefę Gazy, większość w mieście Gaza - poinformował Reuters, powołując się na służby medyczne. Izrael nakazał ewakuację wszystkim mieszkańcom miasta. Według armii z około 1 mln osób uciekło dotąd ok. 200 tys.
Izraelska armia przekazała w piątek, że w tym tygodniu zaatakowała ponad 500 celów w Gazie i że walki będą intensyfikowane. Wojsko informowało, że od ponad tygodnia systematycznie niszczy wielopiętrowe budynki w Gazie, które - według izraelskiego wywiadu - są wykorzystywane przez Hamas.
Od kilku tygodni trwają wzmożone ataki Izraela na Gazę w ramach nowej ofensywy, zmierzającej do zajęcia największego miasta palestyńskiego terytorium. Według izraelskich władz Gaza jest bastionem Hamasu i armia musi ją zdobyć, by pokonać tę terrorystyczną organizację.
Nowa kampania Izraela wywołała międzynarodową krytykę. Izrael nakazał wszystkim mieszkańcom Gazy, których jest ok. miliona, by opuścili miasto i udali się na południe. Organizacje humanitarne alarmują o pogłębianiu się kryzysu humanitarnego w Strefie Gazy, w tym głodu, i ostrzegają, że masowe przesiedlenia tylko pogorszą tragiczną sytuację cywilów.
Izraelska armia poinformowała w czwartek, że Gazę opuściło jak dotąd ok. 200 tys. mieszkańców. Wojsko zapewnia, że rozbudowuje infrastrukturę humanitarną na południu, potrzebną do przyjęcia nowych uchodźców. Media informują, że wielu Palestyńczyków nie chce po raz kolejny uciekać. Organizacje humanitarne ostrzegają, że nie wszyscy mają możliwość, siły i środki, by wyjechać z Gazy, a pozostałe obszary palestyńskiego terytorium nie są przygotowane na przyjęcie tak dużej liczby uchodźców.
Według ONZ, od początku wojny Izraela z Hamasem, czyli jesieni 2023 r., około 90 proc. mieszkańców palestyńskiego terytorium stało się wewnętrznymi uchodźcami. Wiele rodzin musiało kilkakrotnie uciekać przed wojną. Większość populacji Strefy Gazy mieszka w miasteczkach namiotowych, ponieważ 78 proc. wszystkich budynków jest zniszczonych lub uszkodzonych.
Wojna w Strefie Gazy trwa od 7 października 2023 r., gdy rządzący tym terytorium Hamas napadł na południe Izraela, zabijając około 1,2 tys. osób i porywając 251. Jak informuje izraelska armia, z 48 osób nadal przetrzymywanych przez Hamas co najmniej 20 wciąż żyje. Według kontrolowanych przez Hamas władz Strefy Gazy w izraelskim odwecie zginęło ponad 64,7 tys. Palestyńczyków. Według ONZ i organizacji humanitarnych liczba ta może być zaniżona.
Ofensywa na Gazę jest też krytykowana w samym Izraelu. Przeciwnicy operacji zarzucają rządowi, że kontynuuje wojnę, lekceważąc los zakładników i żołnierzy, którzy mogą zginąć w nowej kampanii. Sondaże pokazują, że większość społeczeństwa opowiada się za porozumieniem z Hamasem, widząc w tym szansę na uwolnienie więzionych zakładników. Szefowie służb ostrzegli w piątek ministrów, że ofensywa "nieuchronnie" doprowadzi do zabicia porwanych - przekazała stacja Kan.
Jerzy Adamiak
Od redakcji Wiara.pl
Czy Izraelowi wydaje się, że jak zabije wszystkich członków Hamasu, to zapanuje pokój? Przecież pewnym jest, że ta przemoc spotka się z czasem z odpowiedzią przemocą drugiej strony. Zabitych członków Hamasu zastąpią inni...
***
Izraelski atak na przywódców Hamasu w Dausze, do którego doszło 9 września, został przeprowadzony z użyciem pocisków dalekiego zasięgu, wystrzelonych z powietrza znad Morza Czerwonego - powiadomił dziennik "Wall Street Journal". Gazeta podkreśliła, że Biały Dom miał zbyt mało czasu na reakcję.
"WSJ" oparł się na wywiadach z kilkoma wysokimi rangą urzędnikami amerykańskiej administracji, znającymi tajniki izraelskiej operacji. Według nich atak na Dauhę został zaplanowany tak, aby uniknąć wtargnięcia izraelskich myśliwców w przestrzeń powietrzną krajów arabskich i miał być przeprowadzony tak szybko, aby administracja prezydenta USA Donalda Trumpa miała jak najmniej czasu na sprzeciwienie się tej akcji.
Według dziennika izraelskie myśliwce - osiem F-15 i cztery F-35, poleciały nad Morze Czerwone, po przeciwnej od Kataru stronie Półwyspu Arabskiego. Stamtąd część samolotów wystrzeliła pociski balistyczne w przestrzeń kosmiczną nad Arabią Saudyjską, które następnie sięgnęły Dauhy.
"WSJ" podkreślił, że Izrael poinformował armię amerykańską o planowanym ataku dopiero na kilka minut przed akcją. Izraelczycy początkowo nie podali precyzyjnych informacji o celu, jednak amerykańskie czujniki kosmiczne, które wykrywają podczerwone sygnały cieplne, zarejestrowały start i trajektorię pocisków i zlokalizowały Dauhę jako miejsce docelowe.
Zdaniem jednego z amerykańskich urzędników, powiadomienie o akcji przekazano do Waszyngtonu w tak krótkim czasie przed wystrzeleniem pocisków, że nie było możliwości cofnięcia lub wstrzymania rozkazu. "Operacja była absolutnie niewyobrażalna" - zacytowała gazeta źródło w USA.
Według dziennika, po otrzymaniu od amerykańskiego dowództwa na Bliskim Wschodzie informacji o ataku, Trump polecił powiadomienie Katarczyków swojemu specjalnemu wysłannikowi, Steve'owi Witkoffowi. Było już jednak za późno. Katar poinformował, że ostrzeżenie nadeszło około 10 minut po tym, gdy izraelskie pociski spadły na Dauhę.
"WSJ" podkreślił w podsumowaniu, że Izrael nie zawahał się zrealizować ataku z użyciem pocisków dalekiego zasięgu, wymierzonego w terytorium ważnego amerykańskiego sojusznika. Cała akcja pokazała - w ocenie dziennika - skalę przewagi militarnej armii izraelskiej nad resztą regionu i jej zdolność do przeprowadzania uderzeń z dalekiej odległości i z dużą precyzją.
Izraelowi nie udało się jednak zabić czołowych przywódców politycznych Hamasu, którzy przyjechali do Kataru, aby omawiać najnowszą propozycję USA, dotyczącą zakończenia wojny w Strefie Gazy. Zginęła jedynie grupa niższych rangą funkcjonariuszy palestyńskiej organizacji, w tym syn jednego z przywódców ruchu, Chalila al-Hajji, oraz członek katarskich sił bezpieczeństwa wewnętrznego.
Izraelski atak wywołał oburzenie w Katarze i sprzeciw społeczności międzynarodowej. - Izrael, kierowany przez zagorzałych ekstremistów, przekroczył wszelkie granice - mówił katarski premier Mohammed bin Abdulrahman as-Sani na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ, odnosząc się do roli Kataru jako mediatora w rozmowach pokojowych między Hamasem a Izraelem. - Jak możemy gościć przedstawicieli Izraela, skoro kraj ten dopuścił się tego ataku? - przyznał szef katarskiego rządu.
Jak przekazał "WSJ", Trump przeprowadził 9 września stanowczą rozmowę z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu, w trakcie której wyraził głęboką frustrację z powodu zbyt późnej informacji o planowanym ataku. Amerykański prezydent argumentował, że akcja była nierozsądna i miał za złe, że dowiedział się o wszystkim od armii amerykańskiej, a nie od izraelskiego rządu.
Według dziennika przywódcy państw arabskich planują wkrótce spotkać się w Dausze, aby wypracować odpowiedź na izraelski atak.