AI versus Nobel

Chciałabym nie tylko jako czytelnik, ale też autorka książek, aby twórcy i wydawcy informowali, w ilu procentach ich dzieło napisała sztuczna inteligencja.

Są takie pytania, które zamiast od „czy”, powinny zaczynać się od „kiedy”. Jedno z nich to: kiedy Literacka Nagroda Nobla będzie przyznawana za książki napisane przez sztuczną inteligencję? Bo że takie dzieła już są, członkowie Komitetu Noblowskiego muszą wiedzieć, podobnie jak nauczyciele na przykład wyższych uczelni, oceniający prace pisemne studentów.

Pytanie zaczynające się od zaimka „kiedy” przyszło mi na myśl po przeczytaniu świetnej powieści „Nie mówię żegnaj” południowokoreańskiej pisarki Han Kang. Zachwyciły mnie piękny język noblistki i subtelność opowieści snutej w tempie spadających płatków śniegu, której tematem jest zmaganie się z traumą, spowodowaną współczesną, bo z końca lat 40. XX wieku, masakrą na południowokoreańskiej wyspie Czedżu. Książka Han Kang, odległa kulturowo, ale uniwersalna w treści, uzmysłowiła mi po raz kolejny, jak bardzo w Polsce brakuje literackich opowieści o naszej współczesnej historii, choćby z przełomowego okresu 1980–1989. W poprzednich latach powstało kilka dobrych fabularnych filmów traktujących o naszych nieodległych dziejach, opublikowano wiele cennych opracowań historycznych, ale literatury pięknej z najnowszą historią w tle wciąż brakuje.

Dla jasności: powieści „Nie mówię żegnaj” nie napisała AI. I nigdy by jej nie stworzyła. Nie ze względu na swoisty język, bo ten AI potrafi skopiować, ale na głębię myśli i empatii.

Han Kang pisała swoją powieść trzy lata, a wliczając przerwę – ta historia żyła w niej siedem lat. Bo tyle pisze się ważne i wielkie powieści. Wiele czasu wymaga też pisanie książek z dziedziny literatury faktu – rok to jest minimum, czasem dwa albo trzy lata. Proszę więc nie wierzyć, że można pisać i wydawać rzekomo oparte na źródłach 2, 3 czy 4 książki w roku. Nie można. No, chyba że ktoś jest geniuszem, ale ci, jak wiemy, rodzą się rzadko.

Co innego, oczywiście, literatura science fiction, publicystyka, romans czy kryminał. A teraz, w dobie AI, tego typu książki będą tworzone w jeszcze szybszym tempie. Nie mam nic przeciwko temu. Każdy bowiem ma prawo wyboru – autor i czytelnik. Chciałabym nie tylko jako czytelnik, ale też autorka książek, aby twórcy i wydawcy informowali, w ilu procentach ich dzieło napisała sztuczna inteligencja, a nawet zaznaczali te fragmenty (może będzie to całość?). Bo nie mam najmniejszej wątpliwości, że takie książki są już na rynku wydawniczym.

Doświadczenie pokazuje, że pewne procesy zaczynają się w mediach, a następnie szybciutko przenikają do wydawnictw. A skoro już 40 procent wiadomości na jednym z największych portali informacyjnych w Polsce pisze sztuczna inteligencja, to ile procent jest już takich książek? Ktoś, kto ma jako taką wiedzę o świecie i krytyczny umysł, może te wiadomości (a nawet już całe portale) zidentyfikować, nie tylko dlatego, że są one po prostu tłem dla reklam produktów.

Wiem, że od świata z AI, które niesie dobro, ale też liczne zagrożenia, nie ma odwrotu. Choć pewnie do jakiegoś kolejnego kataklizmu, wpisanego w historię ludzkości, który obnaży nasz wywołany AI wtórny analfabetyzm. Ale dzisiaj chodzi o uczciwość, o sygnowanie, co jest wytworem człowieka, a co – sztucznej inteligencji. Dlatego liczę, że przy tekstach, a nawet – o zgrozo! – na okładkach książek pojawią się takie informacje.

A nauczyciele? Ci, jak sądzę, poradzą sobie szybko i łatwo. Bo teraz ocenie podlegać będzie nie sprawność pisania, czyli obsługi kolejnego modelu programu ChatGPT, ale… myślenie oraz empatia. I to jest najlepsza wiadomość, jaka płynie z rozwoju AI.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Ewa K. Czaczkowska