Odpowiedzialność jest nie wtedy, gdy się o niej gada, ale gdy się za gadanie odpowiada.
Sytuacja przedwyborcza i powyborcza pokazują dobitnie, że nasza władza działa w interesie państwa. Nie naszego wprawdzie, ale jednak. Należy to docenić, bo ci ludzie o coś walczą, na czymś im zależy. I to tak bardzo, że nie cofają się przed śmiesznością, z podniesionym czołem wychodząc naprzeciw własnej kompromitacji i robiąc to, uwaga, „z całą odpowiedzialnością”.
To ulubione sformułowanie obecnej ekipy u władzy. „Gdybym był premierem, benzyna byłaby po 5,19 zł. I to mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością” – mówił Donald Tusk przed wyborami w 2023 roku. Po wyborach powiedział: „Nie biorę odpowiedzialności za ceny benzyny, bo to nie jest decyzja premiera”.
Przykłady podobnej „odpowiedzialności” można mnożyć, ale palmę pierwszeństwa w tej kategorii zdobył całkiem niedawno Roman Giertych. Przypomnę, że pan poseł podzielił się z narodem kolejnym odkryciem spisku wyborczego. Otóż obwodowe komisje wyborcze zostały nielegalnie przejęte przez jakichś „braci kamraci”, którzy wstawili tam kilkanaście tysięcy swoich ludzi i sfałszowali wybory. Po czym padła, a jakże, formuła: „I to mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością”.
Być może obrażanie inteligencji Polaków i kpina z prawa nabierają powagi, gdy się tak powie, ale ja tego jakoś nie widzę. Widzę za to, że przez takie rzeczy słowo, i to wypowiadane na szczytach władzy przed całym światem, traci wartość jeszcze szybciej niż obecnie złoty polski. Gdy premier mojego państwa w telewizji opluwał niewygodnego kandydata na prezydenta, powołując się na faceta spod ciemnej gwiazdy, myślałem, że to już apogeum dewaluacji słowa. Ale gdy z ust człowieka pełniącego dziś u władzy obowiązki Palikota usłyszałem o „braci kamraci”, to zadałem sobie pytanie, jak teraz uczyć małolaty, żeby nie kłamały i żeby w ogóle szanowały słowo. A potem sobie odpowiedziałem: chwilowo to trudne, ale gdy minie trochę czasu i ten dom zbudowany na piasku (żeby piasku) się zawali, będzie można dziecku powiedzieć: „Mów zawsze prawdę, bo inaczej skończysz jak ci panowie”.
KRÓTKO:
Jeszcze im mało
Brytyjska Izba Gmin przegłosowała projekt dekryminalizujący aborcję. Jeśli ustawę zatwierdzi Izba Lordów, to na Wyspach będzie można zupełnie bezkarnie zabijać dzieci aż do samego końca ciąży. Zniesienie karalności aborcji oznacza de facto jej akceptację na każdym etapie życia prenatalnego i całkowitą rezygnację z ochrony życia dzieci poczętych, jeśli nie zechcą ich chronić własne matki. Niestety jest bardzo prawdopodobne, że zmiana prawa przejdzie w izbie wyższej, skoro w niższej przeszła ogromną większością głosów, 379 do 137.
Zauważmy, że w Wielkiej Brytanii już teraz dokonanie legalnej aborcji jest bardzo łatwe, czego skutkiem jest 300 tysięcy zabijanych rocznie najmłodszych. Nowa propozycja ma znieść ostatnie już ograniczenia tego procederu. Czy ktoś myślał, że zło zna miarę? Nie zna. Zgoda na jedno morderstwo to akceptacja ludobójstwa.
Franciszek Kucharczak
Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.