Już tydzień temu mowa była o wizji nieba, które jest porównane do Miasta Świętego – Jeruzalem.
1. Już tydzień temu mowa była o wizji nieba, które jest porównane do Miasta Świętego – Jeruzalem. Dziś ciąg dalszy tej końcówki Apokalipsy. Przypomnijmy, Miasto jest zarazem Oblubienicą Baranka. Święty Jan opisuje je językiem symboli. Ta eschatologiczna Boża wspólnota zstępuje z góry, czyli nie jest ona owocem ludzkich działań, ale przychodzi jako łaska Boga. To Miasto jest pełne światła, czyli Bożej prawdy. Mowa jest o przejrzystości kryształu. Czyli nie ma już nic ukrytego, wstydliwego. Przypomina się pierwotna rajska nagość, kiedy Adam i Ewa nie odczuwali wstydu. Bywamy zmęczeni Kościołem, w którym brakuje przejrzystości. Raz po raz wychodzą na jaw jakieś brudy. Każdy z nas ma jakieś „trupy w szafie”. Nie da się zbudować na ziemi Kościoła, który byłby czystą światłością pozbawioną cieni. W doczesności jesteśmy skazani na jakiś rodzaj nieprzejrzystości nawet najwspanialszych kościelnych dzieł. Oczyści nas ostatecznie dopiero Boży sąd. Kościół doskonały przyjdzie z góry, będzie owocem łaski.
2. „Miało ono mur wielki i wysoki”. Jest w tym pewien paradoks. Bo przecież Boże Miasto nie będzie miało wrogów. Ludom starożytnym miasto zawsze kojarzyło się z murami. Tym różniło się od wioski. Mur był symbolem bezpieczeństwa. Być może oznacza on tutaj także jakiś rodzaj bliskości zbawionych oraz ich oddzielenia od tego, co nie jest święte. Oczywiście w murze są bramy. Jest ich dwanaście. Są otwarte na wszystkie strony świata: na Żydów (stąd imiona dwunastu szczepów Izraela) i na pogan (stąd dwanaście imion dwunastu apostołów Baranka). Mury odbierane są dziś często jako symbol podziału, braku jedności czy wolności. Owszem, bywają takie mury i te należy burzyć. Ale mur obronny pełni także pozytywną funkcję – oznacza bezpieczeństwo wspólnoty; granice, których nie wolno przekraczać; ochronę tożsamości. Aby brama miała sens, konieczny jest mur. Brama oznacza przyjęcie do środka ludzi, którzy są tego godni. Ludzi, którzy nie szturmują miasta, ale są do niego zaproszeni. W Nowym Jeruzalem nie ma już świątyni. Bo każda świątynia jest tylko znakiem, przedsionkiem, bramą na Boży świat. W niebie nie będzie już świątyni, bo Boga będziemy oglądać „twarzą w twarz”. Już nie za zasłoną, ale bezpośrednio.
3. Kościół jest nie tylko wspólnotą, która ogląda się wstecz na tych, którzy nas poprzedzili w wierze i stali się budowniczymi Kościoła począwszy od dwunastu apostołów. Kościół spogląda też na wschód, czyli ku nadchodzącemu Nowemu Jeruzalem. To, co ma nadejść, już jest jakoś obecne w swoich zaczątkach i znakach. Kościół jest znakiem nadziei przez to, że posiada wysokie mury, solidne fundamenty i bramy na wszystkie strony świata. Kościół nie może rozpłynąć się w świecie współczesnym, w próbach rozwiązywania doczesnych problemów ludzkości. Kościół musi być znakiem chwały Bożej pośrodku współczesnych ciemności. Jego lampą nie jest taka czy inna ideologia, ale Baranek, czyli Chrystus. Kościół jest Oblubienicą Baranka, a nie świata. Oblubienicą świata jest nierządnica Babilon.
Ks. Tomasz Jaklewicz W II czytaniu