Papieże z reguły są tradycyjni: tradycyjnie nie spełniają oczekiwań.
Natknąłem się w sieci na taką oto recenzję pierwszych słów nowego papieża: „»Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus«… Następny papież, któremu nie przeszło to przez gardło”. Cóż – Benedyktowi XVI też nie przeszło, podobnie jak wielu innym.
Inni komentatorzy uznali jednak, że Leonowe „Niech pokój będzie z wami wszystkimi” też jest do przyjęcia, zwłaszcza że Ojciec Święty wystąpił w pelerynce, takiej, jaką mieli poprzednicy Franciszka. Tylko problem taki, że miał czarne buty jak Franciszek…
I tak trwają rozważania, jaki będzie ten papież: konserwatysta czy liberał, czy będzie kontynuował, czy zerwie, w co się zaangażuje, a co pominie.
Ciężkie życie mają teraz posiadacze gotowych scenariuszy na papieża, bo nie wiadomo, czy Leon XIV zechce się ich trzymać. A właściwie wiadomo: nie zechce, bo będzie tradycyjny. W Kościele to jest właśnie tradycją, że papieże – zwłaszcza wtedy, gdy wybiera się ich w atmosferze modlitwy – zawsze różnią się zarówno od poprzedników, jak i następców. Nie może być inaczej, bo taki jest właśnie Duch Święty, który w konklawe ma sporo do powiedzenia. A Duch wieje, gdzie chce, i nigdy się nie powtarza. Jest zawsze twórczy i oryginalny, stąd ci, którzy Go słuchają, też są tacy.
To nie jest tak, że tylko Franciszek robił rzeczy przeczące tezie, że wszystko musi być tak, jak zawsze było. Każdy tak robił, bo nic nie było zawsze. Ani biała sutanna, ani w ogóle sutanna, ani tiara, ani mitra, ani pastorał, ani paliusz. Zmieniają się warunki i sposoby przekazu, co innego się akcentuje. Pius IX był zupełnie inny niż Leon XIII, a Pius X był w wielu aspektach niemal przeciwieństwem Leona. Jednak wszyscy papieże, przynajmniej w ostatnich dwóch wiekach, byli ludźmi głębokiej wiary i o coś ważnego Kościół wzbogacili. Franciszek też – choćby przez przypomnienie katolikom znaczenia ewangelicznego ubóstwa i zwrócenie uwagi na szkodliwość klerykalizmu. Ale jak ktoś woli adorować własną żółć, to na tym nie skorzysta.
Femino-konklawe
Zanim nad kaplicą Sykstyńską pojawił się biały dym, na wzgórzu za Watykanem pojawił się dym różowy. To „członkinie katolickiej grupy kobiecej” odpaliły race dymne na znak protestu „przeciw wykluczeniu kobiet z konklawe i nierówności płci w Kościele katolickim”. Aktywistki domagają się m.in. święceń kapłańskich dla kobiet. „Wykluczenie kobiet z konklawe i ze święceń kapłańskich jest grzechem i skandalem” – mówiły. Panie przyniosły nawet listę potencjalnych kandydatek na papieża. Jedną z nich jest była prezydent Irlandii Mary McAleese. Z kolei Miriam Duignan, jedna z uczestniczek protestu, oświadczyła: „Mówimy kardynałom: nie możecie zamknąć się w pokoju i dyskutować o przyszłości Kościoła bez udziału połowy Kościoła”. Otóż mogą. Zauważyć jednak wypada, że papieża nie wybiera także męska połowa Kościoła, tylko kardynałowie.
Franciszek Kucharczak
Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.