Papież bezceremonialny

Mówili oponenci, że gesty Franciszka były „tanie”. A jednak wiele z nich było gestami prorockimi.

Był wieczór 13 marca 2013 roku. W Pokoju Łez, na lewo od ołtarza kaplicy Sykstyńskiej, Jorge Mario Bergoglio zmieniał sutannę z purpurowej na białą. Świat nie wiedział jeszcze, że to on został nowym papieżem. Kardynał kamerling miał to obwieścić za chwilę, podając zarazem, że następca św. Piotra wybrał imię Franciszek. To na cześć świętego Biedaczyny z Asyżu, który odnowił chrześcijaństwo przykładem życia pełnego prostoty i ewangelicznego ubóstwa.

Agencje informacyjne jeszcze tego wieczoru podały, że gdy do Franciszka podszedł ceremoniarz ks. Guido Marini z czerwoną pelerynką z aksamitu, obszytą białym futrem z gronostajów, ten miał powiedzieć: „Niech ksiądz sam to włoży. Karnawał już się skończył”. Czy tak było naprawdę? Trudno stwierdzić, ale faktem jest, że nowy papież pokazał się światu w białej papieskiej sutannie z krzyżem, bez żadnych dodatków. Trzeba też przyznać, że byłoby to spójne z wizerunkiem Jorge Bergoglia i skromnym stylem życia, jaki prowadził przed wyborem i jaki konsekwentnie kontynuował jako głowa Kościoła. Należy też podkreślić, że nie było to na pokaz. Franciszek pozostał po prostu sobą, tym samym człowiekiem, który jako kardynał na co dzień jeździł po Buenos Aires tramwajem.

Nic też dziwnego, że od pierwszych chwil pontyfikatu starał się ograniczyć do minimum wszystko, co wokół niego trąciło dworskim ceremoniałem. Los peleryny i innych dodatków podzieliły czerwone buty, noszone tradycyjnie przez papieży. „Żadnych czerwonych, mają być czarne, jak do tej pory” – miał sobie zażyczyć. I rzeczywiście czerwone buty przestały być częścią stroju papieskiego.

Normalność z teczką

Sposób, w jaki Franciszek potraktował strój papieski, był pierwszym sygnałem, że nie wybrał imienia przypadkiem. I można powiedzieć, że stało się to pierwszym „gestem prorockim” tego pontyfikatu. A za nim poszły następne.

„Musimy być normalni” – tłumaczył dziennikarzom, zdziwionym widokiem papieża wspinającego się po trapie samolotu z teczką w ręku. Zwykłą, zapinaną na dwa zamki i na oko dość ciężką. Czarną, rzecz jasna. Papież rozpoczynał wtedy swoją pierwszą zagraniczną podróż. W kolejne podróże również wybierał się z teczką, często nosił ją także w zwykłych codziennych sytuacjach.

To, co normalne dla Franciszka, niekoniecznie było takie dla jego obserwatorów. Już „sprawa teczki” wywołała dyskusje i spory. Pojawiły się opinie, że Franciszek nie docenia powierzonej sobie misji i nie dba o godność swojego urzędu. Podobne zarzuty towarzyszyły wielu jego posunięciom. Jednym z nich była rezygnacja z zajęcia apartamentów papieskich w watykańskim Pałacu Apostolskim. Od chwili wyboru Franciszek zamieszkał tam, gdzie zatrzymywał się jako kardynał – w hotelu zwanym Domem św. Marty.

Jego mieszkanie zajmowało tam 50 metrów kwadratowych. W salonie stół, fotel, krzesła, biurko, w sypialni proste drewniane łóżko, obok niewielka kuchenka i łazienka z prysznicem. Papież podkreślał, że pozostanie w hotelu to kwestia jego osobowości. „Odczuwam potrzebę, by żyć wśród ludzi. Gdybym żył sam, trochę odizolowany od innych, nie czułbym się dobrze” – wyjaśniał pytającym.

Dom św. Marty stał się jedynym mieszkaniem Franciszka, ponieważ zrezygnował także z użytkowania letniej rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo. W 2016 roku kazał przekształcić ją w muzeum, a na początku 2023 roku polecił stworzyć tam centrum edukacji ekologicznej i rolnictwa.

Pałac Apostolski papież zaczął odwiedzać tylko w niedziele, żeby z okna apartamentu swoich poprzedników poprowadzić modlitwę Anioł Pański.

Papież w maluchu?

Latem 2013 roku Franciszek na spotkaniu z seminarzystami, nowicjuszami i nowicjuszkami wyraził pragnienie, żeby Kościół był bardziej otwarty na potrzebujących. „Boli mnie, kiedy widzę księdza albo zakonnicę w najnowszym modelu samochodu. Ależ tak nie można!” – mówił. Stwierdził, że auto bywa konieczne, „ale wybierzcie skromniejsze”. I dodał: „Kiedy wybierzecie jakiś okazały samochód, pomyślcie o dzieciach, które umierają z głodu. Tylko o tym”.

Nie można było zarzucić papieżowi, że sam robi inaczej. Nigdy nie wsiadł do przeznaczonej dla niego limuzyny. Gdziekolwiek wyjeżdżał, zawsze wybierał samochody przeciętnej klasy. Po terenie Watykanu jeździł w wysłużonym fordzie focusie, a nawet podczas pielgrzymek był wożony w „niewypasionych” modelach. Podczas Światowych Dni Młodzieży w Polsce papież jeździł, oprócz papamobile, rodzinną wersją volkswagena golfa. Podobnie było na przykład na pielgrzymce do USA. Arcybiskup Nowego Jorku kard. Dolan, człowiek raczej nieszczupły, na wieść, że dla papieża przeznaczono używanego fiata, jęknął: „Mam nadzieję, że to nie będzie maluch, bo ja będę musiał siedzieć z nim w środku”. Nie było tak źle, ale bardzo wygodnie też nie – Franciszek przemieszczał się niewielkim fiatem 500L.

Całowanie stóp

Wiele gestów i decyzji papieża Franciszka wiązało się z troską o ludzi biednych i odtrąconych. „Och, jak bardzo chciałbym Kościoła ubogiego i dla ubogich” – zwierzył się już na pierwszym spotkaniu z dziennikarzami. Wyrazem jego determinacji stało się wiele dzieł, które z pomocą papieskiego jałmużnika kard. Konrada Krajewskiego zorganizował także na terenie Watykanu. Żeby pokazać, jak ważni są dla Kościoła ludzie biedni i żyjący na marginesie, zainicjował stworzenie łaźni i udostępnienie usług fryzjerskich dla bezdomnych. Przeznaczył też dla nich na noclegownię wyremontowany specjalnie w tym celu i świetnie wyposażony pałac. Miało to stanowić realizację przypowieści o miłosiernym ojcu, który czekał na syna marnotrawnego i dał mu wszystko, co najlepsze.

Szczególną uwagę papież poświęcił imigrantom. Wielokrotnie podkreślał, że obojętność wobec nich jest grzechem. W październiku 2017 roku podczas wizyty w dużym ośrodku dla imigrantów w Bolonii pozwolił sobie założyć na rękę żółtą bransoletkę, taką samą, jakie nosili mieszkańcy placówki. Miała numer 390003.

Włoski historyk Alberto Melloni w rzymskim dzienniku „La Repubblica” określił to jako gest proroczy, nawiązujący do zapisanej w Ewangelii, a dotyczącej św. Piotra i zapowiedzi Jezusa: „Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam” (J 21,18).

W kwietniu 2019 roku papież zaszokował świat gestem wykonanym podczas spotkania z przywódcami Sudanu Południowego, sygnatariuszami niedawno zawartego układu pokojowego. Zaproszeni przez Franciszka przyjechali do Watykanu na dwudniowe rekolekcje. Po przemówieniu, w którym gospodarz przekonywał, że pokój w ich kraju jest możliwy, podszedł do sudańskich liderów i klęcząc przed każdym z nich, ucałował ich stopy. Był to wyraz jego błagania o zachowanie pokoju.

Cena gestu

Krytycy niestandardowych zachowań Franciszka podkreślali, że jego gesty są nieskuteczne, a nieraz wręcz przeciwskuteczne. Wskazywali na przykład mieszkanie w Domu św. Marty, które ich zdaniem kosztowało więcej niż w Pałacu Apostolskim.

Może tak było, jednak takie rozumowanie nie uwzględnia znaczenia gestów papieża w odbiorze społecznym. Choć wielu irytowały, to dla znacznie większej liczby ludzi znaczyły coś ważnego. Gdyby papież zaczął się tak zachowywać dopiero po wyborze, można byłoby podejrzewać, że robi to na pokaz. Ale było inaczej – Jorge Bergoglio był w swoich gestach szczery. I ludzie na całym świecie wyczuwali, że następca św. Piotra naprawdę chce Kościoła bardziej ewangelicznego.

To jasne, że poruszanie się papieża średniej klasy samochodem było bardziej znakiem niż kwestią praktyczną, ale właśnie o znak chodziło. Odczytali go nie tylko świeccy, ale może nawet bardziej duchowni, z których niejeden wyciągnął z tego praktyczne wnioski. A to już coś więcej niż nauka – to świadectwo. Przez takie proste gesty papież osiągnął więcej, niż zdołałby spowodować słowami.

Nie należy lekceważyć intuicji Franciszka, która kazała mu łamać utarte schematy i własnym przykładem wskazywać nowość Ducha Świętego. Sam Bóg inspirował podobne zachowania u proroków Starego Testamentu. Czasem nawet kazał im robić coś niezrozumiałego, co jednak później stawało się czytelne i zmieniało mentalność całych społeczności.

Przypuszczalnie dziś nie jesteśmy jeszcze w stanie w pełni docenić prorockiego charakteru zachowań Franciszka, ale z pewnością jeszcze to zobaczymy. I zrozumiemy, jak często – dużo częściej, niż się powszechnie wydawało – ten papież kierował się intuicją wiary.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.