Zmarł na udar mózgu 21 kwietnia o godz. 7.35. W chwili, w której w większości polskich kościołów na porannych Mszach Świętych odczytywano Ewangelię o niewiastach, które „pośpiesznie oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom”.
To wtedy, wedle świętego Mateusza, Jezus przed nimi stanął i powiedział: „Witajcie!”. A potem: „Nie bójcie się!”. Tak mi się skojarzyło w chwili, w której świat lotem błyskawicy obiegła wiadomość o śmierci Franciszka, że jak się opuszcza ten świat i staje w bramach nieba, to pewnie też się to słyszy. Najpierw: „Witaj!”. A potem: „Nie bój się”. No dobrze, przynajmniej ja mam nadzieję usłyszeć, zwłaszcza to drugie.
W październiku ubiegłego roku po audiencji wręczyliśmy mu anglojęzyczny egzemplarz „Gościa Extra” poświęcony błogosławionemu księdzu Jerzemu Popiełuszce. To samo wydanie otrzymali od nas uczestnicy ostatniej sesji synodu, którzy zjechali do Rzymu z całego świata. Krótki uścisk dłoni, wymiana kilku słów, uśmiech i błogosławieństwo. Nic uroczystego czy pompatycznego, na siedząco, bo taka była zasada – papież podjechał do nas na wózku. Kompletnie wyleciały mi z głowy wszystkie przygotowane informacje, a i wewnętrzne dylematy (całować pierścień czy nie całować?) rozpierzchły się wokół kolumnady Berniniego. Siedzącej obok parze młodych narzeczonych nakręciłem krótki film z ich rozmowy, pomimo fukających na mnie oficjeli i przepędzających zbieraczy krzeseł. Z pewnością ci młodzi ludzie byli o wiele bardziej naturalni niż ja.
Przepychając się potem przez tłum, zadawałem sobie pytanie, o co bym go zapytał, gdyby było więcej czasu. Licząc na spontaniczną odpowiedź, bo takich udzielał najczęściej, często sprawiając w ten sposób kłopoty tym, którzy potem musieli wyjaśniać, jakie jest oficjalne stanowisko Watykanu. O Mitis iudex, czyli list apostolski z sierpnia 2015 roku, reformujący kościelny proces o nieważność małżeństwa? Mitis znaczy „łagodny” i o ile na początku dokumentu do Pana Jezusa jako sędziego się ten tytuł odnosi, o tyle zrozumienie, dlaczego kościelny sędzia ma być mitis, nie było dla mnie łatwe. Ileż się nagłowiłem i ileż ponarzekałem, wiedząc, że to łacińskie słowo oznacza nie tylko „łagodnego”, ale i „słodkiego”, „serdecznego”, co mi już zupełnie do posługi sprawiedliwości nie pasowało, tym bardziej że na tym etapie życia kierowałem właśnie pracą kościelnego sądu. Wiedziałem, że „słuszność kanoniczna” zupełnie wystarcza, oznaczając „sprawiedliwość osłodzoną łagodnością miłosierdzia” lub przynajmniej „łagodną interpretację i stosowanie prawa”, „osłodzenie” więc trochę tego mitis sędziego przypominało, ale nie było tak wprost. Poza tym nie o nie w sumie chodziło, raczej o nowości, których się nie spodziewaliśmy, a które mocno pozmieniały praktykę...
Tak to już było z Franciszkiem. O łagodności i czułości mówił i pisał dużo. I nie tyle argentyński temperament miał w tym dominującą rolę, ile pewna wizja Pana Boga. „Co rozumiemy, gdy mówimy »serce«?” – to pierwszy śródtytuł ostatniej encykliki. Tej o Najświętszym Sercu Jezusa, w której stwierdził: „Aby wyrazić miłość Jezusa Chrystusa, często używa się symbolu serca. Niektórzy zastanawiają się, czy dziś ma on jeszcze znaczenie. Jednak, gdy jesteśmy kuszeni, by poruszać się po powierzchni, by żyć w pośpiechu, nie wiedząc do końca, dlaczego, aby stać się nienasyconymi konsumpcjonistami i niewolnikami mechanizmów rynku, który nie interesuje się sensem naszego istnienia, to potrzebujemy przywrócić znaczenie sercu”. I tak, mogło dziwić albo przynajmniej zaskakiwać, że jako pierwszy chyba papież w dokumencie najwyższej rangi cytował... własną babcię (Włosi tak mają...): „Jako metaforę pozwólcie mi przypomnieć coś, o czym już opowiadałem przy innej okazji. »Pamiętam, że na karnawał, kiedy byliśmy dziećmi, babcia robiła nam chruściki, a ciasto, z którego je robiła, było bardzo cienkie. Później wrzucała je na olej i to ciasto pęczniało, pęczniało… A kiedy je zaczynaliśmy jeść, okazywało się puste. Te chruściki w dialekcie nazywały się bugie [kłamstwa]. I sama babcia wyjaśniała, dlaczego: Te chruściki są jak kłamstwa, wydają się wielkie, a w środku nie ma nic, nie ma tam żadnej prawdy; nie ma nic treściwego«”. To à propos serca, które „jest jednocześnie miejscem szczerości, w którym nie można oszukiwać ani udawać. Zwykle wskazuje na prawdziwe intencje, na to, co naprawdę myślimy, w co wierzymy i czego naprawdę pragniemy, oraz na »sekrety«, których nikomu nie zdradzamy; krótko mówiąc, na nagą prawdę”.
Ta „naga prawda” przypomina mi się w związku ze wspomnianym czytaniem z Ewangelii św. Mateusza, wyznaczonym na poniedziałek wielkanocny. Kończy się ono opisem posiedzenia rady arcykapłańskiej poinformowanej przez strażników grobu o tym, co się stało: „Dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: »Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu«. Ci więc wzięli pieniądze i uczynili, jak ich pouczono. I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego”. Z okazji Wielkanocy niektóre „życzliwe” media, jak to mają w zwyczaju, prześcigały się w epatowaniu tytułami odnoszącymi się do tej właśnie „pogłoski”, a raczej do prawdy o zmartwychwstaniu Chrystusa, która – ich zdaniem – była najlepiej przepracowaną akcją propagandową na świecie. Komentować tego szczegółowo nie ma sensu, a już na pewno nie w tej chwili. Papież odszedł do domu Ojca. Te same media interesuje bardziej lista potencjalnych kandydatów na jego następcę. A my? Wczytajmy się w prawdę o sercu jeszcze raz. Nie wszystko trzeba rozumieć – to jeden z filarów prawdziwej mądrości.
Jest w tym wszystkim, co dzieje się w wielkanocny poniedziałek, jeszcze jeden przyczynek do opinii o Franciszku jako papieżu cieszącym się doskonałym poczuciem humoru, gdy go było trzeba. Otóż Stolica Apostolska poinformowała, że w związku z jego śmiercią planowana na Niedzielę Miłosierdzia Bożego, 27 kwietnia, kanonizacja bł. Carla Acutisa została zawieszona. Na przygotowanych wcześniej i zgodnie z harmonogramami wydawniczymi okładkach katolickich tygodników, mieniących się tysiącami kolorów, podobiznę młodzieżowego influencera, który zostaje zaliczony do grona świętych, zastąpi twarz prawie dziewięćdziesięcioletniego Ojca Świętego. To sytuacja przypominająca trochę pierwsze chwile jego pontyfikatu i słynne buona sera, którego nikt się z watykańskiej loggi nie spodziewał. No cóż... też był kimś w rodzaju „influencera”, skoro przywrócił znaczenie sercu. A przede wszystkim Sercu Najświętszemu.
ks. Adam Pawlaszczyk
Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.