Czy „Anateizm” Kearneya nie jest jeszcze jednym opisem tego, co mistycy nazywają „nocą ducha”?

Przysypało, zalało, zagubiło się – cokolwiek powiedzieć o drodze do Boga, nagle się urwała. Przewodnikiem po utraconej drodze może być Richard Kearney.

Marcin Cielecki

|

03.04.2025 00:00 GN 14/2025

dodane 03.04.2025 00:00

Zamiast odgruzowywać starą drogę, autor wytycza nowe szlaki. Anateizm to, wedle Kearneya, spotkanie „Boga po Bogu”, wiara druga po wierze pierwszej. Język z trudem próbuje nazwać to, co wie serce: dotychczasowy sposób wiary umiera, znany – wydawałoby się – Bóg nagle odchodzi. Moment anateistyczny, jak pisze autor, pojawia się w chwili dezorientacji, wątpliwości, braku pewności. Dotychczasowe postrzeganie Go musi się skończyć, aby zobaczyć Pana na nowo. Nowe wyjście na pustynię, inne Przemienienie. A w zasadzie: to samo wyjście na pustynię i to samo Przemienienie, tylko wreszcie zobaczone na nowo, a więc odkryte raz jeszcze. „W anateizmie nic nie ginie. A raczej to, co zostało utracone jako własność, może zostać odzyskane jako dar, do którego wracamy po zbawiennej nocy ateistycznej krytyki – tak jak Hiob odzyskał wszystko, co stracił, Abraham odzyskał Izaaka, a Jezus otrzymał życie po śmierci”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Cielecki

Zapisane na później

Pobieranie listy