Nowy numer 17/2024 Archiwum

Ognisty pierścień. O drogach św. Pawła mówi ks. prof. Marcin Kowalski

Paweł odkrył, że bez Kościoła nie może głosić Ewangelii. Że sam nie podbije świata dla Chrystusa. Że Kościół to jego rodzina – mówi polski specjalista z Papieskiej Komisji Biblijnej.


Znawcy Biblii i życia duchowego analizują z nami kluczowe momenty, w których w Piśmie Świętym pojawia się motyw drogi. „Bezpiecznej drogi” to wakacyjny cykl dziesięciu rozmów, przygotowanych przez redakcję Gosc.pl.

Jarosław Dudała: Pismo Święte szeroko informuje o drodze św. Pawła, ale dopiero od jego nawrócenia pod Damaszkiem. Jest tylko jedna wzmianka dotycząca okresu wcześniejszego – przy opisie śmierci św. Szczepana. Tymczasem droga Szawła/Pawła do Damaszku była dość długa: był studentem ówczesnego żydowskiego Harwardu, czyli szkoły Gamaliela Starszego. Był też człowiekiem gorliwie przestrzegającym nakazów moralnych. A jednak to, co dla wielu byłoby już szczytem, dla niego było zaledwie początkiem drogi.

Ks. prof. Marcin Kowalski: Tak, to, co się stało pod Damaszkiem, był punktem zwrotnym. Mamy jednak w środowisku biblistów dyskusję, związaną z określeniem tego, co właściwie wydarzyło się pod Damaszkiem: czy było to nawrócenie, czy też powołanie Pawła, którego żydowska droga znajduje dopełnienie w Chrystusie. Problem mamy zresztą także z datą narodzenia Pawła. Podaje się dwie propozycje: jedna to 6 r. przed Chrystusem, druga to 6 r. po Chrystusie. Ustalamy je w oparciu o Dzieje Apostolskie i listy, zwłaszcza List do Filemona, przy czym druga data wydaje się bardziej prawdopodobna. Paweł przychodzi na świat w Tarsie (Dz 22,3), na terenie dzisiejszej Turcji, a w ówczesnej rzymskiej prowincji Cylicji. To duże miasto, które liczyło wówczas kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. To był także kulturowy tygiel. Oczywiście, mówiło się w nim po grecku. Według starożytnych historyków, były tam świetne uniwersytety.

Dlaczego Żyd przyszedł na świat w mieście greckim?

To nie powinno dziwić. Według jednego z szacunków populację żydowską w Palestynie oblicza się na 2-3 miliony, podczas gdy nawet 8 milionów Żydów mogło żyć poza Izraelem. Znaczy to, że większość populacji żydowskiej to diaspora, Żydzi żyjący poza granicami Palestyny.

Sam fakt, że Paweł urodził się w Tarsie, w Cylicji i to, że był obywatelem rzymskim, zrodziło szereg spekulacji na temat rodziny Pawła i okoliczności, w których stał się on obywatelem nie tylko świata żydowskiego, ale i grecko-rzymskiego. Hipotezy są także bardzo zróżnicowane. Przypuszcza się na przykład, że rodzina Pawła wyemigrowała do Tarsu w czasie najazdu rzymskiego. Ponieważ miasto to kilka razy w swojej historii otrzymywało od Rzymian przywileje, a jego mieszkańcy rzymskie obywatelstwo, to i Paweł mógł w ten sposób stać się obywatelem Rzymu. Ale jest także hipoteza, która bardzo mi się podoba, mówiąca o tym, że Paweł pochodził z rodziny, która została podczas jednego z rzymskich najazdów wzięta do niewoli.

To by tłumaczyło jego widoczną w Liście do Filemona solidarność ze zbiegłym niewolnikiem Onezymem.

Właśnie! Mając w pamięci tę hipotezę, zupełnie inaczej czyta się listy więzienne Pawła. Choć on sam raczej nie był nigdy niewolnikiem. Jego ojciec mógł być wyzwolonym niewolnikiem, dzięki czemu rodzina zyskała nazwisko (greckie Paolos i jego rzymski odpowiednik Paulus są przez niektórych uważane za część nazwiska rodowego) i majątek. Wyzwolony niewolnik otrzymywał bowiem nie tylko wolność, ale – jeśli jego właściciel był człowiekiem majętnym – także pewną sumę pieniędzy.

Rodzina Pawła musiała być dość zamożna, bo mógł on sobie pozwolić na studia, a to było kosztowne. Zwłaszcza, że studiował poza Tarsem, w Jerozolimie. Grecki historyk i podróżnik Strabon z przełomu I w przed Chr. i I w. po Chr. pisał, że mieszkańcy Tarsu słynęli z tego, że dużo podróżowali i kochali się uczyć. Choć sami mieli dobre uniwersytety, to wykształcenia szukali także za granicą. Paweł wpisał się w ten trend. Najpierw studiował w Tarsie, poznając zarówno kulturę grecka jak i żydowską, wielkie działa Homera i pisma żydowskie. Potem, jak większość młodych mieszkańców miasta, wyruszył w świat. Szukał wiedzy w bardzo szczególnym miejscu – w Jerozolimie.

Trafił do nie byle kogo, bo do Gamaliela.

Gamalielów było kilku, tu chodzi o Gamaliela Starszego, wnuka innego słynnego nauczyciela, Hillela. Uczył on w Jerozolimie w latach około 20 – 50 I w.

U Gamaliela Paweł odebrał wykształcenie faryzejskie. Raczej nie wyniósł go z domu, dopiero w Jerozolimie stał się pałającym gorliwością o Prawo faryzeuszem. Co ciekawe, w świetle Dziejów Apostolskich Gamaliel nie jawi się jako człowiek fanatycznie gorliwy czy radykalny. Był raczej wyważonym nauczycielem, który proponował, żeby nie prześladować chrześcijaństwa, bo, jeśli ten ruch zrodził się z woli Bożej, może się okazać, że walka z nim będzie walką przeciwko Bogu (Dz 5,34-39).

Gamaliel radził więc czekać. Paweł nie chciał czekać. Po 10 latach pobytu w Jerozolimie, jak sugerują niektórzy, zdradził swego mistrza, zaczął bratać się z kapłanami, czyli sferą saducejską, do której faryzeusze, mówiąc oględnie, nie pałali wielką sympatią. Od kapłanów uzyskał listy uwierzytelniające i ruszył, żeby prześladować uczniów Chrystusa w Damaszku.

Wtedy właśnie sam Pan wkroczył w życie Pawła. Czy ci dwaj spotkali się wcześniej w Jerozolimie? Śladów takiego spotkania niektórzy doszukują się w dziewiątym rozdziale Dziejów Apostolskich, gdzie Jezus mówi do Pawła: "Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz" (Dz 9,5). Określenie to nic by Pawłowi nie mówiło, gdyby się wcześniej nie spotkali. Paweł w 2 Kor 5,16 powie potem, że "nawet jeśli Go (Jezusa) poznaliśmy według ciała, to już Go tak nie znamy". Nawet jeśli Paweł i Jezus spotkali się wcześniej w Jerozolimie, to Paweł nie zwrócił większej uwagi na Nauczyciela z Nazaretu. Tym, co przykuło jego uwagę, był natomiast ruch uczniów Jezusa, który kwestionował rolę świątyni, kwestionował rolę Tory. To dla faryzeuszy było niebezpieczne, bo zagrażało przyszłości narodu, oczekującego na Mesjasza. Dlatego zaczęły się prześladowania.

Jesteśmy już pod Damaszkiem. Są wątpliwości, czy to było nawrócenie, czy powołanie, czyli naturalna kontynuacja tego, co działo się w jego życiu wcześniej. Skoro jednak Paweł na skutek tego spotkania przestał "dyszeć żądzą zabijania" chrześcijan, a sam został apostołem, to trudno to jednak nazwać inaczej niż nawróceniem – i to gwałtownym.

Większość badaczy skłania się jednak ku temu, by to, co się stało pod Damaszkiem, nazwać powołaniem. Sam Paweł tak opisuje to wydarzenie w Liście do Galatów: "powołany już od łona matki" – powołany, aby głosić Ewangelię poganom (Ga 1, 15-16).
Apostoł czyta swoją historię w kluczu jeremiaszowym i w kluczu Sługi Jahwe. Na pewno miał świadomość swego charyzmatu prorockiego i powołania podobnego do opowiadań o prorokach Starego Testamentu. Równocześnie Pawłowe powołanie zawiera w sobie wymiar tchnący taką nowością, że to, co się wydarzyło pod Damaszkiem, można nazwać czymś więcej niż powołaniem. To było nowe stworzenie. Można też mówić o nawróceniu, bo nawet ludzie religijni przeżywają w swojej religii nawrócenie (hebrajskie shuv, grecka metanoia), które oznacza zmianę kierunku, w którym się idzie albo w jakim orientuje się całe swojej życie. Paweł pod Damaszkiem radykalnie zwrócił się ku Jezusowi.

Fascynuje mnie krótki odcinek życia św. Pawła: od upadku pod Damaszkien do samego miasta. Świetnie wykształcony, sprawny młody człowiek stał się na ten czas ślepcem prowadzonym przez innych, całkowicie od nich zależnym. Co więcej, pod wpływem wizji przez trzy dni nic nie jadł ani nie pił, czyli stanął na krawędzi śmierci.

Przez trzy dni w Damaszku Paweł przeżywał swoje oczyszczenie.

Ten krótki odcinek czasu, prowadzenie za ręce i ślepota – to wszystko jest wyładowane wiele mówiącymi symbolami.

Jakimi?

Pierwszy to obraz ślepca. Często pojawia się on w Ewangelii, na przykład, kiedy Jezus w J 9,40-41 zarzuca przywódcom Izraela, że nie widzą światła, które pojawiło się na ich drodze.

Paweł też okazuje się być ślepym – jego życie, mimo że skupione na Bogu, było życiem ślepca, który nie dostrzegał światłości, która przyszła w Mesjaszu (2 Kor 4,4). Pod Damaszkiem fizycznie oślepiony Paweł zdaje sobie sprawę z faktu, że był do tej pory ślepcem. Zostaje ochrzczony, wprowadzony do Kościoła, aby przejrzeć – dopiero tam spadły mu z oczu łuski.

Drugi symbol jaki pojawia się w opisie Dziejów 9 to związane ręce, zależność, prowadzenie przez innych – to obraz tak mocny, że niektórzy dopatrują się w nim raczej obrazu zdobycia Pawła niż jego powołania. Rzeczywiście w dziewiątym rozdziale Dziejów Apostolskich mówi się o światłości, która dosłownie zaciska się wokół Pawła jak ognisty pierścień (Dz 9,3). Czasownikiem periastrapto opisuje się oblężenie i walkę. Paweł sam mówi o sobie, że został pokonany i zdobyty przez Jezusa (Flp 3,12). W 2 Kor 2,14 używa bardzo wymownego obrazu, opisując siebie jako jeńca, którego zwycięski Jezus prowadzi przy swoim rydwanie.

Paweł stał się niewolnikiem Chrystusa i tak też będzie się przedstawiał w swoich listach.

Wjazd do Damaszku był pochodem triumfalnym nie dla Pawła, lecz dla Chrystusa. Pan zdobył ucznia, który ogłosi Ewangelię znacznej części ówczesnego cywilizowanego świata.

Przemierzy przy tej okazji około 30 tysięcy kilometrów!

To prawie tyle, ile obwód kuli ziemskiej. Pod Damaszkiem Paweł odkrywa, że Jezus żyje. Nie jest On fałszywym Mesjaszem, a Prawo się wobec Niego pomyliło, więc może i ono kończy już swoją rolę w historii zbawienia. Paweł odkrywa także Kościół. Chrystus, zwracając się do niego, mówi: "Szawle, Szawle dlaczego Mnie prześladujesz?" (Dz 9,4). Szaweł nie prześladował Jezusa, tylko Jego uczniów, ale dla Jezusa Jego uczniowie i On to jest to samo Ciało.

Mówi się, że Damaszek to miejsce, w którym całe życie Pawła skupia się jak w soczewce.

Tak. To także pierwszy punkt na mapie jego pracy apostolskiej. Jeśli przyjąć, że jego nawrócenie miało miejsce około 34 r., to Paweł będzie potem przez 3 lata pracował w Arabii, w tym w Damaszku. Musiał go opuścić w 37 r., w dość gwałtownych okolicznościach. Dzieje Apostolskie mówią o zawiści Żydów, która kazała Pawłowi opuścić to miasto (Dz 9,23), a on sam wspomina w 2 Kor 11, 32-33, że Aretas IV, namiestnik miasta, czyhał na jego życie.

Paweł musiał uciekać, spuszczony w koszu z murów miejskich. Można to zakwalifikować jako pierwszą klęskę misyjną Pawła. Będzie ich sporo.

A to ciekawe! Bo mogłoby się wydawać, że gdy Paweł spotkał już Jezusa, to odtąd wszystko powinno się układać idealnie. Tymczasem jego późniejsze, bardzo bogate skądinąd życie to nie jest może pasmo klęsk, ale z pewnością pasmo wielkich trudności.

Cierpień, wyzwań, a także – powiedzielibyśmy po ludzku – klęsk, które jednak zamieniły się w Boże zwycięstwa. Kiedy w Damaszku Ananiasz boi się wprowadzić Pawła do Kościoła, Bóg przekonuje go, mówiąc, że ten apostoł, głosząc Ewangelię, będzie musiał wiele dla imienia Bożego wycierpieć (Dz 9,16).

Dla Ananiasza droga z własnego domu do domu, w którym przebywał Szaweł, musiała być najdłuższa w życiu, bo to była droga od lęku przed zabójcą do wypełnienia wyraźnie objawionej woli Bożej.

Droga Ananiasza to także droga do braterstwa, do włączenia Paweł do młodej wspólnoty, a więc do Kościoła. To była droga może nie tak wymagająca jak droga Pawła, który z faryzeusza stał się uczniem Chrystusa, ale i ona jest godna podziwu. Ananiasz przekazał Pawłowi wprowadził Pawła do wspólnoty, a później mógł być stać się jego mentorem, pośrednikiem jego chrztu.

Choć nie reprezentował pewnie takiego poziomu intelektualnego, jak Paweł.

Oczywiście, choć to nie jest tak istotne. Z zalęknionego ucznia wspólnoty damasceńskiej Ananiasz zmienił się w narzędzie Boże i pierwszego towarzysza św. Pawła. Później już o nim nie słyszymy. Dobrze wypełnił swoją rolę i odszedł na swoje miejsce we wspólnocie. Można sobie wyobrazić, że to Paweł później przejął w niej rolę lidera. Musiał jednak uciekać z Damaszku. W starożytności istniała nagroda nazywana corona muralis. Żołnierz, który jako pierwszy zdobył mury miasta, otrzymywał złoty wieniec w kształcie miejskich blanków. Tymczasem Paweł jest tym, który jako pierwszy ucieka z zagrożonej wspólnoty, spuszcza się z murów Damaszku. To, jak wspomnieliśmy, pierwsza porażka, przez którą apostoł uczy się, że "moc w słabości się doskonali" (2 Kor 12,9).

Wyobrażam sobie, że największą porażką było dla niego co innego – coś, co sam nazywa ościeniem, wysłannikiem diabła, który nieustannie go policzkuje. Chodzi być może o jakąś słabość moralną. To jest też nasze doświadczenie: czasem nawet dość długo idziemy za Panem Jezusem, a mimo to popadamy w te same grzechy. To jest bardzo upokarzające.

Szczerze mówiąc, jedyną interpretacją, jakiej nie podaje się dla Pawłowego "ościenia dla ciała" w 2 Kor 12 , jest grzech. Paweł raczej nie myśli tu o grzechu, który go dręczy, sprawia, że apostoł upada i przypomina sobie, że jest tylko człowiekiem. Paweł duchowo był niezwykle mocny. Przyznawał, że już jako faryzeusz doskonale zachowywał Prawo (Flp 3,6).

W ościeniu dla ciała można się raczej dopatrywać jakiejś osoby czy grupy osób (niektórzy wskazują je bardzo konkretnie), które go prześladują, spotwarzają, kwestionują jego autorytet. Trudni ludzie, często bliscy nam – to jest chyba częstsze i bardziej dojmujące źródła cierpienia w naszym życiu.

Moja sugestia bierze się stąd, że łączę słowa o ościeniu z wyznaniem Pawła: "Jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię".

Cały problem w tym, że ten fragment (Rz 7,7-25) nie opisuje życia chrześcijanina. To temat na odrębną rozmowę, ale ten rozdział to opis życia ludzi bez Chrystusa – tragicznie rozdartych, cierpiących duchowo i fizycznie, zdanych tylko na siebie. Chrześcijanin może oczywiście przeżywać pewnego rodzaju rozdarcie pomiędzy świętością a grzesznością. Może też – oczywista sprawa – upadać. Ale nigdy nie jest zdominowany przez grzech, nie pozostaje w jego niewoli, bez możliwości wyzwolenia, jak opisuje się cierpiący człowiek w Rz 7,7-25. Chrześcijanin może liczyć na miłość Chrystusa i na Jego Ducha. Owszem, upadamy grzeszymy, ale nic nie jest w stanie oddzielić nas od miłości Chrystusowej i od mocy, która płynie z Niego. Poza Chrystusem nie ma żadnej nadziei zbawienia. Koniec tego rozdziału to okrzyk: "Dzięki niech będą Bogu w Jezusie Chrystusie!" (Rz 7,24). Jest to zapowiedź tego, czym jest życie chrześcijanina, o którym mowa jest w rozdziale następnym, Rzymian 8. Paweł nie jest desperatem, który wciąż cierpi wewnętrzne rozdarcie między grzechem i świętością, i my takimi nie jesteśmy.  Wracając do Pawłowego ościenia, mogły nim być konkretne osoby. Mogła to być także choroba fizyczna, która uniemożliwiała mu głoszenie Ewangelii. Wymienia się ich bardzo wiele: od choroby oczu poprzez epilepsję – może to skutki biczowań czy kamienowań odcisnęły się na apostole – aż po jakieś schorzenia natury psychicznej (wyrzuty sumienia z powodu prześladowania Kościoła, depresja czy inne).

Myślę, że najbardziej prawdopodobna jest połączona interpretacja, według której ościeniem dla Pawła byli ludzie, których kochał, a którzy go zdradzili i oczerniali. Mogła to być także fizyczna słabość, choroba, przyczyna jego cierpienia, ograniczenia i przeszkoda w wypełnianiu misji.

Paweł wielokrotnie skarży się na różne osoby. Trudna była jego relacja z nie byle kim, bo z pierwszym papieżem – Piotrem. Także relacja z Barnabą, najbliższym współpracownikiem, w pewnym momencie się skomplikowała.

Paweł w swoim życiu wielekroć będzie doświadczał kryzysów w relacjach z innymi, ucząc się jak je rozwiązywać. Pierwszy poważny konflikt to konflikt z Piotrem, ale tak to już jest w rodzinie, że ci, którzy są blisko, różnią się między sobą i muszą nieustannie rozładowywać swoje napięcia. Paweł po ucieczce z Damaszku w 37 r. przybył po raz pierwszy (w nowej roli) do Jerozolimy, właśnie do Piotra. Użyty w tym kontekście czasownik historeo wskazuje, że Paweł szukał u Piotra wiedzy, doświadczenia dotyczącego prawdopodobnie Jezusa historycznego (Ga 1,18). Paweł odkrywa, że bez Kościoła nie może głosić Ewangelii. Sam nie podbije świata dla Chrystusa. Kościół to jego rodzina. Pierwsze kontakty z Piotrem są dobre i są mu bardzo potrzebne. Podobnie jest z Barnabą, który zabiera Pawła w pierwszą podróż misyjną (45 – 46 r.) po Cyprze i południowym fragmencie Azji Mniejszej. Tam Barnaba odgrywa jeszcze rolę kierownika, podczas gdy Paweł mu towarzyszy, ale już wkrótce się to zmieni.

Sprawy komplikują się kiedy po Soborze Jerozolimskim (51 r.) i po drugiej podróży misyjnej. Paweł wyrusza na nią ok. 47 r. i ogłasza wówczas Ewangelię w Europie. Spotyka pogan i wielu z nich wprowadza do Kościoła. Na początku tej podróży Paweł rozstaje się z Barnabą ze względu na Marka, którego nie chce zabrać ze sobą, ponieważ raz już opuścił ich, w trakcie pierwszej podróży misyjnej (Dz 15,37-41). Z drugiej podróży misyjnej (m.in. do Filippi, Tesaloniki, Aten i Koryntu) Paweł powraca już jako apostoł pogan i jako przedstawiciel Kościoła pogan udaje się na Sobór Jerozolimski. Tam zapadają decyzje niezwykle ważne dla tożsamości i przeszłości młodego Kościoła: do zbawienia wystarczy wiara, nie potrzeba obrzezania, nie potrzeba całego bagażu tradycji i kultury żydowskiej. W skrócie - nie trzeba stawać się Żydem, żeby stać się chrześcijaninem. Chrześcijaństwo coraz wyraźniej zaczyna zaznaczać swoją tożsamość i duchowy genom, powoli oddzielając się od judaizmu.

Choć przecież chrześcijaństwo nie wyzbyło się Starego Testamentu. Opierające się na nim argumenty teologiczne, a także historyczne i kulturowe skłaniały ku temu, by utrzymać obyczajowość i szczegóły Prawa starotestamentalnego. Tymczasem nastąpiło coś zaskakującego – zwrot, do którego trzeba było mieć wielką odwagę.

W wielkim uproszczeniu można podać dwie racje tego zwrotu. Pierwsza to racja natury teologicznej, którą Paweł wykłada w swoich listach (do Galatów i bardziej szczegółowo w Liście Rzymian): Jezus, prawdziwy Syn Boży, to jedyna droga usprawiedliwienia dla całej ludzkości. Prawo nią nie jest, pouczając jedynie o grzechu. Jedyną rzeczą, której potrzeba, żeby ludzki grzech został zgładzony w wymiarze wiecznym, jest ofiara Chrystusa, do której zbawczych owoców mamy dostęp przez wiarę. Prawo próbowało radzić sobie z grzechem na ziemi, nie było w stanie zdjąć z ludzkości wyroku potępienia i nie dawało siły do tego, żeby wypełniać Boże przykazania. Dlatego każdy bez wyjątku nazywa się grzesznikiem, i Żyd, i poganin – w tym wszyscy są równi. W Rzymian 1 – 4 Paweł tłumaczy szczegółowo wyjątkowość postać Chrystusa i jego bóstwo oraz powody odejścia od Tory i ofiar świątynnych jako drogi zbawienia. To w znacznym stopniu przyczyni się do rozejścia się dróg chrześcijan i Żydów.

Była też racja historyczna. Religia w starożytności wiązała się ściśle z tożsamością etniczną i polityką. Izrael w I w. to lud uginający się pod okupacją rzymską. To lud, który regularnie buntuje się i jest okrutnie karany podczas powstań anty-rzymskich, które wybuchną latach 66 – 73 i 132 – 135. Pojawiło się zatem pytanie, czy można zmuszać pogan, żeby stawali się Żydami i przeżywali te same trudności natury historycznej i społeczno-ekonomicznej, które Żydzi przeżywali w I w.

Sobór Jerozolimski odpowiedział na to pytanie jasnym: "nie". Zwyciężyła uniwersalna zbawienia w Chrystusie i wiary, która do niego prowadzi. Tora i elementy judaizmu zostają tej wizji podporządkowane i ulegają uproszczeniu. Pozostawia się na przykład Dekalog, ale znikają prawa separacji i czystości religijnej, bo już Jezus zniósł je swoim życiem i nauczaniem (). To decyzja brzemienna w skutkach, ponieważ po roku 70, gdy świątynia zostanie zburzona przez Rzymian, doprowadzi do tego, że drogi Kościoła i synagogi zaczną się coraz bardziej rozchodzić. Tak położono podwaliny pod tożsamość chrześcijan jako tych, którzy nie są już sektą żydowską, ale czymś więcej, drogą inną od judaizmu.

Droga Pawła bardzo mocno splotła się z drogą pierwszego Kościoła. I nie była to droga łatwa. Tymczasem dziś często idealizuje się ten pierwszy Kościół.   

Idealizuje się go, myśląc, że nie było w nim konfliktów, sporów, podziałów, pęknięć. Było ich więcej niż w naszych czasach. Dobrym przykładem jest choćby spór Pawła z Piotrem (Ga 2,11-21. Po soborze jerozolimskim tych dwóch spotka się w Antiochii. Był to Kościół, w którym było mnóstwo Żydów, ale który tworzyli także chrześcijanie pochodzenia pogańskiego. Antiochia to był potężne miasto i prężny chrześcijański ośrodek misyjny.

Piotr początkowo nie miał problemu, aby bratać się tam z chrześcijanami pochodzenia pogańskiego. Dopiero kiedy przybyli ludzie z Jerozolimy, zaczął się od nich separować. To stało się przyczyną wygłoszenia przez Pawła płomiennej mowy, w której krytykował on Piotra za to, że rozbijał Kościół.

Dlaczego Piotr zachowywał się w ten sposób? Można go zrozumieć. Ludzie z Jerozolimy – Jakub i jego stronnictwo – patrzyli na niego jako głowę Kościoła jerozolimskiego, głowę judeochrześcijan. Co stałoby się z tym Kościołem, gdyby Piotr przeszedł na pozycje pogańskie? Dla wspólnoty jerozolimskiej kwestia zachowanie Piotra, związane z przestrzeganiem praw czystości rytualnej i separacji od pogan, było kwestią ich tożsamości, ale także kwestią być albo nie być. Patrzyli na nich Żydzi w Jerozolimie, którzy na pewno rozpoczęliby prześladowania, gdyby zobaczyli, że ich rodacy nie przestrzegają Prawa. Piotr stanął więc po stronie Kościoła jerozolimskiego, który wymagał jego opieki.

Paweł, stając po stronie chrześcijan pochodzenia pogańskiego i przeciwstawiając się Piotrowi, ponosi klęskę. Kolejną i nie ostatnią. Będzie musiał opuścić Antiochię.

Apostoł w Liście do Galatów nie wspomina, jak zakończyło się to starcie. Gdyby jednak zakończyło się dla niego pozytywnie, na pewno by o tym napisał. Po opuszczeniu Antiochii apostoł udał się w swoją trzecią podróż misyjną (52 – 56). Jego stolicą misyjną na 3 lata stał się Efez, gdzie powstały też bardzo ważne listy do Galatów i Korytnian. To był bardzo bogaty okres, który zakończy się podróżą do Jerozolimy i do Rzymu.

To dość zaskakujące, że trafił do Rzymu. Prokuratora Festusa, przed którym stanął Paweł, nie obchodziły spory religijne Żydów. Mając do wyboru między obywatelem rzymskim a Żydami, chyba w końcu stanąłby po stronie tego pierwszego. Tymczasem apostoł upierał się, że chce być sądzony w Rzymie przez cezara.

Paweł przed Festusem, w więzieniu w Cezarei, to już późny etap życia apostoła (57 – 58 r.). Podróż do Jerozolimy, w którą udaje się po zakończeniu III podróży misyjnej, ok. 56 r., zakończyła się dramatem. Paweł obawiał się reakcji na jego osobę w Jerozolimie. Judeochrześcijanie przyjęli go dobrze, ale Żydzi uznali go za renegata i o mało nie zlinczowali na dziedzińcu świątyni. Ocalił go wówczas trybun rzymski i rzymskie obywatelstwo (21,31-32). Paweł został odesłany z Jerozolimy do Cezarei, gdzie z dala od Żydów, którzy knuli spisek na jego życie (postanowili nie przyjmować żadnych pokarmów, dopóki go nie uśmiercą), będzie czekał na swój proces.

To były dwa długie lata. Najpierw Feliks przetrzymywał go, licząc na łapówkę. Potem nastał Festus, który chciał się zakończyć sprawę długo przetrzymywanego więźnia. Zaproponował mu wyjazd do Jerozolimy, aby zeznawał przed swoimi rodakami. Paweł wiedział, że w Jerozolimie czeka go pewna śmierć. Oddał się pod sąd cezara (a praktycznie: jego urzędników) i wyruszył do Rzymu (Dz 25,12).

Ruszył na statku w eskorcie żołnierzy na przełomie jesieni i zimy 58 r. To nie jest dobra pora dla żeglugi, która w tym okresie zamiera. Może żołnierzom się spieszyło, a może płynęli na statku ze zbożem, który – gdyby przybył do Rzymu w tym okresie – dostałby od rzymskich urzędników dodatkowe wynagrodzenia.

Wpadli jednak w potworną burzę.

Po rozbiciu okrętu Paweł i jego załoga wylądowali na Malcie. Pozbierawszy się po katastrofie, dotarli do Rzymu około 59 r. Tam Paweł głosił Ewangelię Żydom, w oczekiwaniu na świadków, którzy mieli półtora roku na przybycie na proces z terytoriów zamorskich. Żydzi z Jerozolimy ostatecznie nie przybyli do Rzymu. Paweł przebywający pod strażą żołnierską, ale nie w więzieniu o surowym rygorze, został zwolniony prawdopodobnie około roku 60. Wtedy podjął prawdopodobnie swoją upragnioną podróż do Hiszpanii. Chociaż nie wspominają o tym żadne źródła, wielu badaczy sugeruje, że miała ona miejsce po pierwszym uwolnieniu Pawła z rzymskiego więzienia. Leżała ona blisko, zaledwie o kilka dni żeglugi od Rzymu. Być może Paweł wybrał się tam z Żydami z Rzymu: Pryscyllą i Akwilą, którzy mówili po łacinie (języka tego używano w Hiszpanii). Paweł nie wspomina w pismach o owocach tej podróży, więc dedukuje się, że to także była klęska. Po Hiszpanii Paweł powrócił na wschód, gdzie odwiedzał założone przez siebie Kościoły i gdzie zastały go prześladowania, które wybuchły około roku 64.

Neron dokonał podpalenia Rzymu.

Spłonęło 10 z 14 dzielnic miasta, a Neron dla odwrócenia od siebie uwagi oskarżył o podpalenie chrześcijan. W wyniku wznieconych wówczas prześladowań giną Piotr i Paweł (ok. 64 lub 67 r.). Być może Paweł został schwytany przez Rzymian jako postać ważna dla Kościoła chrześcijańskiego. Być może sam udał się do wspólnoty w Rzymie, by być z nią w czasach prześladowań. Męczeńska śmierć w Rzymie połączył Piotra i Pawła. Ten drugi jako obywatel rzymski został ścięty za murami miasta, ten pierwszy został ukrzyżowany w pobliżu dzisiejszej bazyliki pod jego wezwaniem. Wymownym jest, że, choć byli tak różni, drogi obu zakończyły się w ten sam sposób. To obraz jedności Kościoła Chrystusa.


Zobacz: Wszystkie odcinki wakacyjnego cyklu „Bezpiecznej drogi”

 

 
 
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy