Nowy numer 39/2023 Archiwum

Zdziecinnienie dorosłości

Żeby właściwie traktować dzieci, samemu trzeba dorosnąć.

Kiedy tak patrzę na dzieci w bieli, idące do Pierwszej Komunii, to myślę, że nikt na tym świecie nie traktuje małych ludzi poważniej niż Kościół. Nie ma nic bardziej zaszczytnego nad możliwość przyjmowania Ciała Pańskiego, tymczasem od czasów Piusa X już nawet pięciolatki mogą być do tego zaszczytu dopuszczone. Dostęp do największego skarbu Kościoła daje się tym, którzy są za młodzi na własne konto w banku czy nawet profil na Facebooku. Jeszcze długo nie będą mogli otworzyć własnej działalności gospodarczej ani zawrzeć małżeństwa, a już są wprowadzeni w wielką tajemnicę wiary.

Nikt nie traktuje dzieci poważniej niż Kościół, który pozwala im spowiadać się już przed Pierwszą Komunią. Dziecko, które przystępuje do spowiedzi, nie bawi się w dorosłego – jest traktowane na równi z dorosłym. Z pełną powagą i z poszanowaniem faktu, że Bóg nie jest związany naszym postrzeganiem dojrzałości. Dziecięce wybory mogą wydawać się nam błahe, ale w perspektywie duchowej wcale takie nie są. Wymownym tego świadectwem są kanonizacje bardzo młodych ludzi.

Ta refleksja słabo przebija się do powszechnej świadomości zwłaszcza teraz, gdy debatę publiczną opanowała teza o psychicznej i emocjonalnej przemocy, jaką Kościół rzekomo wywiera na dzieci, m.in. „każąc” im się spowiadać. Co chwilę natykam się w mediach społecznościowych na „ofiary wczesnej spowiedzi”. Czytając ich „świadectwa” o tym, jak to Kościół pokaleczył ich młode serduszka zmuszaniem do „wyszukiwania brudów”, podczas gdy one były jeszcze takie niewinne, pomyślałem, że to chyba jacyś kosmici z planety aniołów. Przecież każdy, kto uczciwie sięgnie pamięcią do najwcześniejszych swoich lat, znajdzie tam potwierdzenie, że już wtedy był zdolny do złych bądź dobrych czynów i potrafił odczuwać dumę bądź wstyd.

Bóg traktuje każdego człowieka poważnie na każdym etapie jego życia, od poczęcia do śmierci, i to ma odbicie w praktykach Kościoła. Owszem, w pewnych dziedzinach także „świat” próbuje dzieci traktować jak dorosłych, na przykład seksualizując je niemal od becika i robiąc z nich ofiary ideologii pomieszania płci. Autorzy tych działań wyobrażają sobie pewnie, że to jest przyspieszanie dojrzałości dzieci, ale w rzeczywistości to jest przerzucanie na nie niedojrzałości dorosłych. Bo prawdziwym problemem są dorośli, którzy nie dorośli i teraz własne kompleksy i zniewolenia przedstawiają dzieciom jako pożądany model życia. Przekazują im też swój infantylny obraz Boga, po czym wyśmiewają to wyobrażenie, sądząc, że zdetronizowali Boga prawdziwego.

Pewnie gdzieś tu tkwi najgłębsza przyczyna kampanii przeciw udziałowi dzieci w sakramentach – w duchowym zdziecinnieniu dorosłych.•


KRÓTKO:

Wroga neutralność

Zakaz noszenia symboli religijnych w urzędach i instytucjach publicznych na terenie UE nie jest dyskryminacją – stwierdził Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Sprawa ma związek ze skargą muzułmanki, której odmówiono przyjęcia do pracy w gminie Ans w Belgii z powodu chusty, którą nosi na głowie. Poinformowano ją, że zasady polityki neutralności nie pozwalają na noszenie jakiegokolwiek nakrycia głowy. Pół roku temu TSUE uznał, że zakaz stosowany do wszystkich pracowników, nie jest dyskryminacją bezpośrednią. Teraz rzecznik generalny TSUE stwierdził, że zakaz odnosi się m.in. do noszenia krzyżyków przez urzędników unijnych. Decyzja, co pracownik może nosić w pracy, a co nie, ma spoczywać na pracodawcy. Można się więc domyślić, że noszenie np. tęczowych opasek pracodawca za dyskryminację nie uzna. Pytanie, dlaczego „polityka neutralności” musi oznaczać zakaz dla wszystkich, skoro wystarczyło wszystkim pozwolić nosić, co chcą? Odpowiedź: bo w tej polityce nie chodzi o wolność, tylko o ideologię.•

Taka religijność

W Parlamencie Europejskim w Brukseli zorganizowano wystawę fotograficzną, przedstawiającą postać stylizowaną na Chrystusa w otoczeniu „apostołów” w strojach sadomasochistycznych niewolników. Ma to być sposób uczczenia szwedzkiej prezydencji w Radzie Europejskiej. Czy to jedyna dozwolona tam forma „religijności”?•

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Quantcast