O betlejemskiej stajni, magach i pastuchach oraz katastrofie budowlanej z ojcem Augustynem Pelanowskim rozmawia Marcin Jakimowicz
Anioł rozpoczął dialog z nimi od słów: – Nie bójcie się. To samo usłyszała Maryja, Zachariasz, prorocy. Dlaczego aniołowie tak zaczynają rozmowę z ludźmi?
– Niesamowicie ważnym odkryciem filozoficznym egzystencjalistów było ujawnienie tego, co najgłębiej tkwi w człowieku. A tam czai się porażający lęk. Boimy się: śmierci, cierpienia, jutra. Lękamy się życia. Jesteśmy przerażeni tym, co czeka nas jutro. Co stanie się z naszymi dziećmi? Przychodzą chwile, gdy nawet najwięksi twardziele muszą się przyznać do tego, że się boją. To dzieje się, gdy spotykamy żywego Boga. Gdy zbliża się Jezus, nasz lęk bardzo intensywnie się ujawnia. Patrząc Bogu w twarz, nie jesteśmy już w stanie udawać. Wszystkie maski opadają. I wtedy wychodzi na jaw to, że nieustannie drżymy, jesteśmy „chodzącym lękiem”. Jedyną osobą, która może nas z tego strachu uwolnić, jest Bóg. Uleczyć nas może tylko miłość, która się przed niczym nie cofnie. A tak kocha tylko On.
Opisowi narodzenia Jezusa towarzyszy historia panicznego lęku Heroda…
– Niektórzy wywodzą etymologię jego imienia od słowa herad, czyli… trząść się ze strachu. Jest przedstawicielem ludzi z „wyższej półki”. To ciekawe: im bardziej człowiek próbuje samemu zabezpieczyć się przed lękiem, tym bardziej się boi. Bo lęk to stawianie na siebie. Im bardziej budujesz życie na sobie lub innych ludziach, tym bardziej rośnie lęk, że zostaniesz sam. Żaden człowiek nie da ci gwarancji miłości, choćby od rana do wieczora deklarował, że cię kocha. Nie wiesz, czy twoje dzieci, czy żona będą cię jutro kochali. A może odejdą, znienawidzą cię? Wiem, ciężko się słucha takich rzeczy: najchętniej je odrzucamy. Ale ja spotkałem tysiące ludzi, którzy przychodzili rozgoryczeni…
Maryja, pasterze, prorocy słyszeli: – Nie bój się. Przełamali swój strach i podeszli do żywego Boga. Są jednak tacy, którzy panicznie przed Nim uciekają. Gdy do naszej wspólnoty przyszedł kapłan z ostrym jak miecz Słowem, wielu stchórzyło i zwiało. Czy wiara jest przełamaniem strachu i stanięciem nagim przed Bogiem?
– Trudno mi odpowiedzieć, bo to jest bardzo delikatna, nieuchwytna materia. Nie wiem, dlaczego jedni poszli za Jezusem, a inni uciekli. Może światłem w tej ciemnej przestrzeni wiary jest rozmowa Jezusa, który mówi uczniom wprost: „Będziecie jedli moje ciało”? Zabrzmiało to skandalicznie. Myślę, że nieprzypadkowo zdanie: „Odtąd wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło” Jan zapisuje w Ewangelii w szóstym rozdziale i sześćdziesiątym szóstym wierszu. Godzina bestii... Wiara to zawierzenie Bogu we wszystkim, co mówi, nawet jeśli są to dla nas słowa absurdalne. Nieważne nawet, co mówi, ważne, Kto mówi. Po zmartwychwstaniu Jezus nie objawiał się na stadionach, nie rzucał ludzi na kolana, nie „wyświetlił” się przed rzymskim cesarzem czy ateńskimi filozofami. Objawiał się tym, którzy Mu zawierzyli. Przychodził dyskretnie, w sposób prosty, nie spektakularny. Nie wiemy, dlaczego niektórzy nie mają łaski wiary. Pamiętajmy jednak, że Jezus nie przekonywał na siłę Kajfasza, Annasza, Heroda. Wiara jest osobistym aktem człowieka, ale jest też darem.
Dziennikarz działu „Kościół”
Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.
Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się