Nowy numer 19/2024 Archiwum

Benedykt patrzy w oczy

O przypadkach, które nie istnieją, aktorskiej "spełni" i metodach dotarcia do prawdy, z Januszem Zakrzeńskim rozmawia Agata Puścikowska

Janusz Zakrzeński, popularny aktor filmowy i teatralny, jest znany jako doskonały odtwórca roli Józefa Piłsudskiego. Urodził się w 1936 r. w Przededworzu. Zadebiutował w 1960 r. na scenie teatru J. Słowackiego w Krakowie. W 1999 roku został odznaczony orderem „Zasłużony dla narodu i Kościoła” przyznawanym przez Prymasa Polski.

Agata Puścikowska: Czuje się Pan dyżurnym patriotą kraju?
Janusz Zakrzeński: – Bez przesady. Dyżurnym patriotą kraju nie jestem, ale patriotyzmu się nie wstydzę. Wychowali mnie ojciec, oficer II Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, dla którego najważniejszy był honor i dane słowo, oraz matka, która zaszczepiła we mnie miłość do piękna i sztuki. Wrażliwość na Polskę otrzymałem niejako w spadku. Całe życie spłacam też pewien dług... W moim rodzinnym Przededworzu, na Kielecczyźnie, tuż obok naszego dworku mieszkała rodzina Grabdów. Stary Grabda był ogrodnikiem, a jego syn Stanisław, należał do NSZ. Wiedziałem o nim niewiele, byłem mały smarkacz...

Podobno Staszek szedł z Brygadą Świętokrzyską do Niemiec, a z niewiadomych przyczyn nie doszedł. Po powrocie był w AK, a potem w WiN-ie. Złapali go i w 53. roku wykonali wyrok śmierci... Opowiadał mi potem ks. Tomczyk, jego towarzysz z celi, że w więzieniu Staszek codziennie modlił się z rękami opartymi o ścianę. Całe życie ten Staszek mi towarzyszył... Nie mogłem zapomnieć. I w końcu pojechałem do Przededworza i udało mi się uczcić jego pamięć. Będzie w tamtejszym kościele tablica upamiętniająca Stanisława Grabdę... Rozmawiałem kilka dni temu z Janeczką Grabdową, jego siostrą. Pyta mnie: „Dlaczego Pan się tak bratem zajmuje?”. A ja sam nie wiem... Coś mi kazało to zrobić. A teraz, gdy będzie tablica, jest mi lżej.

Z wysiłkiem i nieprzypadkowo robi Pan tablicę w wiejskim kościele. A role podobno dostaje Pan... przypadkiem.
– Tak kiedyś powiedziałem, i to prawda. W moim życiu zawodowym rządzą przypadki. Łomnicki już był na planie „Popiołów”, kiedy spadł z konia, podarł spodnie i... zszedł z planu. Wtedy wyłonili mnie – że niby mam czaszkę podobną do Napoleona. Z Piłsudskim też przypadek. Nie jeździłem na zdjęcia próbne, co to się je teraz nazywa castingami. Pojechałem do Łodzi i tam zobaczyła mnie pani charakteryzator. Kategorycznie stwierdziła, że to ja powinienem zagrać Piłsudskiego. Pojechałem na plan zdjęciowy ucharakteryzowany i dostałem rolę. Z Korczyńskim kolejny przypadek: nie starałem się o rolę. Po prostu do mnie zadzwonili.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy