KSIĄŻKI
Miasto, dzik i ludzie
Barcelona, Ismael i młody dzik – miasto, mężczyzna i zwierzę. Oto trójka bohaterów nowej powieści Jaume Cabré, złożonej z elementów kryminału, romansu, powiastki filozoficznej. Kataloński autor, jakby na przekór współczesnym tendencjom do długich, rozpasanych narracji, używa skrótu, niedopowiedzeń. Eksperymentuje z interpunkcją, stosuje – niczym w sztuce teatralnej – tekst poboczny. W trzymającą w napięciu opowieść wszczepia sporo aluzji literackich czy filmowych. Ostatnie słowo ma należeć do czytelnika, od którego Cabré wymaga skupienia i samodzielnej pracy nad jego książką. A nagroda jest wielka.
Piotr Sacha
A przecież Maryja mówiła!
To lektura obowiązkowa w czasach, gdy ci, którzy często nie znają niebieskiego tomu Katechizmu czy Biblii, sypią jak z rękawa sensacyjnymi prywatnymi objawieniami, w których niebo na bieżąco komentuje eklezjalną rzeczywistość. Gdy w mediach społecznościowych największą klikalność zapewniają objawienia… nieuznane przez Kościół. Jak to dobrze, że o. Wit Chlondowski z właściwą sobie pasją badacza przyjrzał się tej rzeczywistości. Autor odważnie pisze o drodze rozeznania przez Kościół prywatnych objawień i tych spośród nich, które nie tylko budzą dziś skrajne emocje, lecz także poważne teologiczne wątpliwości.
Marcin Jakimowicz
PŁYTY
Zagadka „Orła”
Film Jacka Bławuta rozgrywa się po słynnej ucieczce „Orła” z Tallina, kiedy dotarł do Wielkiej Brytanii. 23 maja 1940 r. okręt rozpoczął swój patrol bojowy na Morzu Północnym, z którego już nie powrócił. Do tej pory nie wyjaśniono zagadki jego zaginięcia i nie odnaleziono wraku okrętu. Reżyser podejmuje próbę odtworzenia losów „Orła” i jego załogi. Co stało się w czasie tej ostatniej misji? Czy okręt wpłynął na brytyjskie pole minowe, czy został storpedowany przez niemiecki, a może aliancki statek podwodny? Bławut oparł scenariusz zarówno na faktach już znanych, jak i na zupełnie nowych dokumentach.
Edward Kabiesz
Z miłości do kina
Film Stevena Spielberga „Fabelmanowie” to porywająca opowieść o miłości do kina. Reżyser ustami fikcyjnych bohaterów opowiada historie z własnego dzieciństwa, a pomaga mu w tym John Williams. Panowie współpracują ze sobą pół wieku. Utwory 91-letniego Williamsa (ścieżka dźwiękowa trwa zaledwie pół godziny), nawet oderwane od scen z ekranu, zachowują siłę przekazu, koją, inspirują. Co ważne, kompozytor wyznał niedawno, że nie zamierza kończyć przygody z filmami młodszego przyjaciela. Póki co ma spore szanse na szóstego Oscara w karierze.
Piotr Sacha
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się