Choćbym ćwiczył jogę i brał bicze wodne, nikt mnie nie przekona, że Antonio Banderas potrafi zagrać cokolwiek prócz gitarowego standardu.
Okazuje się zresztą, że nie umie nawet tego, bo w futerale zamiast instrumentu nosi pistolety.
Opowieść o samotnym mścicielu, który dopada sprawcę śmierci swojej ukochanej, jest równie pasjonująca jak walki byczków w oleju (są takie konserwy rybne).
Tylko tytuł nie kłamie: kto obejrzy film, z czystym sumieniem będzie mógł nazwać się desperatem.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.