Nowy numer 18/2024 Archiwum

Pancerni kontratakują

Bronisław Wildstein wprowadził w telewizji publicznej rewolucyjne zmiany. Większość z nich nie przetrwała jednak nawet stu dni kadencji jego następcy.

Poprzedni prezes deklarował, że zerwie z uzależnieniem telewizji od aktualnych układów politycznych i zmieniających się ekip rządzących. Podczas jego krótkiej kadencji bardzo zmieniła się publicystyka, z anteny zniknęło kilka seriali. – Politycy żyją pod presją chwili – mówił Wildstein w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”. – Nie zastanawiają się, jak telewizja publiczna powinna wyglądać w perspektywie, chcą, by w danym momencie była ich sojusznikiem. Ale rola mediów jest inna. Politycy rządowi powinni sobie zdawać sprawę, że jeżeli teraz uda się zbudować publiczną, bezstronną telewizję, to będzie to policzone jako ich poważna zasługa. Taka bezstronna, apartyjna telewizja powinna zdobywać wśród nich sojuszników. Mam nadzieję, że tak będzie. Okazało się jednak, że sojuszników zyskał na krótko. Kilka miesięcy temu został odwołany. Wraz z objęciem prezesury przez Andrzeja Urbańskiego rozpoczął się „odwrót”. Na antenę wróciły zdjęte programy. Przynajmniej niektóre.

Powrót do przeszłości
Andrzej Urbański zapowiadał, że Telewizja Polska odejdzie od „dyktatu słupków”, czyli presji oglądalności. Jak na razie trudno jednak zauważyć znaczące zmiany, chyba że należałoby do nich zaliczyć np. przesunięcie godziny emisji Teatru Telewizji na późniejszą. Widać natomiast zmiany w informacji i publicystyce. „Wiadomości” stały się bardziej problemowe w stosunku np. do „Faktów”, coraz bardziej przypominających telewizyjny tabloid. Czy dają jednak w miarę pełny obraz wydarzeń? Wydaje się, że nie bardzo. Zadowoleni mogą być tylko politycy koalicji rządzącej, którzy teraz już nie powinni mieć pretensji o krytyczne podejście do swojej działalności. Piętą achillesową publicystyki telewizji publicznej jest nie tylko brak wyrazistych osobowości, ale przede wszystkim świeżych pomysłów na nowe programy. Zmieniają się za to ciągle pory emisji, osoby prowadzących i tytuły programów.

Wracają na antenę stare, czego najlepszym przykładem reaktywacja usuniętego przez Wildsteina „Forum”, w którym występują politycy zapraszani według partyjnego parytetu. – Ten program nie służył niczemu poza tym, że politycy, którzy nie mieli możliwości zaistnienia w inny sposób, mogli się pokazać w telewizji – uzasadniał zdjęcie „Forum” z anteny były prezes. Zdaniem prezesa Urbańskiego, „Forum” z Joanną Lichocką ma być „miejscem prezentacji politycznych stanowisk”. Czyli czymś w rodzaju studyjnego sejmu. Wydaje się, że widzom wystarczą bezpośrednie transmisje z obrad na Wiejskiej. Być może niedługo doczekamy się programów prowadzonych przez polityków różnych opcji, a w nowej jesiennej ramówce pojawi się autorski program Sławomira Sierakowskiego. Nie wszystkie zmiany dokonane w publicystyce przez Bronisława Wildsteina i jego ekipę okazały się udane. Efektem był spadek oglądalności wieczornego pasma w Jedynce. Ekipa poprzedniego prezesa miała tego świadomość, pracując nad nową formułą publicystyki. Czy obecnie powrót do starych, „sprawdzonych” propozycji okaże się receptą na sukces?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Dziennikarz działu „Kultura”

W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.

Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza