Nowy numer 18/2024 Archiwum

Bestia żyje

Peterowi Jacksononowi udała się rzecz nieprawdopodobna. Remake „King Konga” z roku 1933 nie tylko dorównuje oryginałowi, ale pod wieloma względami go przewyższa. Twórcy wykorzystali najnowsze zdobycze techniki filmowej, nie zapominając również o widzu, który szuka w kinie czegoś więcej niż tylko prostej rozrywki.

Podobnie jak Drakula czy Frankenstein, King Kong należy do najbardziej rozpoznawalnych ikon pop-kultury. Ale o ile tamte dwie przeszły do filmu z literatury, King Kong jest postacią stworzoną wyłącznie dla potrzeb kina. Amerykanin Merian C. Cooper, twórca niezwykłej historii o potwornej małpie, był postacią niesłychanie barwną i zasłużoną nie tylko dla historii kina.

Karierę wojskową rozpoczął w Gwardii Narodowej w Georgii, w jednostce ścigającej Pancho Villę. Kiedy w maju 1920 r. w Belwederze przyjmował z rąk Marszałka Piłsudskiego Krzyż Orderu Wojennego Virtuti Militari i Krzyż Walecznych z dwoma belkami, miał już za sobą wiele lotów bojowych w 7. Eskadrze Bojowej im. Tadeusza Kościuszki, w czasie wojny polsko- bolszewickiej, oraz pobyt w sowieckim obozie jenieckim. Z obozu uciekł krótko przed zakończeniem wojny. Wówczas poznał Ernesta B. Schoedsacka, z którym w 1933 roku nakręcił „King Konga”.

King Kong z paszportem
„King Kong” Petera Jacksona jest hołdem złożonym filmowemu pierwowzorowi i jego twórcom z pionierskich lat kina dźwiękowego. Film w sferze fabularnej zachowuje wierność opowieści znanej dobrze wszystkim miłośnikom kina. Akcja rozgrywa się w czasach Wielkiego Kryzysu. Carl Denham, w nadziei na nakręcenie dzieła życia, kompletuje ekipę i na pokładzie parowca S.S. Venture wyrusza na poszukiwanie tajemniczej Wyspy Czaszki. Tubylcze plemię porywa Ann Darrow, która miała zagrać w tej produkcji, składa ją w ofierze Kongowi, olbrzymiej małpie.

Kong jednak zakochuje się w dziewczynie, po czym zostaje schwytany i przewieziony do Nowego Jorku. Tam w ataku furii udaje mu się uwolnić, zdemolować miasto i wspiąć na Empire State Building, gdzie usiłują zestrzelić go myśliwce. To jedna z najbardziej znanych scen w historii kina. Fenomenalny sukces kasowy „King Konga” przerósł wszelkie oczekiwania, ratując wytwórnię RKO od bankructwa. Producenci poszli za ciosem i rok później na ekranach pojawił się „Syn Konga”, w reżyserii Ernesta B. Schoedsacka. Szczególną popularnością małpa cieszyła się w Japonii i Indiach. W Japonii Kong musiał m.in. walczyć z prehistoryczną Godzillą, a w Indiach występował razem z inną ikoną pop-kultury – Tarzanem. Trafił nawet do Płd. Korei, siejąc zniszczenie w Seulu.

W Hollywood wrócono do postaci wielkiej małpy dopiero w 1976 r., kiedy John Guillermin nakręcił remake dzieła Coopera i Schoedsacka. Uwspółcześnił i zmienił nieco fabułę filmu, nasycając ją wyraźnymi podtekstami erotycznymi, co kontrastowało z niewinnością i romantyzmem oryginału. W 1986 r. Guillermin nakręcił dalszy ciąg historii Konga pt. „King Kong żyje”. Zgodnie z tytułem, małpa nie zginęła, tylko zapadła w śpiączkę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Dziennikarz działu „Kultura”

W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.

Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza