Nowy numer 17/2024 Archiwum

Krew, krew, wszędzie krew

Ojciec Pio zwany „małym chemikiem” polewał dłonie kwasem karbolowym. Takie rewelacje Sergia Luzzatto obiegły przed dwoma laty światowe media. Włoscy dziennikarze udowadniają: to stek bzdur.

Ojciec Pio zadawał sobie rany kwasem, by stworzyć wrażenie, że ma stygmaty – teza historyka Sergia Luzzatto „zawisła” na internetowych portalach. Telewizja włoska poświęciła rewolucyjnej książce kilkadziesiąt programów, a brytyjski dziennik „The Independent” poszedł nawet krok dalej, nazywając świętego z Pietrelciny „kanonizowanym szarlatanem”. We Włoszech słowa: „bardziej niż zapach fiołków czy woń świętości wyczuwalne były wydobywające się z celi ojca Pio wyziewy kwasu i trucizny, woń obłudy i oszustwa” wywołały prawdziwe trzęsienie ziemi.

Nic dziwnego: w słonecznej Italii popularności o. Pio mogą pozazdrościć największe gwiazdy rocka. Doczekał się gazety, którą kupuje 150 tysięcy Włochów, a nawet własnej telewizji. Włoscy dziennikarze Saveria Gaeta i Andrea Tornielli zadali sobie sporo trudu. Postanowili wykazać absurdy zawarte w tezach Sergia Luzzatto. Prześledzili jego książkę krok po kroku, strona po stronie. Efektem ich pracy jest wydawnictwo „Ojciec Pio. Święty czy oszust?”, które ukazało się właśnie w Polsce. Na pytanie zadane w tytule dziennikarze odpowiadają bez zmrużenia oka: „Święty”.

Żywa rana
„Sądziliśmy, że wiemy już wszystko o Ojcu Pio, Natomiast przy bliższym poznaniu okazuje się, że nie wiedzieliśmy prawie nic” – pisał Luzzatto. Te słowa zdumiały postulatora procesu stygmatyka o. Paolino Rossiego: „Wszystko, co zostało sprzedane jako sensacyjne odkrycie, było już wcześniej szeroko naświetlone podczas procesu kanonizacji. W przeciwnym razie Ojciec Pio nie mógłby, co wydaje się oczywiste, dostąpić zaszczytu wyniesienia na ołtarze”. W książce Luzzatto, odrzucający nadprzyrodzone pochodzenie stygmatów, nazywał o. Pio „małym chemikiem”, „mistykiem z kliniki psychiatrycznej” i „latającym kapucynem”. Gaeta i Tornielli oddają na początku głos samemu zainteresowanemu.

W liście z 8 września 1911 roku o. Pio pisał do ojca Benedetto Nardelli z San Marco in Lamis: „Wczorajszego wieczoru zdarzyła mi się rzecz, której nie potrafię ani wyjaśnić, ani zrozumieć. Pośrodku dłoni pojawiło mi się coś czerwonego, co miało jakby kształt centyma. Towarzyszył temu silny i ostry ból w środku tego czerwonego. Ten ból był bardziej dotkliwy w środku lewej dłoni i trwa jeszcze do tej pory. Również pod stopami czułem niewielki ból. To zjawisko powtarza się prawie od roku, choć ostatnio był okres, kiedy nie pojawiały się nawroty. Proszę nie mieć mi za złe, że dopiero teraz piszę o tym wszystkim, ale do tej pory nie byłem w stanie przezwyciężyć nieznośnego wstydu. Gdyby tylko ojciec mógł wiedzieć, ile wysiłku kosztuje mnie teraz mówienie o tym”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza